Benedykt XVI wypowiada się o kulcie maryjnym bez specjalnego entuzjazmu, centrum swojego nauczania budując wokół chrystologii. Dlaczego jedzie do Fatimy?

Zjawa nad dębem

 

W drugiej dekadzie XX w. sytuacja Kościoła w Portugalii pogarszała się z roku na rok. W 1910 r. rewolucja republikańska obaliła monarchię, a nowe rządy były wrogie wobec katolicyzmu; Kościołowi odbierano szkoły, zniesiono nauczanie religii, klasztory likwidowano, wielu biskupów i księży zmuszono do emigracji.
W 1916 r. rozpoczęły się tymczasem wydarzenia, które miały portugalski katolicyzm trwale wzmocnić. Trójce kilkuletnich pasterzy, Łucji Dos Santos oraz Franciszkowi i Hiacyncie Marto ukazała się zjawa. Schronili się przed deszczem w grocie, a kiedy z niej wyszli, przerażeni zobaczyli zbliżające się do nich światło, w którego środku zarysowywała się ludzka postać, wyciągająca do nich rękę. Przedstawiła się jako Anioł Pokoju, nauczyła modlitwy przebłagalnej do Boga i wezwała do przyjmowania cierpień, „które Bóg dopuszcza”. Widzenia anioła (było ich kilka) zapowiadały wizytę znacznie ważniejszą, bo samej Matki Bożej.
Ukazała się ona trójce dzieci w niedzielę 13 maja 1917 r., kiedy wracały do domu z wypasu owiec. Nagle, nad jednometrowym krzewem ilex, pojawiła się, według słów Łucji „Pani ubrana na biało, bardziej lśniąca niż słońce”, która poprosiła je, by przychodziły w to miejsce 13 dnia każdego miesiąca przez pół roku. Przy kolejnych spotkaniach przedstawiła im się jako Matka Boża Różańcowa i przekazała objawienie dla świata. Franciszek zjawę jedynie widział, Hiacynta także słyszała, a Łucja mogła z nią rozmawiać. Obdarzona niezwykłą pamięcią, po latach (w roku 1941 i 1944) spisała treść objawienia.
Maryja przed ostatnim ukazaniem się 13 października zapowiedziała cud. A że objawienia stały się wydarzeniem medialnym, obietnica ta ściągnęła do Fatimy ponad 70 tys. ludzi. Według relacji antyklerykalnej gazety „O Seculo” byli świadkami, jak „słońce zadrżało i zaczęło wykonywać nieprawdopodobne, nagłe ruchy”. Widziano to w promieniu kilkudziesięciu kilometrów, jednak obserwatoria astronomiczne nie odnotowały żadnych szczególnych zjawisk.

Kłopotliwy nakaz

 

