6. Miłość i karcenie
Urazowe reagowanie na krytykę, nieraz najbardziej słuszną, jaką obserwujemy u siebie i u innych, ukazuje jak bardzo jesteśmy nieświadomi siebie i zamknięci na to, co jest w nas, w naszym trzecim pomieszczeniu. Nasze pragnienie szukania, rozeznawania i pełnienia woli Bożej domaga się od nas otwartości na konfrontację i krytykę, otwartości na karcenie: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę (Ap 3, 19). Nasze urazowe podejście do krytyki najczęściej wynika z faktu, iż czujemy się niekochani i odrzucani. Krytykę i karcenie często odbieramy jako nieakceptację i odtrącenie. Łatwo podejrzewamy, iż osoba, która wyraża krytyczne zdanie o nas, robi to w złych zamiarach.
Genezy takiej reakcji należy szukać w wychowaniu i całej naszej historii życia, w trakcie której rzeczywiście byliśmy nierzadko karceni bez miłości, a może nieraz i bez miłosierdzia. W relacjach międzyludzkich to, co słabsze, inne, odmienne bywa zwykle niemiłosiernie napiętnowane. Tak dzieje się od najmłodszych lat. Już małe dzieci potrafią być okrutne dla swoich odmiennych rówieśników; odmiennych w najogólniejszym sensie tego słowa.
Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę (Ap 3, 19). Jeżeli otwieranie naszego trzeciego pomieszczenia, które stało się życiowym śmietnikiem, ma przynieść dobre owoce, winno dokonywać się przy jednoczesnym otwieraniu się na bezwarunkową akceptację i miłość: Boga i człowieka. Bez doświadczenia akceptacji i miłości wgląd w siebie bywa tylko dodatkowym ranieniem siebie, które zwykle nie przynosi większego pożytku. Otwieranie ran ma sens tylko wówczas, kiedy wiemy, co należy z nimi robić.
7. Na miłość się nie zasługuje
Zadaniem kierownika duchowego, terapeuty lub innej życzliwej i kompetentnej osoby, która nam towarzyszy w otwieraniu trzeciego pomieszczenia, jest stać się świadkiem bezwarunkowej miłości: Cokolwiek zobaczysz w twoim trzecim pomieszczeniu i cokolwiek mi powiesz, będziesz kochany. Więcej nawet. Im trudniejszą jest twoja sytuacja, im bardziej jesteś poraniony, tym bardziej będziesz kochany, ponieważ twoje poranienia są świadectwem tego, że nie byłeś dość kochany. Moją miłością naprawię i uleczę twoje rany w miłości.
Boimy się otwarcia trzeciego pomieszczenia, które odsłania prawdę o nas samych, ponieważ nie czujemy się kochani ani przez ludzi, ani przez Boga. Nie kochani przez innych, nie kochamy samych siebie. Odsłonięcie trzeciego pomieszczenia odbieramy jako przykre i bolesne potwierdzenie, że nie jesteśmy warci czyjejkolwiek miłości.
I tu tkwi podstawowy błąd w naszym pojmowaniu miłości i akceptacji. Sądzimy bowiem, iż na miłość trzeba sobie zasłużyć nienagannym zachowaniem, pracowitością, dobrą opinią, brakiem wad, atrakcyjnością zewnętrzną. Tymczasem na prawdziwą miłość się nie zasługuje, na miłość trzeba się otworzyć. Prawdziwa miłość jest darem. Bezwarunkowym darem.
Taka jest zawsze miłość Boga. Miłość ludzka bywa w jakiś sposób uwarunkowana. Często bywa ona bardzo uwarunkowana. Od osób, które pragniemy obdarzyć miłością, domagamy się odpowiedniej postawy i odpowiednich zachowań. Jeżeli mnie kochasz, to powinieneś… — czasami wprost mówimy właśnie w taki sposób, częściej jednak warunek ten bywa stawiany w sposób bardziej ukryty i zamaskowany.
Przeczuwamy jednak podświadomie, iż otwarcie trzeciego pomieszczenia, odsłoniłoby całą naszą niezdolność do wypełnienia warunków, jakie bywają nam stawiane przez tych, którzy chcą nas darzyć miłością. Stąd też udajemy przed sobą i przed innymi, iż jesteśmy gotowi i zdolni wypełnić te warunki, byle otrzymać to, czego pragniemy: akceptację i miłość. W takiej sytuacji, coraz większemu zamknięciu trzeciego pomieszczenia towarzyszy najczęściej nieświadome lub też pół–świadome tworzenie pozorów, które nierzadko przyjmują wprost nerwicową formę.
