Nie mam czasu
Przy dzisiejszym tempie życia nie jest łatwo wygospodarować przestrzeń na głębokie i gruntowne przygotowanie się do wydarzeń, które chcemy w codzienności wyróżnić. Naglące terminy i pełne kalendarze do znudzenia dyktują nam hasło: Nie mam czasu. Powtarzamy je dziesiątki razy w ciągu dnia, wpadając samemu w pułapkę beznadziei i poczucia ciągłej porażki. Nie mam czasu – ale na co…? Na zatrzymanie się w wirze życia? Na refleksję? Na głębsze życie? A może nie mam czasu na swoje życie, bo ciągle żyję życiem innych? Przez ten utarty slogan stawiam samemu sobie blokadę do wyjścia poza przeciętność i szablonowość. Szarość codzienności nie przyjmuje wtedy niczego co wykracza poza schemat rutyny. Gdy się pojawia coś wyjątkowego, łatwo staje się ciałem obcym, co w rezultacie nie sprzyja głębszemu przeżyciu.
Taka jest nasza codzienność, w której próbujemy pogodzić nasze obowiązki, plany, pragnienia i potrzeby. W takim środowisku żyje nasza wiara i nasze postrzeganie rzeczywistości – też tej duchowej. W takim klimacie przychodzi godzić problemy, troski i radości dnia codziennego. Ale też do takiego życia przychodzi Jezus Chrystus. Mimo niesprzyjających warunków zewnętrznych, mimo wrogiego klimatu Jezus Chrystus nie rezygnuje z wejścia do miejsca, gdzie człowiek żyje. Bo On chce być blisko człowieka – nieważne, w jakim położeniu ten się znajduje. Narodzenie się Jezusa to przełom w historii ludzkości. Żadne inne wydarzenie nie spowodowało takiego poruszenia przez tyle wieków. Boże Narodzenie to punkt zwrotny w historii świata. Czy jednak takie wydarzenie może być ot tak, potraktowane? Czy może się po prostu tylko wydarzyć? Żadna warstwa pośpiechu nie może przytępić ostrości zwrócenia uwagi na to wydarzenie. To zbyt święta chwila, by mogła być tylko od tak obecna…
Misterium czekania
Czy ja, konkretny człowiek, chcę, by Adwent był kolejnym tygodniem pracy, zwykłym czasem zajęcia się swoimi obowiązkami, tygodniem nieodróżniającym się od marcowego bądź czerwcowego tygodnia życia, zabiegania, zmagania? Czy ja w ogóle umiem jeszcze czekać? Dziś, kiedy terminowość jest bardzo akcentowana, kiedy narzekamy, że mój komputer wolno działa, że kurier spóźnił się o jeden dzień, że inne sprawy leżą odłogiem, bo korki na ulicach itd. – czy umiem czekać?
Cierpliwość – cnota nieco przykurzona – może być skarbem pomocnym w zwróceniu uwagi na bogactwo, które tracimy. Pytania towarzyszące codzienności typu: po co czekać; po co wydłużać moment myślenia o tym, co i tak nastąpi; czy nie szkoda czasu i energii… nie mieszczą się w logice misterium. Powierzchowność i wszechobecny pośpiech, które zagrażają także naszemu życiu duchowemu, nie ułatwiają dziś rozumienia wymiaru świętowania.
Wydarzenie Jezusa Chrystusa, które jest istotą chrześcijaństwa, zaprasza nas, byśmy świadomie celebrowali największe prawdy naszej wiary. Wymiar tajemnicy, który towarzyszy narodzeniu się Boga, wymaga od nas wykroczenia poza obszar nam znany i zaufania, że spotkamy tam coś więcej. Chrystus zaprasza nas do tego, byśmy nie kierowali się logiką świata w życiu duchowym, ale odwrotnie, by prawa panujące w głębi naszej duszy były odzwierciedlane przez nasze uczynki. Każdy człowiek potrzebuje sprzyjających warunków, by mógł wydobyć z siebie drzemiący w nim potencjał. Nie inaczej jest na gruncie duchowym. Sprawy zewnętrzne zajmujące głowę chcą pozostać w tej logice, w której czują się pewnie i bezpiecznie. Adwent jest okazją, by zwrócić uwagę, że oprócz doczesnych trosk i ważnych spraw istnieje jeszcze jeden wymiar, który warto doceniać. Przyjście Boga na świat stało się dla człowieka szansą spojrzenia inaczej na swoje życie. Okres oczekiwania to jakby przedsionek nieba, który ma być przygotowaniem na coś większego. A co ja mogę zrobić, by ten czas nie należał do tych szarych lub programowo zajętych?
Adwentowi przewodnicy
Pojawienie się pragnienia zatrzymania i podjęcia refleksji nad wykorzystaniem tego czasu już godne jest dziękczynienia, które warto oddawać Panu Bogu. To ważny znak, że nie chcę tak automatycznie przebrnąć przez ten wyjątkowy czas. Wyrwanie się z rytmu i rzucenie w nieznaną przestrzeń wymaga przewodników. W czas Adwentu warto przyjrzeć się szczególnej roli dwóch postaci, które żyjąc nie tak jak inne, były w stanie wznieść się ponad przeciętność, by zdobyć podwoje nieba i pokazać, że spotkanie Boga jest osiągalne dla człowieka w jego ziemskim życiu. Dwaj przewodnicy, którzy zapraszają nas do udania się na pustynię codzienności, to prorok Izajasz i św. Jan Chrzciciel. Ci dwaj mężowie są właściwymi postaciami, ponieważ ich świadectwo życia ukazuje sens wyrwania się z zapętlenia, które bardziej przyciąga do ziemi niż pozwala wznieść się ku niebu. Izajasz to ten, który nawołuje do powrotu do Boga, do wejścia na ścieżkę prawdziwego życia, a Jan Chrzciciel, który będąc głosem wołającego na pustyni, nie zgadza się na przegranie przez człowieka szansy życia z Bogiem.
Nie jest łatwo postępować odmiennie wśród przeciwności i niesprzyjającego otoczenia, ale kształtowanie własnego charakteru oraz branie steru życia w swoje ręce na przekór innym daje radość i satysfakcję. Poddawanie się prowadzeniu wybitnych przewodników na drodze do głębszego przeżywania codzienności i lepszego przygotowania na przyjęcie tajemnicy jest za każdym razem krokiem ku wychodzeniu z automatyzmu światowej logiki oraz zbliżaniem się do tajemnicy życia wewnętrznego.
Niech święty czas przygotowania do nadejścia Mistrza, który nie chciał, by Jego owce poginęły na bezdrożach chaosu i powierzchowności, będzie okazją do wyrwania się z pułapki i wiru, swym zasięgiem obejmującego coraz większe obszary działania człowieka. Jezus Chrystus, którego nadejście ogłosił anioł, zaprasza nas do tego, by czas przygotowania pomógł nam w otwarciu na wszystko, co przyniosło światu przyjście na świat Boga w kruchym ludzkim ciele. Wybierajmy więc świadomie rzeczy, które mogą nas bardziej ukształtować na ludzi żyjących Bogiem.