|
Gdyby osoba skrzywdzona szukała rozwiązywania problemu zranień wewnętrznych jedynie w rozmowie z kierownikiem czy terapeutą, byłaby to właściwie pewna forma psychoanalizy, która – bez głębszego duchowego zaangażowania – mogłaby go hamować w rozwoju. Jeżeli przedłużającej się psychoanalizie nie towarzyszy osobisty wysiłek duchowy, to istnieje niebezpieczeństwo przejęcia przez „pacjenta” postawy psychoanalityka. Nieustanna autopsychoanaliza oraz psychoanaliza sytuacji innych bywa wówczas traktowana jako pewien „sposób na życie”. Nie kończąca się analiza psychologiczna staje się ucieczką od rzeczywistego zaangażowania się w pokonanie problemów oraz w prawdziwą odmianę swojego życia. Wraz z uważnym słuchaniem kierownik powinien zachęcać zranioną osobę do wypowiadania wszystkich bolesnych doświadczeń życiowych przed Bogiem. W ten sposób autopsychoanaliza spontanicznie przemienia się w modlitwę. W procesie uzdrowienia wewnętrznego to przede wszystkim Pan Bóg ma być Tym, na kogo osoba zraniona „przenosi” całe swoje cierpienie i od kogo oczekuje uzdrowienia i wyzwolenia. Wypowiadanie bolesnych uczuć w kierownictwie duchowym jest jedynie przygotowaniem, by móc je wypowiadać z większą jasnością i wolnością wewnętrzną przed Bogiem. Takie właśnie stawanie przed Stwórcą, ostatecznym źródłem życia, prowadzi zranionego do uzdrowienia wewnętrznego. Tylko sam Pan Bóg może „przekonać” osobę zranioną, iż jej życie ma sens także wówczas, gdy czuje się ona skrzywdzona, ograniczona i pełna słabości. Modlitwa jest istotnym miejscem, w którym dokonuje się prawdziwe uzdrowienie wewnętrzne. Cóż bowiem człowiek skrzywdzony może zrobić ze swoimi bolesnymi emocjami: żalem, poczuciem krzywdy, odczuciem gniewu, urazy, niepewnością siebie, zagubieniem, bezradnością i wszystkimi innymi negatywnymi przeżyciami, które go dręczą? Komu może je powierzyć? Kto gotów jest przyjąć cały bagaż jego trudnych doświadczeń? Słowo Boże, którego człowiek słucha z otwartością, odpowiada mu na wszystkie najtrudniejsze pytania życiowe. Ono doprowadza osobę zranioną do najgłębszego źródła uzdrowienia wewnętrznego – do ojcowskiej miłości Boga, która objawiła się w Jezusie Chrystusie. W trakcie systematycznie prowadzonego kierownictwa duchowego kierownik może proponować penitentowi medytacje tekstów biblijnych, które pomogłyby mu lepiej poznać głębię jego zranienia oraz głębię miłosierdzia i łaski, którą ofiaruje mu Bóg Ojciec w Chrystusie. Szczególnie owocna może być medytacja nauczania Jezusa o przebaczeniu i pojednaniu oraz rozważanie cudów uzdrowienia. W chwilach szczególnie trudnych dla penitenta kierownik duchowy może mu podpowiadać rozważanie męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa, poprzez które zbawia On wszystkich – krzywdzących i skrzywdzonych. Utożsamienie się z Jezusem skrzywdzonym, oskarżonym, wyśmianym, poniżonym, niesprawiedliwie skazanym na śmierć, wiszącym na krzyżu – może stać się dla osoby, która bardzo cierpi z powodu swojego skrzywdzenia, źródłem umocnienia i pociechy. |
Teraz dopiero osoba skrzywdzona gotowa jest naprawdę dotknąć centralnego nerwu całej choroby: swojej zranionej ambicji, zranionej pychy. Na tym etapie uzdrowienia z poczucia skrzywdzenia konieczna jest duchowa walka, zmaganie wewnętrzne, które ma doprowadzić do jednoznacznej decyzji ukorzenia się przed Bogiem i otwarcia się na Jego miłosierdzie. Osoba skrzywdzona winna więc z jednej strony podjąć wielką pracę, trud i walkę wewnętrzną, aby przekroczyć stan skrzywdzenia, z drugiej zaś powinna liczyć na łaskę Boga. Bez tej jednoznacznej decyzji proces uzdrowienia wewnętrznego może zostać zahamowany. Bez głębokiego zaangażowania duchowego wcześniejsze „olśnienia” o charakterze psychologicznym okazują się zwykle mało skuteczne. Nawrót „starych emocji” skrzywdzenia, żalu, lęku i gniewu sprawi, iż skrzywdzony łatwo zapomina o swoich niezwykłych psychologicznych odkryciach. Wielu nie wchodzi w proces uleczenia wewnętrznego właśnie dlatego, iż nie chce zdecydować się na wewnętrzne ukorzenie się przed Bogiem, przed sobą i przed bliźnimi. Nie chce poczuć się biednymi, potrzebującymi miłosierdzia Boga. Ludzie ci odbierają miłosierdzie ludzi i Boga jako zagrożenie własnego poczucia