III. CZŁOWIEK Z USCHŁĄ RĘKĄ (Mk 3, 1-5)
Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschłą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka, który miał uschłą rękę: Stań tu na środku! A do nich powiedział: Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego czy coś złego? Życie ocalić czy zabić? Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy wkoło po wszystkich z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serca, rzekł do człowieka: Wyciągnij rękę! Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa.
Tekst mówi o uzdrowieniu człowieka z uschłą ręką. Ręka jest symbolem mocy, energii. Uschła ręka natomiast jest symbolem niemocy człowieka. Ręka, którą powinien wyciągać, podać, która tworzy kontakt z innymi ludźmi nie jest właściwie ukształtowana. Człowiek z uschnięta ręką nie jest w pełni człowiekiem, jest osłabiony, bierny, nie może działać, postępować samodzielnie, aktywnie.
Spróbujmy odnaleźć siebie w tym obrazie. W naszym życiu duchowym doświadczamy takiej niemocy. Wiele rzeczy widzimy, jaśniej, wyraźniej, głębiej, pragniemy zmienić, uporządkować, nadać nowy kierunek, a z drugiej strony coś nas blokuje. Doświadczamy własnej słabości, bezradności. Boimy się chwilowego bólu, niepewności, trudu przemiany. I wolimy pozostać uschli, niż otworzyć się na cud uzdrowienia.
Co powoduje we mnie opór wewnętrzny? Co mi przeszkadza w pełnej odpowiedzi Bogu? Jakie obszary mego życia uschły i wymagają dotknięcia Jezusa? Ręka, ramię jest również symbolem siły męskiej. Jakie obszary męskich (lub żeńskich) sił zostały we mnie skrzywione, stłumione?
Cud, jakiego dokonuje Jezus wymaga pewnego trudu ze strony chorego. Chory musi wyjść na środek i pokazać wszystkim obecnym uschłą rękę. Była to sytuacja o tyle upokarzająca, że chorobę wiązano w ścisły sposób z grzechem. Uważano. Że choroba to konsekwencja grzechu. Wyjście na środek oznacza więc uznanie wobec wspólnoty – jestem grzesznikiem. Ponadto chory musi wyciągnąć rękę. Musi zaufać, uwierzyć, że to ma sens; że wyciągnięcie ręki jest nadzieją na uzdrowienie, że Jezus może Go uleczyć.
My często podobnie, jak ten człowiek chowamy to, co w nas uschłe. Nie chcemy, by ujrzało światło dzienne. Myślimy nieraz, że poradzimy sobie sami albo boimy się, że w ten sposób stracimy prestiż, akceptację innych. Wydaje nam się, że własny obraz, jaki z trudem tworzymy i pielęgnujemy, zamieni się w gruzy. I zamiast iść do Jezusa albo szukać pomocy u innych, próbujemy sami siebie uzdrawiać.
Czy mam odwagę wyciągnąć rękę, by Jezus mógł ją uzdrowić? Czy nie sądzę, że uzdrowię się sam?
Prośmy byśmy mieli odwagę podjąć męską decyzję życia w prawdzie, a nie tylko pozornie. Prośmy Jezusa, by leczył to wszystko, co w nas jest jeszcze uschłe i chore.