Gdy czytamy rozważania na temat ignacjańskiej obojętności, natrafiamy na ogół najpierw na wyjaśnienia, że pojęcie to może być mylące, skoro „potocznie kojarzy się raczej z bierną i chłodną postawą, z brakiem zaangażowania i entuzjazmu czy z minimalizmem”. Następnie objaśnia się również, że tego rodzaju postawy „są oczywiście dalekie od ideału życia i służby”, jaki przyświecał Ignacemu Loyoli1. Mimo wszystko mówi się o „obojętności”, szukając jednocześnie właściwego pojmowania tego pojęcia, zgodnie z intencją założyciela Towarzystwa Jezusowego.

W moich rozważaniach obieram inną drogę. Przecież „obojętność” jest słowem z języka polskiego, więc Ignacy, który pisał po hiszpańsku albo po łacinie, na pewno go nie stosował! W obu językach używał odpowiednio indiferentia lub indifferentia. Pojęcie to ma charakter negatywny, czyli neguje pewną postawę, którą można określić jako postrzeganie „różnicy” (differentia). Nie chodzi przeto najpierw o „obojętność”, ale o nierobienie czy pomijanie różnicy. Jaki to ma sens?

 Tło ignacjańskiego pojęcia

Pojęcie, o którym mowa, nie zostało „wymyślone” przez Ignacego. Badacze jego duchowości zauważają, że fragmenty Ćwiczeń, w których się pojawia – i to cztery razy w formie przymiotnika (hiszp. indiferentes) – zostały napisane później. Te części dzieła, korzystające wyraźnie z języka scholastyki, różnią się pod tym względem od najstarszych zapisów Ćwiczeń2. Innymi słowy, Ignacy włączył to pojęcie do swego dzieła, rozpoczętego jeszcze w Manrezie, dopiero w czasie studiów, które miały go przygotować do „pomocy duszom” w kapłaństwie. Nie dokonało się to w Alcali, gdzie święty rozpoczął studia filozoficzne, ponieważ w pismach Dominika Soto, Alberta Wielkiego i Lombarda, które były tam podstawą nauczania, nasze rozważane pojęcie nie występuje. Można je natomiast znaleźć w Sumie teologicznej św. Tomasza razem z innymi wyrażeniami, które stanowią ramę Pryncypium i fundamentu ignacjańskich Ćwiczeń. To prowadzi do założenia, że włączenie indiferentia do książeczki Ignacego nastąpiło w trakcie jego studiów na fakultecie teologicznym, w dominikańskim Kolegium św. Jakuba w Paryżu, czyli wtedy, gdy Ignacy studiował naukę Akwinaty. Nowe dokonanie Loyoli polegało na tym, że pojęcie stosowane w filozofii przeniósł on do duchowości, nadając mu tym samym dodatkowe znaczenie.

Przywołajmy krótko dwie wypowiedzi Tomasza, które mogły zainspirować Ignacego. Pierwsza dotyczy ludzkiej woli (voluntas) i związanej z nią konieczności. Tomasz uznaje zgodnie z Arystotelesem, że „wola w sposób konieczny lgnie do celu ostatecznego, którym jest szczęście”. W uzasadnieniu pojawia się argument, że „to, co w sposób naturalny i niewzruszalny [immobiliter] komuś przysługuje, winno być podstawą i początkiem [fundamentum et principium] wszystkiego innego”3. Zauważmy, że nie tylko występują tu pojęcia, których Ignacy użyje w Principium et fundamentum swojej książeczki, ale wskazana zostaje dalej granica naszej wolnej woli: możemy wybierać środki prowadzące do celu, ale nie sam cel, na który wola jest ukierunkowana w sposób konieczny ze swej natury; dlatego „pożądanie ostatecznego celu nie należy do tego, czego jesteśmy panami” (STh I, q. 82, a. 1 konkl.).

Druga kwestia rozważa działanie wolnej woli (liberum arbitrium): „wolność woli ma swobodę wyboru między dobrem a złem [indifferenter se habet ad bene eligendum vel male]” (STh I, q. 83, a. 2 konkl.). Podkreślone przeze mnie pojęcia łacińskie zapowiadają wyraźnie kontekst ignacjański: postawę „nierobienia różnicy” (indyferencji) w obliczu wyboru. Zauważamy, że polski przekład określa tę postawę jako „swobodę”, czyli wyraża negatywne pojęcie łacińskie (niezależność od dobra czy zła) pozytywnie: jako możliwą wolność wyboru między dobrem a złem. Ignacy rozszerza to spojrzenie, gdyż odnosi „nierobienie różnicy” do wszystkiego, co jawi się człowiekowi jako przedmiot wyboru dla jego wolnej woli.

O ile pojęcie, które św. Ignacy przeniósł do duchowości, mógł znaleźć w refleksji filozoficznej św. Tomasza, o tyle sama sprawa rozważana przez Ignacego występuje już u wcześniejszych autorów zajmujących się duchowością, na przykład u św. Bernarda z Clairvaux. Ten cysterski święty w swym komentarzu do Reguły św. Benedykta rozważa postawę woli, pisząc: „Drugi stopień pokory według Benedykta polega na nieprzywiązywaniu się do swej woli, nieszukaniu przyjemności w spełnieniu swych pragnień, ale na mówieniu razem z Panem: «Nie przyszedłem pełnić swoją wolę, ale wolę Tego, który mnie posłał»”4. Bernard opisuje następnie, że wola w obliczu rzeczy, co do których nie jesteśmy pewni, nie powinna się skłaniać w żadną stronę (pendeat inter utrumque) albo „przynajmniej nie powinna przywiązywać się zbytnio do żadnego z członów alternatywy”, lecz pozostawać w gotowości wyboru w tym kierunku, który wskazuje w końcu wola Boża. Współczesny badacz ignacjańskiej duchowości dodaje: „Także św. Ignacy używał najpierw obrazu wagi w równowadze, zanim znalazł wyrażenie indifferenter, które lepiej charakteryzuje wolną wolę”5.

To nie wszystkie przykłady, które zapowiadają problematykę rozważaną przez Ignacego w Ćwiczeniach. Inne wypowiedzi pojawiają się zarówno jeszcze wcześniej u starożytnych Ojców Kościoła, jak i w pismach średniowiecznych mistyków, zwłaszcza ze szkoły dominikańskiej. By jednak właściwie docenić te świadectwa, trzeba wreszcie przejść do ignacjańskiego pojmowania indyferencji w związku z problematyką wyboru stającego przed wolną wolą człowieka.