3. Zerwała zatem owoc i dała swemu mężowi

Kiedy człowiek żyje i oddycha namiętnością, fakty grzechu stają się niemal mechaniczne. Autor natchniony zauważa: Zerwała zatem z niego owoc, skosztowała i dała swojemu mężowi, który był z nią: a on zjadł.

Zerwała zatem… Zrobiła tak, ponieważ nie mogła zrobić inaczej. Kiedy człowiek żywi w sercu namiętność, musi popełniać czyny zgodne z nią. Nie ma innego wyjścia. Fakty grzechu są wówczas niemal mechaniczne. Aby mogło dokonać się w nas prawdziwe nawrócenie, nie wystarczy powstrzymać się od czynów grzesznych. Trzeba przekroczyć namiętność mieszkającą w sercu.

Zobaczmy, jak wiele naszych czynów, słów, postanowień, myśli, osądów popełniamy wbrew nam samym, jakby mechanicznie. Św. Paweł wyznaje podobną bezradność w grzechu: Jestem bowiem świadom, że we mnie, to jest w moim ciele, nie mieszka dobro; bo łatwo przychodzi mi chcieć tego, co dobre, ale wykonać — nie. Nie czynię bowiem dobra, którego chcę, ale czynię to zło, którego nie chcę. Jeżeli zaś czynię to, czego nie chcę, już nie ja to czynię, ale grzech, który we mnie mieszka. A zatem stwierdzam w sobie to prawo, że gdy chcę czynić dobro, narzuca mi się zło (Rz 7, 18–21). Prośmy o głębokie poznanie, iż grzech popełniany niemal mechanicznie, nie jest jednak grzechem przypadkowym, ale owocem mieszkającej w nas namiętności.

Niewiasta zerwała zakazany owoc, skosztowała i dała swemu mężowi, który był z nią: a on zjadł. Żyjąc w grzechu człowiek dzieli się nim z tymi, których kocha. Zjadła i dała swemu mężowi — a więc dała komuś, kto był jej najbliższy. Im bardziej kogoś kochamy, tym łatwiej i szybciej dzielimy się z nim swoim grzechem. Wszystkie nasze zranienia w relacjach międzyludzkich: zranienia małżeńskie, rodzicielskie, narzeczeńskie, przyjacielskie, polegają na dzieleniu się z bliźnimi swoim własnym grzechem. Nieświadomi swoich grzechów, możemy karmić nimi tych, których chcemy bardzo kochać. Zauważamy tutaj całe przekleństwo grzechu, który w swoich skutkach przekazuje się z pokolenia na pokolenie.

W obecnej medytacji zadajmy sobie pytanie, kto i jakimi grzechami podzielił się ze mną? Oraz drugie pytanie: jakimi grzechami i z kim ja z kolei teraz się dzielę? I tak np. rodzice mogą dzielić się swoją chorą ambicją ze swoimi dziećmi. W imię miłości do nich mogą ich popychać do robienia kariery i sukcesów wbrew ich woli. Takie dzieci będą się czuły zranione. Dziecko bowiem ma prawo do zakresu należnej mu wolności. Jak wielu ludzi młodych czuje się zranionych grzechem alkoholizmu czy też niewiernością małżeńską swoich rodziców.

Prośmy w tej medytacji, abyśmy zdemaskowali mechanizmy pokusy i grzechu. Nasza walka z grzechem będzie skuteczna tylko wtedy, kiedy będziemy świadomi, jakie jest jego źródło. Nasza bezradność w grzechu polega często na braku znajomości genezy grzechu i jego celu. Rozmawiajmy w zakończeniu tej medytacji z Jezusem ukrzyżowanym. Prośmy, aby objawił nam ogrom ludzkiego grzechu, jego złość i nieprawość; abyśmy odczuli, że nasz grzech — mój grzech — ukrzyżował Jezusa. Prośmy także o to, aby krzyż Chrystusa objawił nam miłość Boga Ojca do nas. W krzyżu najpełniej objawia się prawda, że tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne (J 3, 16).