Wiele osób żyje samotnie, choć chciałoby z kimś być, i czuje, że szanse na spotkanie odpowiedniego partnera czy partnerki w najbliższej przyszłości są znikome. Jakoś do tego nie dochodzi. Może i pojawiają się okazje do przelotnych romansów, ale nie tego pragniemy.

 

Taki stan bywa bardzo przykry. Niezależnie od tego, czy mamy 16 lat i wszyscy w klasie znaleźli już sobie chłopaka lub dziewczynę, czy 30 i cała paczka naszych znajomych to ludzie żonaci lub zamężni, czy mamy nawet 40 lat i świadomość, że zegar biologiczny bije, życie w pojedynkę rodzi niekiedy poczucie odrzucenia. Może przypominać siedzenie w poczekalni dworcowej, podczas gdy wszyscy inni przyglądają nam się tak, jakbyśmy przegapili pociąg, albo granie w drugiej lidze, albo nawet wywołuje w nas wrażenie, że coś z nami nie jest w porządku i nikt nie chce nam o tym otwarcie powiedzieć.

Przyjaźń może, oczywiście, odgrywać naprawdę ważną rolę. Ale nie zaspokaja zakorzenionego w nas wszystkich głęboko pragnienia – żeby mieć przy sobie kogoś bliskiego, z kim moglibyśmy dzielić życie, szanując się wzajemnie. Mało kto uznałby życie w trwałym celibacie za spełnione. Ważne jest jednak to, byśmy niezależnie od zewnętrznej i wewnętrznej presji pozostali w harmonii ze sobą, żyli dla innych i z miłością kultywowali nasze przyjaźnie.

Dłuższe życie w pojedynkę i w celibacie bywa bardzo ciężkie. Nie ma sensu twierdzić, że jest inaczej. Ludzie zostają nagle sami wskutek śmierci żony czy męża, separacji lub rozwodu, a rozpacz i ból spowodowane tą stratą mogą jeszcze wzmóc w nich poczucie osamotnienia. Wieloletnia samotność nie oznacza jednak, że energia, którą poświęcilibyśmy budowaniu związku, musi się zmarnować i przepaść. Na całym świecie natknąłem się na ludzi, którzy mają bardzo pozytywny i entuzjastyczny stosunek do życia mimo tego, a może nawet dzięki temu, że od krótszego czy dłuższego czasu są sami.

Często na różne sposoby poświęcają się służbie innym. Można ich znaleźć we wszystkich zakątkach naszego globu, gdzie pracują z młodzieżą, są wolontariuszami, nauczycielami, pielęgniarkami i pielęgniarzami, lekarzami, inżynierami. Często z werwą angażują się w różne projekty, bo mają czas i energię, jakich brakuje osobom związanym małżeństwem.

„Ludzkość padła ofiarą żartu. Ktoś gdzieś splatał nam figla. Wygląda na to, że kobiety potrzebują poczucia, iż są kochane, by uprawiać seks. Mężczyźni zaś potrzebują seksu, żeby czuć się kochani. Jak więc w ogóle udaje nam się zabrać do rzeczy?”
Billy Connolly

Ileż to chodziło po świecie osób, których życie oraz czyny stały się inspiracją dla niezliczonej rzeszy innych i które nigdy nie dokonałyby tych wielkich rzeczy, gdyby pozostawały w związku małżeńskim. Życie w małżeństwie i życie w pojedynkę to oczywiście bardzo różne drogi, ale ta druga nie jest gorsza od pierwszej, a często może nawet dawać przewagę.

 

Więcej w książce: Bóg, sex, kosmos i cała reszta spraw – Roy MCCloughry