Reklama

Trwać stale przy imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, tak aby serce pochłonęło Pana, a Pan serce, i żeby te dwie siły się zjednoczyły. Nie dokona się tego jednak w kilka dni; wymaga to wielu lat i długiego czasu. Potrzebny jest bowiem wielki i długotrwały trud, aby wypędzić wroga i żeby mógł w nas zamieszkać Chrystus.

 
Od dnia, w którym usłyszeliśmy o was, nie przestajemy za was się modlić i prosić /Boga/, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli, w całej mądrości i duchowym zrozumieniu, abyście już postępowali w sposób godny Pana, w pełni Mu się podobając, wydając owoce wszelkich dobrych czynów i rosnąc przez głębsze poznanie Boga. Niech moc Jego chwały w pełni was umacnia do /okazywania/ wszelkiego rodzaju cierpliwości i stałości. Z radością dziękujcie Ojcu, który was uzdolnił do uczestnictwa w dziale świętych w światłości. On uwolnił nas spod władzy ciemności i przeniósł do królestwa swego umiłowanego Syna, w którym mamy odkupienie – odpuszczenie grzechów (Kol 1, 9-14).
 
Chciałbym podkreślić, jak ważna jest modlitwa prośby. Zachęcają do tego te słowa św. Pawła: Od dnia, w którym usłyszeliśmy o was, nie przestajemy za was się modlić i prosić Boga, abyście doszli do pełnego poznania Jego woli (Kol 1,9). Czy nie uderza nas zarówno treść Pawłowej prośby w intencji Kolosan, jak i stałość, z jaką prośba ta jest wypowiadana? I czy to, jak wytrwale prosi Boga św. Paweł o dary dla Kolosan, nie kwestionuje twierdzenia, że proszenie Boga nie jest aż tak ważne; i że do rozkwitu życia duchowego wystarczy dobrze poznać prawdy wiary i podjąć trafne postanowienia? Nauczanie Jezusa jest w tym względzie jasne: warunkiem duchowego rozwoju i integralnym „elementem” zbawczych odniesień jest wołanie o pomoc do Pana i ufne proszenie Ojca o różne Jego dary. Nie doceniać modlitwy prośby i nie praktykować jej – to stracić wiele łask, które są do niej przywiązane.
 

Biedni i wzięci w obronę

 
O ogromnym znaczeniu modlitwy prośby winniśmy pamiętać zwłaszcza wtedy, gdy „olśniewa” nas i przytłacza gorzka prawda onaszej wielkiej biedzie i bezradności w zaradzaniu jej, a także w bronieniu się przed wielorakimi zagrożeniami. Głębsze poznanie swej sytuacji wywołuje w nas trwogę i poczucie zagubienia. Szukając pomocy, natrafiamy na różne środki zaradcze. Niektóre z nich pomagają tylko do pewnego stopnia, inne są złudne i szkodliwe. Ważne jest, byśmy nie pominęli rady Jezusa – naszego Zbawiciela.
 
Jezus radzi nam, żebyśmy w trudnych sytuacjach wołali ufnie do Boga Ojca i prosili Go o pomoc. Odpowiedź wszechmocnego i dobrego Boga Ojca może być jedynie pozytywna (choć niekoniecznie zgodna z naszymi oczekiwaniami i wyobrażeniami). Pięknie mówi o tym Jezus w przypowieści o ubogiej wdowie i niesprawiedliwym sędzim, który udziela jej pomocy.
 
Jezus przekonuje uczniów, że i oni tym bardziej „powinni modlić się i nie ustawać” oraz liczyć na to, że Bóg na pewno weźmie ich w obronę, skoro wołają do Niego dniem i nocą.
 
W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi. W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: Obroń mnie przed moim przeciwnikiem. Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie przychodziła bez końca i nie zadręczała mnie. I Pan dodał: Słuchajcie, co ten niesprawiedliwy sędzia mówi. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę (Łk 18,1-8).
 
Biedna wdowa, mocno zagrożona przez jakiegoś przeciwnika, znalazła pomoc u „niesprawiedliwego sędziego”. My – wołając do Boga w sytuacji różnych zagrożeń – znajdziemy ją tym pewniej u Boga Ojca, który jest Sprawiedliwy, Wszechmocny i Miłosierny.
 

Radykalnie zagrożeni

 
Wszyscy wcześniej czy później zdajemy sobie sprawę, że bytowanie na ziemi wiąże się z wieloma zagrożeniami i niebezpieczeństwami. Oprócz mniejszych i większych zagrożeń musimy liczyć się z tym jednym radykalnym. Autorem tego zagrożenia jest przeciwnik Boga i człowieka – Szatan i liczne złe duchy. Gdyby nie potężne i łaskawe działanie Boga Zbawiciela, który bierze nas ludzi w obronę (także i wtedy, gdy Go o to nie prosimy), to wszyscy zostalibyśmy zniszczeni. Więcej, ludzka historia „nie dotrwałaby” do naszego pokolenia. Już dawno pochłonęłyby ludzi żywioły nienawiści, niepohamowanej zaborczości, a także strachu, beznadziejności i rozpaczy.
 
