Golgota ostatnich dni Jana Pawła II miała miejsce w okresie Wielkiego Tygodnia oraz w Oktawie Wielkanocnej. Zmarł w wigilię Niedzieli Miłosierdzia Bożego, którą sam ustanowił. Rozstanie z tym światem było dla niego – jak sam to określił w testamencie – „narodzinami dla innego świata, dla świata przyszłego, którego znakiem decydującym, wymownym jest dla nas Zmartwychwstanie Chrystusa” (24 II – 1 III 1980).
Ciągle żywy jest w nas obraz Jana Pawła II, którego świat okrzyknął Wielkim, a rzymski lud na placu św. Piotra nazwał świętym, domagając się natychmiastowej kanonizacji – Santo subito. Po wyborze Benedykta XVI, w którym Najwyższy Pasterz daje nam nowego pokornego sługę Kościoła, nasz ból i smutek z powodu odejścia „naszego” Papieża stopniowo mija, a pogłębia się potrzeba wdzięczności Panu za jego niezwykły przykład wierności Bogu, człowiekowi i sobie, jaki nam zostawił. I choć odkąd ukończył siedemdziesiąt pięć lat (wiek emerytalny dla biskupów) wielu podpowiadało mu, często w formie mało dyplomatycznej, by zrezygnował z pełnienia swojej misji, on pozostał jej wierny do chwili śmierci. Wiedział dobrze, że misję umacniania swoich braci w wierze wypełnia nie tylko posługą słowa, pasterskimi wizytami, doniosłymi decyzjami, ale także modlitwą i cierpieniem. A w ostatnich tygodniach życia także swoim bolesnym milczeniem. To właśnie owo „papieskie milczenie” przemówiło do świata najmocniej. Milcząca obecność w prywatnej kaplicy w czasie drogi krzyżowej w Koloseum oraz nieme błogosławieństwo Urbi et Orbi w święta wielkanocne były lepiej słyszane i głębiej rozumiane niż pozdrowienia i życzenia wygłaszane w poprzednich latach w ponad czterdziestu językach. Właśnie milczeniem mógł wreszcie przekazać nam to, czego nie byliśmy w stanie zrozumieć i przyjąć, kiedy tłumaczył nam słowami: że jedynym i najważniejszym celem naszego życia jest zdanie się na Boga i powierzenie wszystkiego Jemu samemu poprzez Niepokalaną. Totus Tuus deklarowane w modlitwie przez całe życie mogło wreszcie wypełnić się w rytmie Liturgii Paschalnej 2005 roku.
Testament Jana Pawła II opublikowany po jego śmierci jest ostatnim wielkim darem, jaki nam zostawił. Była to jego ostatnia książka pisana przez całe niemal dwadzieścia siedem lat pontyfikatu. W niej szeroko otworzył przed nami swoje serce, dając nam w ten sposób świadectwo radykalnej wierności Bogu. Testament Jana Pawła II to wielkie wyzwanie i zaproszenie, byśmy i my podążali wiernie śladami Jezusa Ukrzyżowanego i Zmartwychwstałego, jak on sam podążał całe życie. „Wyrażam najgłębszą ufność – pisał – że przy całej mojej słabości Pan udzieli mi każdej łaski potrzebnej, aby sprostać […] zadaniom, doświadczeniom i cierpieniom, jakich zechce zażądać od swego sługi w ciągu życia” (5 III 1990). Jan Paweł II codziennie kontemplował Jezusa, Sługę Jahwe, od którego Bóg Ojciec zażądał posłuszeństwa i wierności do śmierci, i to śmierci krzyżowej. Wierność obowiązkom na świętej Piotrowej Stolicy, pomimo choroby i wielu niedomagań fizycznych, była dla Jana Pawła II prostą konsekwencją Jezusowej wierności. „Ufam – pisał dalej w testamencie – że Pan nie dopuści, abym kiedykolwiek przez jakieś swoje postępowanie: słowa, działanie lub zaniedbanie działań, mógł sprzeniewierzyć się moim obowiązkom” (5 III 1990). Ponieważ gorąco codziennie modlił się, aby dochować wierności, Pan udzielił mu tej łaski. Był i pozostanie wzorem wiernego sługi, pasterza, brata i przyjaciela.