Odkrywaniu siebie winno towarzyszyć odkrywanie bezinteresownej miłości ludzi i Boga. Człowiek pragnący otworzyć na oścież trzecie pomieszczenie, winien posiadać mocne oparcie w drugim człowieku. Kiedy odkryje on całą wewnętrzną okropność swojego zdławionego Ja, ten drugi pomoże mu przekroczyć lęk przed odrzuceniem.
Wewnętrzna okropność i wstyd, który ona rodzi, stanowi głębokie cierpienie wynikające z braku doświadczenia prawdziwej miłości. Człowiek staje się okropnym, czyli pełnym nienawiści, kiedy jest odrzucony i pozbawiony miłości. Odrzucenie rodzi w człowieku pragnienie zemsty. Im bardziej brutalnie bywa człowiek odrzucony, tym gwałtowniejsze rodzi się pragnienie zemsty. Pragnienie zemsty jest jednak zbyt okropne, aby się do niego przyznać. Bywa ono dławione, ponieważ obawiamy się, że kiedy zostanie zdemaskowane, zostaniemy jeszcze głębiej odrzuceni.
Kiedy nie chcemy przyznać się do głębi naszego zranienia w miłości, wbrew sobie przyjmujemy destrukcyjną postawę wobec siebie i wobec innych. Próbujemy przekonać siebie i innych, iż na miłości już nam nie zależy. Taka postawa nie jest jednak niczym innym, jak tylko rozpaczliwym wołaniem o akceptację i miłość.
8. Odzyskiwanie zdławionych emocji
Przebudzenie to duchowość. Ludzie najczęściej śpią, nie zdając sobie z tego sprawy. Rodzą się pogrążeni we śnie, żyją śniąc, nie budzą się zawierając małżeństwa. Płodzą dzieci we śnie i umierają nie budząc się ani razu. Pozbawiają się tym samym możliwości rozumienia niezwykłości i piękna ludzkiej egzystencji. (…) Większość ludzi twierdzi, że pragnie jak najszybciej opuścić przedszkole, ale nie wierz im. Nie mówią prawdy. Jedyne, czego naprawdę chcą, to to, by naprawić im popsute zabawki. Oddaj mi moją żoną, przyjmij mnie znowu do pracy, oddaj mi moje pieniądze, zwróć mi moją wcześniejszą reputację. Tego właśnie naprawdę chcą.
Psychologowie twierdzą, że ludzie chorzy w istocie rzeczy nie chcą naprawdę wyzdrowieć. W chorobie jest im dobrze. Oczekują ulgi, ale nie powrotu do zdrowia, leczenie bowiem jest bolesne i wymaga wyrzeczeń. Przebudzenie, jak wiadomo, nie jest rzeczą najprzyjemniejszą. W łóżku jest ciepło i wygodnie. Budzenie irytuje nas (A. de Mello).
Odzyskiwanie zagubionych uczuć rozpoczyna się od wzbudzenia w sobie rzeczywistego pragnienia bycia uzdrowionym, przekroczenia własnego egocentryzmu i podjęcia odpowiedzialności za własne życie, takie jakie zostało mi ono dane. Tylko dzięki takiemu pragnieniu człowiek będzie w stanie stawić czoła wszystkim negatywnym emocjom, które będą mu towarzyszyć w całym procesie uzdrawiania ze wszystkich zranień.
Próbując odkryć samego siebie, odzyskać zagubiony świat emocjonalny, należy zadać sobie pytanie, czy jesteśmy gotowi zapłacić cenę trudu a nawet bólu związanego z tym procesem. Czy rzeczywiście chcemy prawdziwego emocjonalnego przebudzenia?
Gdybyśmy nie chcieli znać pełnej prawdy o nas samych, o naszym trzecim pomieszczeniu, istniałaby wielka obawa, iż zamiast woli Bożej możemy pełnić własną wolę. Człowiekowi nie znającemu własnego świata uczuć grozi zawsze iluzja duchowa. Uczciwość wewnętrzna, pełna prawda o sobie jest pierwszym krokiem do Boga i Jego woli.