3.  TOŻSAMOŚĆ CHRZEŚCIJANINA

 

Najważniejszym przesłaniem przypowieści jest wezwanie do odkrywania tożsamości chrześcijanina. Tożsamość przypowieściowych panien odkrywa się w relacji do Oblubieńca. Są druhnami. Ich zadanie polega na wychodzeniu na spotkanie orszaku młodzieńców prowadzących pana młodego. Tożsamość chrześcijanina objawia się w relacji do Chrystusa. Chrześcijanie (christianoi) to ludzie głęboko związani z Chrystusem, to ludzie nieustannie wychodzący na spotkanie Pana. Święty Ignacy Loyola w swojej fundamentalnej zasadzie życia podkreśla, że człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył (ĆD 23). Chrześcijanin jest więc człowiekiem, który służy Chrystusowi, który odnajduje swoją tożsamość w służbie Chrystusowi.

Głupie panny nie tylko nie potrafiły wypełnić swojej roli, jako druhny, ale jeszcze próbują odwrócić role, zmienić swoją tożsamość i tożsamość oblubieńca. Wyrazem tego jest ich prośba: Panie, panie, otwórz nam! Oznacza to, że Oblubieniec ma stać się służącym głupich panien, ma im usługiwać, otwierać dla nich drzwi, tymczasem jego tożsamość polega na byciu panem, któremu należy służyć.

Wielu chrześcijan próbuje dzisiaj żyć w ten sposób. Odwracają role, stawiając Boga w roli służącego: Bóg ma być do usług człowieka. Wielu ludzi chce odgrywać dzisiaj rolę Boga, decydować za Niego, ustalać prawa i zasady życia, oceniać według swoich kryteriów. Bóg jest im potrzebny jedynie do spełniania egoistycznych zachcianek, a gdy wypełni, co do niego należy, powinien stać za drzwiami i czekać na kolejne wezwanie. Oto największa głupota człowieka: pragnienie bycia kimś innym, zajęcia miejsca innego, a w zasadzie Innego, Boga.

Chrześcijanin definiuje siebie w odniesieniu do Chrystusa. Odnajduje swoją tożsamość w spotkaniu z Nim. Pierwsi mnisi uważali, że warunkiem spotkania z Bogiem jest spotkanie samego siebie i poznanie własnego ja. Ten kto nie poznaje siebie, projektuje podświadomie na Boga swoje pragnienia, tęsknoty i wyparte potrzeby. Taki człowiek ubóstwia obrazy własnego ja i nie dotyka istoty prawdziwego Boga. Żyje w iluzji. Sam staje się bogiem. Kto zna siebie, zna także swoje miejsce w relacji do Boga.

Głupota panien polega również na tym, że same chcą decydować o spotkaniu z panem młodym. Są gotowe na spotkanie wtedy, gdy im pasuje, a nie wtedy, gdy nadchodzi pan młody. Kierują się fałszywym założeniem, że to one określają porządek akcji. Tymczasem o tym decyduje oblubieniec, gdyż on jest bohaterem uczty weselnej. Chwila jego przybycia zależy wyłącznie od niego, a nie od tych, którzy wychodzą mu na spotkanie. Nie wszystkie panny wzięły to pod uwagę. Ich błąd polega ostatecznie na tym, że nie oczekiwały oblubieńca, jako tego, który przyjdzie, sądząc, że to one mogą decydować o czasie jego nadejścia. Wydaje im się, że wiedzą kiedy oblubieniec przyjdzie: są gotowe wówczas, gdy według nich powinien przybyć, ale nie są gotowe wtedy, gdy rzeczywiście przybywa (H. Weder).

W spotkaniu z Bogiem niejednokrotnie próbujemy wyznaczyć Bogu czas, który wydaje nam się odpowiedni na spotkanie. Ogłaszamy Bogu swoją gotowość. Dopasowujemy Boga do swojego terminarza. Decydujemy, o której ma przyjść i kiedy powinien już sobie odejść. Tymczasem inicjatywa przyjścia zawsze jest po stronie Boga. Bóg lubi zaskakiwać, nie działa według schematu, a jego kalendarz różni się znacznie od naszego.

 

Pytania do refleksji:

  • Jak rozumiem moją tożsamość, jako chrześcijanina?
  • Czy znam swoje miejsce w relacji z Bogiem?
  • Czy staram się poznawać siebie?
  • Czy nie pragnę stawać się Bogiem?
  • Czy umiem czekać w gotowości na przyjście Pana?

Więcej w książce: Odkryty skarb. Medytacje biblijne