Św. Paweł, mówiąc o relacji ciała ziemskiego do zmartwychwstałego, używa różnych antytez: zniszczalne i niezniszczalne, niechwalebne i chwalebne, słabe i mocne, zmysłowe i duchowe. Operuje też przeciwstawieniem „przed” i „potem”, ale nie chodzi tu o grecką opozycję pomiędzy materialnym i niematerialnym, ale o jednoczesne podkreślenie ciągłości i zmian. Zmiana będzie radykalna, tak że trudno wyobrazić nam sobie jej rezultat, ale – z drugiej strony – owa zmiana nie oznacza zerwania ciągłości: w niebie i w nowym ciele będziemy czuć się całkowicie sobą i to w łączności z życiem ziemskim. Analogicznie zapłodniona ludzka komórka jajowa w niczym nie przypomina dorosłego człowieka, który się z niej rozwinie, choć przecież jest to ten sam człowiek. W śmierci i zmartwychwstaniu nie chodzi ani o całkowite zniszczenie oraz nowe stworzenie ex nihilo (z niczego), ani też o proste ożywienie zwłok, lecz o odkupienie naszego ciała (por. Rz 8, 23).
Pomimo tej nowotestamentalnej nauki już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa wiara w zmartwychwstanie zmieniła się z czasem w przekonanie o reanimacji. Wypowiedzi w tym duchu znajdziemy u Ireneusza, u Tacjana czy Justyna. Ten ostatni pisał między innymi: „Wierzymy i spodziewamy się, że umarłe i w ziemi pochowane ciała nasze z powrotem otrzymamy, bo twierdzimy, iż dla Boga nie ma nic niemożliwego”. Natomiast u niejakiego Atenagorasa, który pisał w drugiej połowie II wieku, znajdujemy obszerne analizy mające na celu wykazanie, że możliwe jest, aby człowiek po zmartwychwstaniu miał ciało zbudowane z tych samych elementów (cząstek), co za życia ziemskiego. Zmagając się z problemami, które powstały na skutek rozumienia zmartwychwstania jako reanimacji, Atenagoras opisuje procesy trawienia i to, co wówczas dzieje się z elementami cielesnymi. Wyjaśnia między innymi, że w przypadku kanibalizmu zjedzone cząstki człowieka nie mogą być na stałe wbudowane w ciało ludożercy, bo wtedy nie wiadomo, do kogo miałyby należeć po zmartwychwstaniu. Rozumienie zmartwychwstania jako ostatecznej reanimacji miało niewątpliwie wpływ na szczególną troskę chrześcijan o miejsce spoczynku swoich zmarłych. Dla niektórych nieznajomość miejsca spoczynku bliskiego zmarłego wiązała się z niepokojem o jego zmartwychwstanie. Mylenie zmartwychwstania z reanimacją owocuje również w dzisiejszych czasach przekonaniem niektórych, że grób zmarłego będzie miejscem jego zmartwychwstania. Zresztą nie brak obrazów, które tak właśnie przedstawiają wydarzenie zmartwychwstania: blade, wychudzone postaci podnoszą się ze swych grobów.
Jednym z przejawów wiary w zmartwychwstanie oraz w związek ciała ziemskiego ze zmartwychwstałym jest kult relikwii. Już w Kościele pierwotnym otaczano wielkim szacunkiem doczesne szczątki męczenników. W relikwiach świętych Kościół dostrzegał szczególną zapowiedź ostatecznego zwycięstwa Chrystusa w dniu paruzji i powszechnego zmartwychwstania. Ciała zmarłych świętych umieszczano pod ołtarzami, aby wskazać na związek ich życia, śmierci oraz nadziei na zmartwychwstanie z ofiarą Chrystusa. Niejednokrotnie jednak błędnie sądzono, że wartość relikwii bierze się stąd, iż w dniu zmartwychwstania staną się one częścią uwielbionego ciała świętego. Zapominano o nowotestamentalnej nauce o przemienionym ciele duchowym.
Stan przejściowy czy zmartwychwstanie w śmierci?