Ogrom zła i zagrożeń, które spadają na ludzką rodzinę, jest czymś, niestety, nazbyt realnie doświadczanym. Każdy człowiek, czy chce, czy nie chce, staje wobec radykalnego zagrożenia skutkami grzechów własnych i cudzych, a także poczuciem bezsensu, cierpieniem (nieraz o ogromnym natężeniu) i śmiercią.
 
Święty Paweł nie ma wątpliwości, że uderzają w człowieka potężne i złe moce. Nie toczymy bowiem walki przeciw krwi i ciału, lecz przeciw Zwierzchnościom, przeciw Władzom, przeciw rządcom świata tych ciemności, przeciw pierwiastkom duchowym zła na wyżynach niebieskich (por. Ef 6, 12). To przez ich zawiść weszła śmierć i wszelkie cierpienie w nasz świat (por. Mdr 2, 24). Nie powinniśmy mieć złudzeń, że demoniczne moce nieustannie dążą do tego, by nas, ludzi, przede wszystkim skłócić z naszym Stwórcą i odwieść od Niego na zawsze. A po zniszczeniu ufnej więzi z Bogiem już łatwo i niejako samoczynnie dokona się fatalna destrukcja pozostałych ważnych relacji: z sobą samym, z naszymi bliźnimi i światem przyrody.
 
 

Prosić, prosić…

 
Święty Ignacy Loyola, autor wielkiej medytacji o Dwóch sztandarach i niezwykle trafnych Reguł o rozeznawaniu duchów (Ćwiczenia duchowne, numery 136-147, 313-336), ma wielką jasność co do duchowej sytuacji człowieka. Nie żywi złudzeń.
 
Wie doskonale, że Prawdziwemu Życiu, które daje Bóg, Lucyfer przeciwstawia kuszące namiastki, których kresem jest rozpacz i śmierć. Jego wroga taktyka wymierzona w nas jest przy tym podstępna i wyrafinowana.
 
Święty Ignacy Loyola, „człowiek, który widział wszystko” dzięki wielkim darom mistycznym, jest też człowiekiem znającym ważność i skuteczność modlitwy prośby. To dlatego w metodę Ćwiczeń duchownych wpisał modlitwę prośby jako jeden z najbardziej stałych elementów. Każdą medytację i kontemplację ewangeliczną każe poprzedzać prośbą o to, aby wszystkie nasze zamiary, decyzje i czyny zmierzały w sposób czysty do służby i chwały Boskiego Majestatu (por. ĆD 46).
 
Treść tej zwięzłej i fundamentalnej prośby stale powraca i przypomina rekolektantowi, jak ważne jest przezwyciężanie egocentryzmu i stawanie się człowiekiem prawdziwie religijnym, teocentrycznym. Odprawiający rekolekcje kilka razy na dzień prosi Boga o to, by mógł naprawdę – w całej swej świadomej aktywności – wyrywać się z siebie i przechodzić w Boga. I Bogu wszystko przyporządkowywać jako Najwyższemu Dobru. Jemu wszystko dedykować. Z Nim we wszystkim współdziałać. Na początku każdej medytacji i kontemplacji ewangelicznej jest też drugi stały element, który akcentuje znaczenie prośby. Jest to właśnie prośba o owoc danej medytacji czy kontemplacji. Oczywiście, ufne prośby mogą spontanicznie powracać także w trakcie medytacji. Powinny też (na ogół) powrócić w serdecznej rozmowie, która kończy medytację czy ewangeliczną kontemplację.
 
Kto zna medytację św. Ignacego Loyoli o Dwóch sztandarach i jego Reguły rozeznawania duchów, niech zapyta siebie, czy pielęgnuje trzeźwe (nieulegające presji różnorakich „politycznych poprawności”) odczytywanie zjawisk i prądów myślowych w obecnej kulturze i cywilizacji.
 
Czy gotowi jesteśmy bez wygodnych retuszów widzieć duchową walkę, w którą zostaliśmy nieuchronnie włączeni? Ta duchowa walka toczy się wokół nas, a także w nas i o nas – o głębię naszych serc.
 
Co czynimy, by szala zwycięstwa przechylała się coraz bardziej na stronę Jezusa Chrystusa? Czy trwamy przy Imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, by okazać się zwycięzcami – dzięki Niemu? W tym miejscu warto przypomnieć żarliwe i pełne duchowego realizmu wezwanie św. Jana Chryzostoma: „Zaklinam was, bracia, nigdy nie odstępujcie od reguły modlitwy ani jej nie zaniedbujcie… Jedząc i pijąc, w domu lub podróży, czy w trakcie jakiejkolwiek czynności, mnich powinien stale wołać: Panie, Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną Imię Pana naszego Jezusa Chrystusa, zstępujące w głębiny serca, pokona węża władającego pastwiskami serca, wybawi naszą duszę i przywiedzie ją do życia.
 
