Reklama

Niektóre odrzucenia mogą nie sprawiać nam wcale kłopotu, niemniej niektóre – zwłaszcza odrzucenia przez znaczące dla nas osoby – mogą nas całkiem porazić i załamać. Nie bądź też skłonny naiwnie myśleć, że możesz zyskać aprobatę wszystkich.

Uzależnienie od aprobaty

 

Strach przed odrzuceniem może także prowadzić nas do odstąpienia od tego, kim rzeczywiście jesteśmy. Niektórzy stają się wręcz nałogowo uzależnieni od aprobaty. U źródeł lęku przed odrzuceniem znajduje się przeświadczenie, że „jeśli ktoś wyrazi swą dezaprobatę wobec mnie, to stanie się coś strasznego”. Przekonania tego typu wzmacniane są przez niesłuszne rozumowanie: „Jeśli ktoś dezaprobuje moją osobę, to z tego wynika, że coś ze mną nie tak; a mój defekt sprawi, że i inni ludzie także nie będą akceptować mojej osoby”.

Taka jest cena, którą płaci się za uzależnienie od aprobaty i akceptacji innych ludzi. Rachunek do zapłaty zawiera jeszcze nadwrażliwość na subiektywne opinie innych. Inni ludzie zaś mogą wykorzystywać twe przewrażliwienie i źle cię traktować, co wywoła u ciebie intensyfikację uczuć odrzucenia. Kolejnym nieprawdziwym przekonaniem, utrzymywanym przez uzależnionych od aprobaty, jest: „Jeśli jestem zaakceptowany przez innych i nie odrzucony, będę zadowolony i szczęśliwy. Moje życie będzie udane”. Doświadczenie aprobaty nie gwarantuje jednak stałego poczucia spełnienia. Akceptacja, która jest wynikiem chwilowego układu lub przypadku szybko staje się niewystarczająca, natomiast strach przed odrzuceniem pojawia się wnet z powrotem i jest zwykle bardziej intensywny.

W rzeczywistości wszyscy posiadamy mniejszą lub większą potrzebę aprobaty, a jej intensywność zmienia się często. Niektóre odrzucenia mogą nie sprawiać nam wcale kłopotu, niemniej niektóre – zwłaszcza odrzucenia przez znaczące dla nas osoby – mogą nas całkiem porazić i załamać. Nie bądź też skłonny naiwnie myśleć, że możesz zyskać aprobatę wszystkich.

 

Przymus przypodobania się

 

Strach przed odrzuceniem pociąga nas czasem do wysiłków przypodobania się ludziom, zwracania na siebie uwagi lub do skandalicznych albo ekscentrycznych zachowań. Podejmując takie postawy stawiamy się sami w sytuacji wiodącej ku odrzuceniu. Jesteśmy wtedy całkowicie pod wpływem naszych potrzeb, które wypychają nas w stronę ludzi. Jednocześnie rozwijamy w sobie lęk przed innymi. Boimy się wyrażać niepopularne lub oryginalne opinie ze strachu przed wywołaniem sporu.

Ludzie starający się przypodobać odpowiadają w charakterystyczny, miły dla słuchającego, sposób – zwany też przymusem uległości. Gniew i wściekłość, zmagazynowane w ludziach, którzy zawsze starają się podobać innym, mają swe źródło w powtarzających się wciąż kompromisach i odrzuceniach i poszukują sposobu odreagowania Wielu ludzi, przyjmujących takie postawy, z którymi się spotykam, zdaje sobie sprawę, że musi być lepszy sposób na radzenie sobie z odrzuceniem niż ten, który wybrali.

 

Człowieka który postępuje według zamiaru przypodobania się innym, można określić mianem „dobry człowiek”. Będzie on zawsze postępował po koleżeńsku, będzie ustępliwy, będzie czynił uprzejmości na lewo i na prawo, by zagwarantować sobie akceptację. Jednakże zaspokojenie jego własnych potrzeb staje się niemożliwe, gdyż „dobry człowiek”, w poszukiwaniu akceptacji, mało ma czasu dla samego siebie. Zmagania, jakich wtedy doświadcza, opisane są przez Elizabeth Skoglund następująco:
„Czasami tak bardzo się staramy, by nas zaakceptowano, że usiłujemy podobać się wszystkim. Usiłujemy dokonać rzeczy nie tylko niemożliwej, ale również prowadzącej nas do uczuć samoodrzucenia, gdyż nie byliśmy wierni temu, w co rzeczywiście wierzymy. To właściwie nie odrzucenie sprawia nam najwięcej bólu, lecz raczej to, co o odrzuceniu myślimy, oraz jak myślimy o samym sobie. Gdy wybierzemy sposób bycia, który określilibyśmy jako wierność względem Boga, odrzucenie w tym wypadku będzie bolesne, lecz nie będzie mogło nam szkodzić ani wypaczać prawidłowego obrazu samego siebie”.