Objawienia podzielone były na trzy „tajemnice”, z których dwie ujawniono w latach 40.
Pierwsza wiązała się z wizją piekła czekającego grzeszników: „morzem ognia, które wydawało się znajdować w głębi ziemi, widzieliśmy w tym morzu demony i dusze (…) wśród bolesnego wycia i rozpaczliwego krzyku”. W drugiej Maryja prosiła o ustanowienie nabożeństwa do swego Niepokalanego Serca, wprowadzenia praktyki „pięciu pierwszych sobót” (ofiarowania Komunii św. w intencji przebłagalnej), a także o poświęcenie Rosji Niepokalanemu Sercu – w przeciwnym wypadku kraj ten „rozszerzy swoje błędne nauki po świecie, wywołując wojny i prześladowania Kościoła”. Jeśli zaś ludzie nie przestaną obrażać Boga, to „za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza wojna”.
Wokół Fatimy narastał kult, szybko zatwierdzony przez Kościół. Benedykt XV w liście do biskupów portugalskich z 1918 r. wyraził nadzieję na poprawę sytuacji Kościoła, podkreślając w tym rolę nabożeństwa do Matki Bożej. W 1930 r. biskup Leirii, w którego diecezji znajdowała się Fatima, stwierdził po przeprowadzeniu procesu kanonicznego, że dzieci rzeczywiście widziały Maryję, a papież Pius XI zezwolił na kult Matki Bożej Fatimskiej. Hierarchowie nie wiedzieli, że Łucja (pozostałe dzieci już nie żyły) zataiła – „czując wewnętrzne natchnienie” – najistotniejszą część orędzia: wspomniane trzy tajemnice.
Szybkie potwierdzenie prawdziwości objawień zrodziło kilka poważnych kłopotów. Najistotniejszy był ten „polityczny” – bo taki charakter miałoby poświęcenie Matce Bożej bolszewickiej Rosji. Groziło to nie tylko zadrażnieniom z Cerkwią, ale przede wszystkim utrudnieniem i tak pełnego prześladowań życia katolików w ZSRR. Co więcej: Łucja w 1929 r. otrzymała dodatkowe objawienie, w którym sprecyzowano, że musi to być akt kolegialny papieża z biskupami świata. Pius XII zdecydował się jednak na poświęcenie narodów świata Najświętszemu Sercu Maryi „po cichu” w grudniu 1942 r.; dekadę później go powtórzył, wspominając też o „narodach Rosji”. S. Łucja uznała, że warunek przedstawiony przez Matkę Bożą nie został spełniony.
Kościół stanął wobec poważnego problemu: papież stawał się zakładnikiem zakonnicy… Sytuacja powtórzyła się w 1964 r., kiedy Paweł VI odnowił akt ofiarowania narodów na zakończenie III sesji Soboru. S. Łucja uznała za „przyjęty przez Niebo” dopiero uroczysty akt Jana Pawła II na placu św. Piotra 25 marca 1984 r.
Kult Matki Bożej Fatimskiej obrastał w specyficzną historiozofię. Dość wspomnieć, że są tacy, którzy uważają, że akt z 1984 r. uchronił świat przed zagładą atomową: otóż Maryja miałaby już dwa miesiące po tym obrzędzie doprowadzić do wypadku w sowieckiej bazie wojskowej w Siewieromorsku, podczas którego zniszczeniu uległy rakiety zagrażające Europie… Autorzy pokroju Antonia Socciego wskazują, że ta katastrofa nastąpiła 13 maja, w rocznicę pierwszego objawienia; że decyzję o rozwiązaniu ZSRR podjęto 8 grudnia 1991 r., w uroczystość Niepokalanego Poczęcia, a komunistyczną flagę opuszczono z wieży Kremla 25 grudnia, w Boże Narodzenie.
O innych problemach teologicznych związanych z treścią objawień, m.in. o wynikającym z nich obrazie okrutnego Boga, pisał niejednokrotnie w „TP” Artur Sporniak. Wspomnijmy tylko, że Fatima dostarcza argumentów zwolennikom ogłoszenia dogmatu o Maryi jako Współodkupicielce i Pośredniczce Łask. Obecny papież w czasach kardynalskich odcinał się od tego pomysłu, argumentując m.in., że „Maryja Chrystusowi zawdzięcza wszystko, czym jest”, a „wyrażenie »Współodkupicielka« przesłoniłoby to źródło”.

Serce nad karabiny

 