Jan Paweł II zmarł w Roku Eucharystii, który sam ogłosił. Jego ostatnia encyklika była poświęcona także Eucharystii: Ecclesia de Eucharistia. To w niej postawił nam wszystkim dramatycznie brzmiące pytanie: „Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?”. Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jak pokonamy naszą ludzką słabość, drzemiące w nas namiętności, pokusy łamania fundamentalnych ludzkich praw i zasad, którymi kieruje się ludzka miłość? Podstawową naszą nędzą jest niewierność i zdrada w miłości boskiej i ludzkiej: przyjacielskiej, małżeńskiej, rodzicielskiej. Jeśli pozostaniemy wierni Eucharystii – zapewnia nas Jan Paweł II, powołując się na swoje głębokie doświadczenie duchowe –pozostaniemy wierni Bogu, naszym bliźnim i sami sobie, będziemy bogaci w miłość; każdą miłość. Eucharystia bowiem jest źródłem i szkołą miłości. W Ecclesia de Eucharistia Papież dał nam proste, mocne i pokorne świadectwo tego, czego sam doświadczał: „Od ponad półwieku, począwszy od pamiętnego 2 listopada 1946 roku, gdy sprawowałem moją pierwszą Mszę św. w krypcie św. Leonarda w krakowskiej katedrze na Wawelu, mój wzrok spoczywa każdego dnia na białej hostii i kielichu”. To właśnie kontemplacja białej hostii i kielicha była dla Jana Pawła II źródłem niezłomnej wierności w pełnieniu do końca powierzonej mu misji.
Każdemu z nas Bóg powierzył do wypełnienia jakąś istotną misję, która wobec Niego wcale nie jest mniej ważna od misji Papieża czy każdego innego człowieka. Uczcimy najpiękniej pamięć Jana Pawła II, jeżeli podejmiemy wysiłek ludzki i duchowy, by do końca wypełnić naszą misję, jak on wypełnił swoją. Naszą misją jest wierność Bogu i ludziom w naszych warunkach życia; naszą misją są też nasze więzi: małżeńskie, rodzinne, kapłańskie, zakonne, przyjacielskie. Wielką naszą misją jest także troska o wspólne dobro, któremu na imię Ojczyzna. Bóg pragnie, by nasza misja była dla nas samych i dla naszych bliskich źródłem ziemskiego szczęścia i drogą do nieba, jak była dla Jana Pawła II. Ale jak on, tak i my potrzebujemy Eucharystii: Mszy św., Komunii św. i adoracji Najświętszego Sakramentu jako źródła siły i odwagi, by pozostać wiernym misji, jaką Pan powierzył naszej pieczy.
„Jeżeli zaniedbamy Eucharystię, jak będziemy mogli zaradzić naszej nędzy?”. Wierność Eucharystii jest dla nas najpewniejszą gwarancją wierności, harmonii, pokoju i ludzkiego szczęścia. Ciężko pracując, narażony na wielorakie przeszkody, dolegliwości fizyczne i inne udręki, znane jedynie samemu Bogu, Jan Paweł II dawał nam świadectwo najgłębszego ludzkiego szczęścia. Jego szczęściem był Jezus Chrystus, odkupiciel człowieka. I my możemy być ludźmi szczęśliwymi w warunkach, w jakich postawiło nas życie. Stąd też im więcej mamy problemów, konfliktów, dolegliwości i ludzkich słabości, tym usilniej garnijmy się do Jezusa Eucharystycznego. Tylko On może naprawdę zaradzić każdej naszej nędzy. „Pozwólcie, że podobnie jak Piotr […] w imieniu każdego i każdej z Was powtórzę Chrystusowi: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego (J 6, 68)”. Tymi słowami Jan Paweł II w encyklice Ecclesia de Eucharistia i nas powierza Jezusowi Chrystusowi.