Z wiarą w zmartwychwstanie wiąże się problem tak zwanego stanu przejściowego. Tradycja bowiem każe nam sądzić, że w śmierci następuje oddzielenie duszy od ciała, po czym dusza podlega sądowi jednostkowemu i zostaje posłana do piekła, czyśćca lub nieba, gdzie oczekuje na zmartwychwstanie, czyli na nowe ciało. Stan przejściowy to właśnie oczekiwanie duszy na połączenie się ze swoim ciałem. Czy jednak można mówić o prawdziwym życiu bez ciała? W Nowym Testamencie da się dostrzec pewną ewolucję poglądów na ten temat. W pierwszym okresie panowało wśród chrześcijan przekonanie o szybkim nadejściu paruzji, czyli końca doczesnego świata, a zatem nie zajmowali się oni ewentualnym okresem przejściowym. W Pierwszym Liście do Tesaloniczan św. Paweł stwierdza: zmarli w Chrystusie powstaną pierwsi. Potem my, żywi [tak] pozostawieni, wraz z nimi będziemy porwani w powietrze, na obłoki naprzeciw Pana, i w ten sposób na zawsze będziemy z Panem (4, 16-17). Ale już na przykład w Liście do Filipian Paweł Apostoł zdaje się przyjmować jakieś istnienie poza ciałem w czasie pomiędzy śmiercią a zmartwychwstaniem: pragnę odejść, a być z Chrystusem, bo to o wiele lepsze; pozostawać zaś w ciele – to bardziej konieczne ze względu na was (1, 23-24). Z czasem ugruntował się pogląd, że choć wierni zbawieni zaraz po śmierci posiadają już pełnię życia w jedności z Chrystusem, to jednak zmartwychwstanie ciała pozostaje jeszcze kwestią przyszłości.
Niektórzy teolodzy dostrzegają w koncepcji stanu pośredniego nie objawioną prawdę wiary, ale jeden z możliwych, lecz niedoskonałych modeli sposobu realizacji Bożej obietnicy życia wiecznego. W konsekwencji proponują inne modele, jak na przykład koncepcję zmartwychwstania w śmierci. Hipoteza ta odwołuje się do biblijnego przekonania o nieusuwalnej jedności całego człowieka. Dusza ludzka nie byłaby tak naprawdę człowiekiem, lecz jedynie właśnie duszą człowieka. Jeśli zaś Boże obietnice dotyczą po prostu człowieka, to po tamtej stronie życia powinniśmy mieć do czynienia nie z „gołą” duszą, ale również z ciałem, co z kolei prowadzi do wniosku, że cielesne zmartwychwstanie jednostki dzieje się w momencie śmierci: człowiek zostawia doczesne szczątki i jednocześnie otrzymuje nowe ciało.
Zwolennicy hipotezy zmartwychwstania w śmierci – jak na przykład Donal Flanagan – proponują reinterpretację dogmatu o wniebowzięciu Matki Bożej. Ów dogmat stwierdza, że Maryja po zakończeniu ziemskiego życia została wzięta z ciałem i duszą do chwały niebieskiej. Zazwyczaj uważano, że sformułowanie to neguje jakiś pośredni stan osoby Maryi pomiędzy śmiercią a paruzją, a stwierdzano istnienie tego stanu w odniesieniu do wszystkich innych ludzi. Dlaczego by jednak nie popatrzeć na prawdę o wniebowzięciu w zupełnie innej perspektywie, a mianowicie jako na zapowiedź i obietnicę, że to, co stało się udziałem Maryi, jest przeznaczeniem każdego człowieka? Definicja o wniebowzięciu nie tylko nie wykluczałaby możliwości, że oprócz Matki Bożej inni zbawieni znajdują się już w ostatecznym stanie chwały podobnym do Jej stanu, ale – być może – to właśnie by sugerowała. Maryja – powiadają zwolennicy hipotezy zmartwychwstania w śmierci – nie jest w swym wniebowzięciu typem Kościoła w niebie, lecz jego uosobieniem, a zatem wyraża to, czym Kościół jest, a nie to, czym będzie. Skoro tak, to święci w niebie już cieszą się swym przemienionym, uwielbionym ciałem. Teolog Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie, jezuita, Luis Ladaria pisze o problemach „z ideą duszy oddzielonej, która według św. Tomasza nie byłaby człowiekiem ani nie stanowiłaby ja, a pomimo to cieszyłaby się – w ujęciu tradycyjnym – pełnym widzeniem Boga”. I konkluduje: „Stąd hipotezy zmartwychwstania zaraz po śmierci, które w różnych odmianach znalazły szerokie poparcie ze strony teologów, nawet tych najbardziej prestiżowych”.
Możemy zatem wyobrażać sobie, że święci dostępują obecnie niebieskiej chwały nie tylko w formie duszy, ale jako pełni ludzie, czyli w ciele przemienionym. Przy czym to ciało – choć jest niepowtarzalnym ciałem każdego z nich – nie stanowi niebiańskiej wersji ziemskiego ciała z jego fizjologią, ale jest ciałem duchowym, uformowanym dzięki mocy Ducha. I my zmierzamy ku takiemu stanowi. Warto o tym pomyśleć, kiedy cieszymy się lub smucimy naszym ciałem.