Trwajcie więc stale przy imieniu Pana naszego Jezusa Chrystusa, tak aby serce pochłonęło Pana, a Pan serce, i żeby te dwie siły się zjednoczyły. Nie dokona się tego jednak w kilka dni; wymaga to wielu lat i długiego czasu. Potrzebny jest bowiem wielki i długotrwały trud, aby wypędzić wroga i żeby mógł w nas zamieszkać Chrystus”. Czy nasze serca dostatecznie intensywnie pochłaniają Pana, a Pan nasze serca?
 
Powinniśmy być długodystansowi, gdyż całkowite wypędzenie wroga z pastwisk serca wymaga wiele trudu i czasu. Tego dzieła nie dokonuje się w kilka dni; potrzeba na to „wielu lat i długiego czasu”. Zachęta Jana Chryzostoma niewątpliwie zbieżna jest z naleganiem Jezusa, by nieustannie się modlić i czuwać, aby nie ulec pokusie (por. Mt 26, 41). Pielęgnowanie ducha nieustannej modlitwy „pozwala” Bogu chronić nas i ocalać przed wyrafinowanym i złośliwym uwodzeniem demonów.
 

Jezus woli suknię żebraczki

 
Na koniec z radością przytoczę słowa, które Jezus skierował do francuskiej mistyczki, Gabrieli Bossis. (Była ona także znakomitą aktorką). Gabriela, będąc pewnego razu w kościele, pyta Jezusa: „Panie, jak Ci się podoba moja suknia? (Myślałam o szacie mej duszy)”.
 
„To suknia żebraczki i wolę ją od innych, bo daje Mi okazję, by dać ci jałmużnę. Wszystko, co ci daję, oddaj innym. A Ja cię wzbogacę i rozpoznają w tobie kogoś nieudolnego, uratowanego. Nie będzie w tobie żadnej dumy, ponieważ wszystko otrzymałaś ode Mnie. […] Tak lubię obdarowywać cię. Próbuj polubić proszenie. Oblecz się duchem uciekania się do mojej pomocy. Chciałbym, aby to trwało bezustannie, bo jesteś bezustannie nędzna. Może nie dostrzegasz tego. Na pewno nie znasz mego wielkiego pragnienia przechwycenia twego wołania o pomoc. Dałoby Mi to dowód, że ufasz bardziej Mnie niż sobie. Zniszcz swe dawne nawyki małych porywów. Wejdź na drogę płomieni. Czy nie jest ona odpowiednia dla oblubienicy? Nie obawiaj się żyć żarliwością. Proś Mnie o to. Niech to będzie nowa droga, jakby nieoczekiwana. Na początku będziesz zdziwiona, zmartwiona, cierpiąca. Wspomnienie twej przeszłości bez ognia zasmuci cię i jednocześnie rozraduje. Powiesz tak jak apostołowie w dniu zesłania Ducha Świętego: Czym byłam, a czym się stałam! Ale ty nic nie możesz, błagaj Mnie. Czy umiesz błagać? Wchodzisz w moje serce, myślisz o jego dobroci. Myślisz o swoim ubóstwie i wzdychasz czule, miłośnie, wiedząc, że moje serce słucha cię i drży z radości. Bo Ja mogę dać ci drogę żarliwości, płomieni i światła. Wszystko, co ci daję, oddawaj innym”
 
Jak widać, Jezusowa perswazja jest pełna miłości, uroku i subtelności. Pozwólmy, by słowa Jezusa wzruszyły nas, przekonały i przyczyniły się do dobrego nawyku proszenia często i o wiele. Kropką nad i niech będą słowa Jezusa, które usłyszała św. Katarzyna Merici, gdy Jezus wyjaśniał jej, dlaczego to nieraz wygasa powoli żar dusz poświęconych Bogu: „Brakujących im łask dobrowolnie się pozbawiły, przez to, że o nie prosiły, nie szukały ich i nie pragnęły. Chcąc im ich udzielić, czekałem tylko na to, żeby ich gorąco pragnęły i usilnie o nie prosiły. Nie darowuje się pereł i kosztowności tym, którzy nie znają ich wartości. I Ja także nie udzielam mych łask i darów tym, którzy nie umieją ich docenić. Obdarzam nimi jedynie te dusze, które bardzo ich pożądają, nie ustając w swych prośbach dniem i nocą”.
 
Czego ja pragnę codziennie najbardziej? I o co codziennie proszę? Czy dotyczy to może tylko zdrowia, mojego i moich bliskich? Jaka żarliwość towarzyszy nam przy (zapewne codziennym, wielokrotnym) wypowiadaniu siedmiu wielkich próśb z Modlitwy Pańskiej Ojcze nasz?.
 

Tekst pochodzi z książki ks. Krzysztofa Osucha SJ, Bóg tak wysoko Cię ceni