4. Obnażenie z szat
Gdy Go ukrzyżowali, rozdzielili między siebie Jego szaty, rzucając o nie losy. Odarcie Jezus z szat tuż przed ukrzyżowaniem jest jakby powtórzeniem się sceny Ecce Homo — Oto Człowiek. W tym momencie nasze myśli zwracają się do Jego Matki, biegną jakby do samych początków tego Ciała, które już teraz, przed ukrzyżowaniem, stanowi jedną wielką raną (K. Wojtyła). Scena obnażenia Jezusa każe nam myśleć o tajemnicy Wcielenia. Syn Boży mówi do Ojca: Całopalenia i ofiary za grzech nie podobały się Tobie, aleś Mi utworzył ciało (Hbr 10, 6. 5). Ciało Chrystusa wyraża Jego miłość Ojca. (…) To ciało obnażone teraz pełni wolę Syna i wolę Ojca każdą raną, każdym drgnieniem bólu, każdym zszarpanym mięśniem, każdą strugą krwi, która z Niego się toczy; całym wyczerpaniem ramion, zmiażdżeniem szyi i barków i strasznym bólem skroni. To ciało pełni wolę Ojca. (…) Musimy myśleć przy tej stacji o Matce Chrystusa, bo pod Jej sercem, a potem w Jej oczach i w Jej dłoniach Ciało Syna Bożego doznało pełnej czci (K. Wojtyła).
W tej kontemplacji powróćmy do tajemnicy Narodzenia Jezusa. Wpatrujmy się najpierw w Dzieciątko Jezus leżące w żłóbku, adorowane przez Maryię, Józefa, pasterzy, trzech mędrców. W drugiej odsłonie kontemplujmy to samo Ciało trzydzieści trzy lata później — zmasakrowane, ociekające krwią i brutalnie odarte z szat, ciało czekające na tortury ukrzyżowania. Oddajmy Jezusowi chwałę jako Wcielonemu Synowi Bożemu, tak w scenie Narodzenia, jak również w scenie obnażenia z szat.
W tych dwu scenach Jezus ukazuje nam całe swoje boskie ubóstwo, którym nas ubogaca oraz boską pokorę, którą nas wywyższa. Odarty ze wszystkiego i pozbawiony wszystkiego, nagi wyszedł z łona Matki swojej i nagi idzie na krzyż. (…) Zbawić może człowiek odarty ze wszystkiego, pozbawiony wszystkiego, nie rozporządzający już żadnymi środkami ludzkimi (S. Wyszyński). Tajemnicą obnażenia z szat i całkowitym wyniszczeniem siebie Jezus wskazuje nam drogę do Ojca. Prośmy więc Jezusa, abyśmy byli wewnętrznie otwarci na tę trudną i bolesną lekcję zapierania się siebie samych, umierania dla siebie. Śmierć zabiera nam wszystko. W bezlitosnym oświetleniu ostatniego momentu staniemy się wszyscy przeraźliwie nadzy (jak Jezus na Golgocie). Liczyć się będzie wtedy tylko ta garstka prawdy o nas (A. Boniecki).
Zarówno tajemnicą swojego Narodzenia jak również tajemnicą obnażenia z szat, Jezus uczy nas, co znaczy naprawdę stać się jak dziecko, co znaczy być naprawdę tylko Synem. Prośmy Jezusa, aby prawda o nas samych, jako dzieciach, nie musiała być wymuszona przez chwilę naszej śmierci, ale byśmy ją przyjmowali i uczyli się jej od Jezusa już teraz, za życia, dobrowolnie. Prośmy, abyśmy szli za wezwaniem Jezusa i stopniowo oddawali Mu to, czego będzie się od nas domagał.
5. Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem
Przyjęcie przez Jezusa krzyża na swoje ramiona oraz bolesne upadki, w których krzyż przygniata Chrystusa do ziemi, przywołuje nam na pamięć przedziwny, tajemniczy werset Proroka Izajasza z czwartej Pieśni Sługi Jahwe: Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem.
