Podobnie można by rzec o publikacjach, dziełach sztuki czy obecności w sieci web. Wystukując w wyszukiwarce Google hasło „Jan Paweł II”, otrzymujemy ponad pięć milionów trzysta tysięcy stron z możliwością łatwego uzyskania dostępu do biografii, przemówień, poezji, modlitwy, nagrań wideo, relacji o jego śmierci. Za pośrednictwem, oczywiście, ściśle z sobą powiązanych reklam albo sponsorowanych linków, przez które zaprasza się do odwiedzenia sieci handlowych, takich jak księgarnie czy agencje turystyczne, oferujące przewodniki i podróże do rodzinnego kraju papieża. To samo odnosi się do Youtube, otwartego serwisu internetowego umożliwiającego prezentację około tysiąca filmów, wideoklipów lub własnych miniprodukcji na temat papieża Wojtyły. Na portalach poświęconych Janowi Pawłowi II bada się także, ilu spośród internautów uważa go za świętego. Poprzez wybór jednej z opcji – „tak” lub „nie” – przeprowadza się swoiste głosowanie. Po podliczeniu odpowiedzi okazało się, że ponad 90% głosów było przychylnych.
 
Następną kategorię związaną z pamiątkami po Ojcu Świętym stanowią przedsięwzięcia wydawnicze, wśród nich jedyny oficjalny periodyk „Totus Tuus” prowadzony przez ks. prałata Sławomira Odera, postulatora procesu beatyfikacyjnego papieża Polaka. Miesięcznik ten przedstawia i pogłębia nauczanie oraz pontyfikat Jana Pawła II, pozostawiając sporo miejsca także dla czytelników – ich świadectwa, komentarze, intencje modlitewne, a nawet obrazki wykonane rękami najmłodszych.
 
Uczestnicy tych dwóch planów rzeczywistości, realnego i wirtualnego, są coraz liczniejsi, tak jakby podzielali wspólnie podjęte zadanie: odnowienie wiary, wspólne stworzenie tożsamości grupy i poczucia bliskości, skupienia się wokół postaci, która wypracowała w sobie silne zasady i wartości.

 

Jan Paweł II żyje w historii, wspomnieniach i codzienności milionów osób. Pokazują to w sposób jednoznaczny nieprzerwane wizyty do jego grobu w Grotach Watykańskich Bazyliki św. Piotra, jak również niezliczone listy i kartki pozostawiane w miejscu pochówku lub wysyłane do siedziby Postulatury w związku z rozpoczęciem procesu beatyfikacyjnego.
 
Obiektywnie rzecz biorąc, papież Wojtyła od 2 kwietnia 2005 roku nie żyje. Jednak świadectwa ludzi potwierdzają pewność jego stałej opieki i interwencji. Towarzyszy im niekiedy żal, że nie słuchali go dość uważnie w czasie długiego pontyfikatu.
 
Jak wszystko, co wartościowe, docenia się dopiero wtedy, gdy tego zabraknie, tak i wiele listów odsłania gorycz pojawiającą się po zbudowaniu dojrzałej spóźnionej relacji z Ojcem Świętym lub odkryciu więzi w jego ostatnich godzinach życia: „czasami serce mi pęka z bólu, kiedy sobie uświadomię, że już Cię nie ma. Strasznie żałuję, że nie naśladowałam Ciebie wcześniej. Wiem teraz, ile straciłam. Gdybym tylko posiadała wehikuł czasu, wróciłabym do tamtych lat, podążałabym za Tobą od początku, żeby niczego nie uronić z Twojego nauczania. Szkoda, że jest to niemożliwe”.
 
Jeśli spojrzymy na to obiektywnie i za podstawę obierzemy świadectwa zaistniałe natychmiast po śmierci papieża, stanie się jasne znaczenie środków przekazu, które zmieniły ostatnie chwile życia Karola Wojtyły w wydarzenie medialne o zasięgu światowym, przenosząc widzów w jakąś wyimaginowaną poczekalnię, gdzie mieli oczekiwać dopełnienia się losów ukochanej osoby. Wielość informacji wyemitowanych w tamtym czasie, sprawozdania na żywo z Placu św. Piotra, zaduma nad najważniejszymi momentami pontyfikatu, opinie komentatorów – postawiły śmierć papieża w centrum życia każdego człowieka. Konsekwencją było poczucie pustki, które nastąpiło po pogrzebie, ból po odejściu odczuwany nawet przez niewierzących, jakby świat utracił nagle wielkiego przywódcę.
 
Czytając listy adresowane do Jana Pawła II, zauważyłam w nich jednak coś więcej: cud odkrycia bliskiej relacji, nawiązanej co prawda późno, ale nigdy zbyt późno. Ta bliskość wykracza poza ramy śmierci, sięga po wieczność, obiecującą przyszłe połączenie. Powszechne jest przekonanie, że polski papież pozostawił bogatą spuściznę duchową, którą każdy wierny może w swoim sercu i umyśle pielęgnować, spodziewając się dobrych owoców dla siebie, rodziny, a nawet dla społeczeństwa. Szczere przeświadczenie, że jest się depozytariuszem tych skarbów, stróżem wartości i nauczania, to milcząca odpowiedź na śmierć i lęk, którego jest ona źródłem. Odpowiedź ta jest chrześcijańską reakcją na nieuchronny koniec ziemskiej egzystencji.

Ludzki punkt widzenia musi być jednak zakotwiczony w konkrecie, namacalnych dowodach, uchwytnej obecności, wspomnieniach chroniących nas od urojeń, utraty tożsamości i przynależności.
 
Pragnienie wspólnoty opisał w swojej książce Wspólnota socjolog polskiego pochodzenia Zygmunt Bauman. Nie przypadkiem wspólnota, komunia, tak usilnie poszukiwana i pożądana, ma podobny semantyczny wydźwięk co komunikacja – połączenie, wspólna rozmowa, porozumienie.
 
Komunikacja, realizowana każdego dnia pomiędzy zmarłym polskim papieżem a jego ludem, tworzy wspólnotę wierzących, a nade wszystko poszerzający się krąg wielbicieli Karola Wojtyły jako człowieka oraz upragnionego błogosławionego i świętego Jana Pawła II.
 
Właśnie dzięki różnorodnym świadectwom, rzeczywistym i wirtualnym, uwieczniającym pamięć o pierwszym w historii słowiańskim papieżu, objawia się jego obecność, wykraczająca poza śmierć i jeszcze bardziej dynamiczna.
 
Dla wielu ludzi, którzy zostawiają listy na grobie Ojca Świętego, jest on postacią uosabiającą odzyskane życie, człowiekiem wyzwolonym z ciężaru własnego ciała, by stać się na nowo pełnym wigoru i bliskim każdej potrzebującej duszy.