godności i potwierdzenie własnej słabości. Człowiek głęboko zraniony przez rodziców, ale jednocześnie wewnętrznie bardzo dumny, koloryzuje nieraz własne trudne dzieciństwo, dopatrując się w nim jedynie pięknych przeżyć. Pozwala mu to uratować – we własnych oczach – poczucie dumy i wielkości: „Jeżeli mój ojciec był taki wspaniały, to i ja jestem taki jak on. Jeżeli moja matka tak bardzo mnie kochała, to i ja kocham wszystkich”. Za podtrzymywanie swojej dumy osoba zraniona płaci bardzo wysoką cenę: jest nią wewnętrzna sztywność, drażliwość na swoim punkcie, a przede wszystkim uczuciowe zakłamanie. Zraniona ambicja nie pozwala bowiem być szczerym wobec siebie i odczytywać rzeczywistości własnej i cudzej taką, jaką ona jest. Osoba żyje wówczas w jakimś wewnętrznym przymusie zniekształcania rzeczywistości własnego życia i życia innych. Podtrzymując swoją chorą ambicję, rezygnuje tym samym ze spontaniczności w relacjach z innymi oraz z wewnętrznej wolności, która pozwala doświadczać pokoju i radości życia. Człowiek podtrzymujący swoją dumę żyje w stanie nieustannej „gotowości bojowej”, ponieważ patrzy na cały świat przez pryzmat zagrożenia. Zasadniczy przełom w uzdrowieniu dokonuje się dzięki przyznaniu się do swojej bezradności i ubóstwa oraz dzięki uznaniu swojej zranionej ambicji. Dostrzeżenie w sobie pokusy pychy jest wewnętrznym upokorzeniem się przed Bogiem; jest aktem skruchy i uniżenia się przed Stwórcą; jest powierzeniem się Jego łasce. Właśnie to wewnętrzne doświadczenie, które ma charakter duchowy i moralny, jest przełomowe w procesie uzdrowienia. Jeżeli nawet sam proces uzdrowienia trwa nieraz kilka lat, to jednak po doświadczeniu powierzenia siebie i swojego skrzywdzenia Bogu nie ma już w zasadzie powrotu do przeszłości. Lęk, gniew, rozżalenie, pragnienie zemsty mogą jeszcze wielokrotnie powracać, ale odczucia te nie stanowią już zagrożenia. Nie mają one już bowiem w sobie niszczącej siły, ponieważ zostały oczyszczone z chorej ambicji. |
Pierwszym owocem wewnętrznego ukorzenia się przed Bogiem jest pragnienie żarliwej i gorącej modlitwy. Cechuje ją nieraz determinacja ewangelicznego ślepca: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! (Łk 18,38). Modlitwa ta nie jest już tylko – jak miało to miejsce na początku – „opowiadaniem” Panu Bogu o swoich cierpieniach i udrękach, o doznanych krzywdach i zranieniach, ale jest wielkim błaganiem o nieskończone miłosierdzie Boga, jest dziecięcym otwarciem się na Jego łaskę. Człowiek upokorzony wewnętrznie łaknie przede wszystkim miłosierdzia. Zdaje sobie bowiem sprawę, iż wraz z nim doświadczy w pełni pocieszenia, nadziei i pokoju serca. Podobnie jak samo doświadczenie zranienia ma indywidualny charakter, tak i modlitwa z nim związana. Zdarza się, iż zraniony niemal natychmiast doznaje głębokiego pocieszenia i uspokojenia. Niekiedy łączy się z tym także odczucie wewnętrznego rozluźnienia, spontaniczności i wewnętrznej wolności. Obawa o siebie, rozżalenie i gniew rozpływają się jak mgła poranna. Sam człowiek zraniony dziwi się sobie i temu, co się z nim dzieje. Uwolnienie od krzywdy dokonuje się wręcz namacalnie. Z doświadczenia pocieszenia i wolności wewnętrznej rodzi się potrzeba pojednania się z ludźmi i z Bogiem. Człowiek doświadcza nieraz także wielkiej wdzięczności wobec Boga. Samo zranienie bywa wówczas odbierane jako łaska, dar, który pomaga głębiej otworzyć się na Boga i Jego miłosierdzie. Osoba zraniona przeczuwa także, iż jej wewnętrzne cierpienie może stać się bolesną okazją do większego uwrażliwienia się na ludzi cierpiących. Całe to przeżycie jest odbierane nieraz jako jeden wielki cud wewnętrzny. Zmianę tę zauważają niekiedy także osoby, z którymi człowiek ten żyje na co dzień. I chociaż to doświadczenie jest pewną „chwilą” pocieszenia (dłuższą czy krótszą), to jednak „ta jedna chwila” wywiera często zasadniczy wpływ na całe życie. Nawroty lęku, rozżalenia, gniewu i złości mają od tej chwili inny charakter. Odbierane są przede wszystkim jako pokusa, „najazd wroga”, z którym trzeba nieustannie walczyć. Ta pierwsza wygrana walka wewnętrzna daje człowiekowi nie tylko wiarę w łaskę Boga, ale także wiarę w skuteczne jej wykorzystanie przez człowieka. |
Strony: 1 2
|