Trzecią tajemnicę o „Biskupie odzianym w Biel”, idącym przez zrujnowane miasto na górę z krzyżem i zabitym przez żołnierzy, kilkadziesiąt lat ukrywano w archiwum Kongregacji Nauki Wiary. Zapis autorstwa s. Łucji dostarczył tam w 1957 r. nuncjusz portugalski abp Fernando Cento. Wiadomo, że czytał go Jan XXIII, stwierdzając: „zostawmy ją tam, gdzie jest”. Paweł VI również nie zdecydował się na publikację. Narastały spekulacje: przeważała wersja, według której Maryja miała przepowiedzieć „wielki ucisk”, krwawe wojny i ludobójstwo, rządy szatana nad światowym rynkiem i jego wdarcie się pomiędzy biskupów. W 1981 r. pewien fanatyk posunął się nawet do porwania samolotu, warunkiem uwolnienia zakładników miało być ujawnienie trzeciej tajemnicy.
Jan Paweł II przeczytał tajemnice podczas rekonwalescencji po zamachu z 13 maja 1981 r. Swoje cudowne ocalenie związał z wizją fatimską („matczyna ręka zmieniła bieg kuli”), otwierając w ten sposób drogę do upublicznienia tajemnicy podczas beatyfikacji dwojga pastuszków z Fatimy w 2000 r. Zwłoka nie wydaje się dziwić: każdy papież mógłby obawiać się fundamentalistów, którzy przyjęliby na siebie świętą misję wypełnienia słów wizji. Po strzałach Ali Agcy proroctwo można było uznać za spełnione.
Komentarz teologiczny do słów tajemnicy napisał prefekt Kongregacji Nauki Wiary, kard. Joseph Ratzinger. Przypomniał, że objawienia prywatne nie są uzupełnieniem publicznego Objawienia, zamkniętego przez nauczanie Chrystusa i apostołów, ale pomagają we właściwym jego odczytaniu w danym okresie dziejów. Ich przyjęcie nie jest obowiązkiem wiernego, Kościół jest jednak zobowiązany zgodnie z wezwaniem św. Pawła do badania „charyzmatu proroctwa”. Kard. Ratzinger zaznaczył, że „celem wizji nie jest pokazanie filmu z przyszłości już raz na zawsze ustalonej”; jako jaskrawy przykład podał ocalenie Jana Pawła II.
Objawienia mówią więc o „niebezpieczeństwach i sposobach uchronienia się przed nimi”. Uczynić to można, wypełniając wezwanie Anioła, który w „trzeciej tajemnicy” woła: „Pokuta, pokuta, pokuta”. Za kluczowe słowa tajemnicy kard. Ratzinger uznał zapewnienie Maryi, że jej „Niepokalane Serce zwycięży”, co oznacza, że „serce otwarte na Boga (…) jest silniejsze niż karabiny”.
W książce „Przekroczyć próg nadziei” (1994) Jan Paweł II podkreślił spełnianie się objawień dotyczących nawrócenia Rosji i zwycięstwo Niepokalanego Serca.

Im Papież starszy

Mariologia Benedykta XVI uchodzi za oszczędną. Objawienia są dla niego raczej wyzwaniem teologicznym niż drogą do poszukiwań mistycznych. W wywiadzie rzece „Bóg i świat” mówił, że dzięki Matce Bożej „sens Wcielenia staje się dla nas uchwytny”, a dzięki powierzeniu Jana jej opiece, „modlitwa Maryi otwiera przed każdym człowiekiem szczególną perspektywę ufności i bliskości, w ogóle relacji do Boga”. Nie dystansował się przy tym od ludowej pobożności maryjnej: podkreślał, że „współcześnie mamy do czynienia z (…) tak ogromnym dążeniem do racjonalizacji i purytanizacji, że serce występuje przeciw tym trendom i trzyma się mariologii”.
Prostotę związaną z Maryją traktuje więc Papież jako uzdrawiającą dla Kościoła, a wezwanie do pokuty jako „odrzucenie obecnego trendu”, który „koncentruje człowieka wyłącznie na jego własnej osobie”.
Albino Luciani, przyszły Jan Paweł I, także wyczuwał to zagrożenie: po spotkaniu z s. Łucją w 1978 r. napisał ironicznie we wspomnieniu: „Niektórzy zachowują się niczym Naaman: »Jestem wielkim teologiem, dojrzałym chrześcijaninem, który chciwie chłonie Biblię i wszystkimi porami wypaca liturgię, a tymczasem proponuje mi się różaniec«”.

 

Benedykt XVI powiedział kiedyś: „im jestem starszy, tym postać Matki Bożej staje się dla mnie ważniejsza i bliższa”.