Spodobało się Panu — to znaczy było Jego planem, było Jego wyborem. Krzyż Jezusa jest planem Jego Ojca, jest Jego wyborem. Ojciec chciał, aby Jego Jednorodzony Syn został przebity za nasze grzechy, zdruzgotany za nasze winy, aby zgładzono Go z krainy żyjących, aby za grzechy (…) ludu został zabity na śmierć, chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy i w Jego ustach kłamstwo nie powstało.
Sam Jezus wiele razy mówił do swoich uczniów o upodobaniu swojego Ojca: Oto idziemy do Jerozolimy. Tam Syn człowieczy zostanie wydany arcykapłanom. Oni skażą Go na śmierć i wydadzą poganom. I będą z Niego szydzić, oplują Go, ukrzyżują i zabiją, a po trzech dniach zmartwychwstanie (Mk 10, 33–34).
I chociaż uczniowie nie rozumieją, dlaczego takie właśnie jest upodobanie Ojca, Jezus nie stara się tego wyjaśnić. Uczniowie nie byli w stanie zrozumieć tego okrutnego upodobania Ojca, ponieważ upodobania osoby, którą się kocha, nie znajdują nigdy wyjaśnienia rozumowego, ale jedynie wyjaśnienie serca. Zrozumienie sensu upodobania odnajduje się dopiero w głębokiej relacji miłości.
Jezus rozumie upodobanie swojego Ojca, bo łączy Go z Nim intymna więź miłości, oddania i zaufania. Całkowite powierzenie się Syna Ojcu staje się źródłem rozumienia tego trudnego upodobania.
Kiedy dotyka nas jakieś niepowodzenie, niezrozumienie ze strony najbliższych, cierpienie, ból i wszystko w nas buntuje się i burzy, stajemy wówczas i my przed tajemnicą Bożego upodobania. I nam przychodzi niekiedy stwierdzić: Spodobało się Panu dotknąć mnie cierpieniem, a niektórzy z nas mogą powiedzieć więcej: Spodobało się Panu zmiażdżyć mnie cierpieniem. To, co dziś jest tylko dotknięciem Boga, jutro może stać się doświadczeniem zmiażdżenia.
Na biurku jednego z moich przyjaciół, który przechodził przez bardzo bolesne doświadczenia życiowe, zobaczyłem kiedyś obrazek umęczonej twarzy Jezusa, a pod nim napis: Spodobało się Panu zmiażdżyć Go cierpieniem. Codzienność życiowa pokazywała, iż te słowa były dla niego źródłem odwagi w codziennym dźwiganiu krzyża.
Przyjęcie Bożego upodobania będzie zależeć przede wszystkim od naszej relacji z Bogiem. Jeżeli tak często buntujemy się przeciwko różnym krzyżom życiowym, które Bóg nam zsyła, to dlatego, że nie jesteśmy dość mocno związani z Jezusem. Kiedy nasze serce jest daleko od Pana, mamy duże trudności w rozumieniu Jego upodobań. Upodobanie Boga oznacza zawsze Jego łaskę, Jego obietnicę. Pan bowiem nie tylko miażdży cierpieniem, ale także wyzwala, pociesza, dźwiga, podnosi. W samym krzyżu Jezusa zawiera się już obietnica pocieszenia. Po udrękach swej duszy, ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości On sam dźwigać będzie. Dopiero z perspektywy zmartwychwstania, zwycięstwa, z perspektywy pocieszenia możemy doświadczyć, że bycie zmiażdżonym przez Pana może być Jego wielką łaską, Jego wielkim darem. W upodobaniu Boga zawiera się zawsze Jego nieskończona miłość także wówczas, kiedy dotyczy ono cierpienia. Stąd też św. Paweł uświadamia nam: Wam bowiem z łaski dane jest to dla Chrystusa: nie tylko w Niego wierzyć, ale i dla Niego cierpieć (Flp 1, 29).