Reklama

Boże Narodzenie to święto, do którego Polacy są najbardziej przywiązani. Większość z nas nie wyobraża sobie, że można ten czas spędzić z dala od najbliższych, od stołu wigilijnego, szopki, choinki i opłatka. Pędzimy czasem przez pół świata, by w ten jeden dzień w roku być z rodziną, przyjaciółmi i bliskimi sercu. Wypełnia nas dziecięca radość. Mamy większą potrzebę dzielenia się z innymi. Zapominamy o tym, co złe. Nie chowamy urazy. Kiedy łamiemy się opłatkiem, niejednemu z nas kręci się łza w oku. Już w samym słowie „wigilia” kryje się urok, pamięć dzieciństwa, rodzinnego domu, ciepła i wzruszenia.

 

Nasze wigilijne powroty do domu są powrotem do korzeni. Przypominamy sobie czas, w którym mama i babcia kręciły się po kuchni, przyrządzając wigilijne potrawy. Pamiętamy zapach choinki i pastowanych podłóg oraz tatę z dywanem na plecach. Biały obrus, sianko, blask świeczek, odbijający się w kolorowych bombkach na choince. W takich momentach chcemy, by każde święta były jak te z naszych wspomnień. Chcemy zachować tradycję, bo czymże jest nasza tożsamość bez tradycji i pamięci?

Każdy z nas wie, że Święta Bożego Narodzenia to 12 potraw wigilijnych, choinka, sianko, opłatek, prezenty, zwierzęta mówiące ludzkim głosem, pasterka, kolędnicy i kolędy. Ale czy potrafimy powiedzieć, skąd wzięły się w naszych domach te zwyczaje. Dlaczego potraw jest dwanaście? Skąd wzięło się sianko pod obrusem? Dla kogo pozostawiamy dodatkowe nakrycie na wigilijnym stole? Zapraszam na małą podróż do przeszłości. Zajrzyjmy w okna naszych dziadków i przypomnijmy sobie ich opowieści związane z wigilią, maleńkim Jezuskiem, Herodem, pastuszkami, Trzema Królami. Wsłuchajmy się w słowa kolęd i pastorałek…

 

Czas pełen cudów

 

Boże Narodzenie przypadało na okres przesilenia zimowego. W wielu kulturach agrarnych było początkiem nowego roku. Etnografowie podają, że najprawdopodobniej w tym czasie poganie obchodzili dwa ważne dla nich święta: początek cyklu wegetacyjnego i zaduszkowe – wierzono, że dusze zmarłych przodków pomagają żyjącym, zapewniają obfite zbiory rolnikom, i chronią zwierzęta przed chorobami i urokami.

W dawnej Polsce czas Świąt Bożego Narodzenia nazywano Godami lub Godnimi Świętami. Trwały one od wigilii do Trzech Króli (6 stycznia). Wedle tradycji wigilia kończyła stary i rozpoczynała nowy rok. Podczas świąt Bożego Narodzenia wszystko było niezwykłe: potrawy, dom, obejście, zwyczaje i obrzędy.

Z nocą wigilijną – najdłuższą nocą w roku – były związane różne wierzenia: że rozstępuje się ziemia i ukazuje ukryte w sobie skarby, że zakwitają kwiaty, a drzewa wydają owoce, że w lesie uśpione zwierzęta i owady budzą się z zimowego snu, by uczcić narodzenie Jezusa. Według legend, wszystkie te cuda mogli zobaczyć jedynie ludzie o dobrych i czystych sercach.

Wigilia była też dniem, który decydował o całym nadchodzącym roku. Mówiono: jaka Wigilia, taki cały rok. Dlatego w wigilię nie wolno było się kłócić, pożyczać pieniądze, długo leżeć w łóżku, a przed samą wieczerzą należało darować sobie grzechy i pojednać się z bliźnimi.

 

Przygotowania do Wigilii

 

Wszystkie prace w gospodarstwie oraz domu należało zakończyć nim na niebie zapłonęła pierwsza gwiazda. W wigilię każdy gospodarz szczególnie dbał o obejście. Pilnował, by stajnia i bydło były wyczyszczone. Kład świeżą posciółkę. Wszystkie zwierzęta musiały być również nakarmione przed wieczerzą.

W chłopskich chałupach i w szlacheckich dworach w kącie stawiano snop żyta, który miał zapewnić dobre zbiory w nadchodzącym roku i był pamiątką narodzenia Dzieciątka w stajennym żłobie.

Wincenty Pol w „Pieśni o domu naszym” pisał:
„Jak obrządek każe dzienny,
Snopy wnosi sam gumienny;
Bo trza chleba do wesela –
W pamięć żłobu Zbawiciela, –
I po kątach snopy stawi
I coś z cicha błogosławi.”

Dziad – czyli snop zboża stał nietknięty w kącie do św. Szczepana (26 grudnia) w niektórych regionach Polski aż do Nowego Roku. W izbie stół nakrywano białym lnianym obrusem, pod obrus wkładano siano, na stole kładziono owies. Na talerzykach bądź gałązkach jedliny gospodynie kładły opłatek. Owies leżący na stole święciło się w dzień św. Szczepana.

Tradycyjnymi ozdobami świątecznymi w Małopolsce były podłaźniczki i pająki zwane również rajskim sadem lub bożym drzewkiem, wiechą – chroniły one dom przed chorobami i nieszczęściami. W czasie świąt polskie domy zdobiły zielone gałązki jodły, smreku (świerku) lub sosny, uważane za symbol życia, zdrowia i dobrobytu. Gałązkami ozdabiano domy, płoty, drzwi domostw, wrót obór i stodół.

Podłaźniczkami były odcięte czubki jodły lub świerka, które zawieszano nad wigilijnym stołem. Gospodyni z dorosłymi córkami ozdabiały podłaźniczkę jabłkami, złoconymi orzechami, łańcuchami z główek lnu i opłatkami wycinanymi w różne wzory. Pośrodku wieszano tak zwany „świat” – czyli kulistą lub graniastą konstrukcję sklejaną z opłatków.

Choinka jest zwyczajem, który do Polski „przywędrował” z Niemiec w XIX wieku. Z początku gościła w miastach. Na wieś dotarła dopiero w okresie międzywojennym.