Nasza zdolność przebaczania jest niewielka
Okazuje się jednak, że nasza zdolność przebaczania jest niewielka. Czasem brakuje nam zdolności przebaczania już w zderzeniu z najmniejszymi przewinami naszych bliźnich. I o tym mówi Jezus, zestawiając obok siebie dwóch zadłużonych. Jeden był winien sto tysięcy talentów, a drugi sto denarów. Okazuje się, że ów wielki dłużnik – sam tak łatwo i szybko obdarowany przebaczeniem i darowaniem długu – wychodzi na ulicę i, jakby natychmiast zapominając o wszystkim, co się przed chwilą wydarzyło, zachowuje się tak, jakby nie było w nim ani krzty przyzwoitości i odrobiny miłosierdzia. Lecz gdy sługa ów wyszedł, spotkał jednego ze współsług, który mu był winien sto denarów. Chwycił go i zaczął dusić, mówiąc: Oddaj, coś winieni Jego współsługa upadł przed nim i prosił go: Miej cierpliwość nade mną, a oddam tobie. On jednak nie chciał, lecz poszedł i wtrącił go do więzienia, dopóki nie odda długu. Na nic zdały się prośby… Obdarowany sługa postanowił zachować się dokładnie odwrotnie proporcjonalnie do tego, czego sam przed chwilą doświadczył! I to jest jego wielki problem.
Czy jest to także nasz i mój problem? Tamten, choć został tak bardzo obdarowany przebaczeniem, nie pojął, że życie człowieka na ziemi jest możliwe tylko wtedy, gdy się przebaczenie przyjmuje i zaofiarowuje. Niepojętny sługa musi stawić się przed swoim wierzycielem jeszcze raz i pobrać lekcję na temat niegodziwości stosowania dwóch miar: jednej dla siebie, a całkiem innej dla bliźniego.
Nauka Jezusa jest dość oczywista, choć trudno ją wdrażać na co dzień – i to nie jeden raz, ale i 77 razy na dzień, czyli za każdym razem, gdy zachodzi taka potrzeba. „W mniemaniu Piotra liczba 7 oznaczała bardzo wielką wyrozumiałość, zwłaszcza że rabini uczyli, iż Bóg daruje winy do 3 razy. Piotr usłyszał w odpowiedzi, że ma przebaczyć aż 77 razy albo też 70 razy 7. Tekst grecki dopuszcza jedno i drugie tłumaczenie. W jednym i drugim wypadku nie o liczby chodzi, ale o to, aby przebaczać bliźniemu «bez końca, stale i zawsze» (św. Jan Chryzostom). Przypowieść o niemiłosiernym dłużniku jest ilustracją nakazu przebaczania bliźnim” (komentarz z Biblii poznańskiej).
Reakcja pana, który darował wielki dług, jest bardzo zdecydowana wobec niemiłosiernego sługi. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługa, jak ja ulitowałem się nad tobą? I uniesiony gniewem pan jego kazał wydać go katom, dopóki mu całego długu nie odda. Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu.
Gniew pana nie jest, oczywiście, jakimś ślepym gniewem, ale wychowawczym; takim, który ma wstrząsnąć. Skoro do kogoś nie przemawia skala otrzymanych darów i ogrom darowanych długów oraz win, to trzeba w jakiś inny sposób przemówić do jego rozumu i serca. Zazwyczaj bywa to droga cierpienia, które ma skłonić do rzetelności i prostoty w używaniu rozumu, a także do wykrzesania choćby odrobiny serca, uczucia, miłosierdzia – także dla bliźniego.
Byłoby milej, Bogu i nam, gdybyśmy na drogę przebaczenia wkraczali, idąc krótszą drogą, oszczędzając sobie nadmiaru wychowawczych cierpień. Bardzo pomoże nam w tym modlitwa prośby o łaskę bycia miłosiernym i hojnym w przebaczaniu wobec naszych bliźnich.
Prośba św. Faustyny o łaskę bycia miłosiernym
Ile razy pierś ma odetchnie, ile razy serce moje uderzy, ile razy krew moja zapulsuje w organizmie moim, tyle tysięcy razy pragnę uwielbić miłosierdzie Twoje, o Trójco Przenajświętsza. Pragnę się cała przemienić w miłosierdzie Twoje i być żywym odbiciem Ciebie, o Panie; niech ten największy przymiot Boga, to jest niezgłębione miłosierdzie Jego, przejdzie przez serce i duszę moją do bliźnich. Dopomóż mi do tego, o Panie, aby oczy moje były miłosierne, bym nigdy nie podejrzewała i nie sądziła według zewnętrznych pozorów, ale upatrywała to, co piękne w duszach bliźnich, i przychodziła im z pomocą.
Dopomóż mi, aby słuch mój był miłosierny, bym skłaniała się do potrzeb bliźnich, by uszy moje nie były obojętne na bóle i jęki bliźnich.
Dopomóż mi, Panie, aby język mój był miłosierny, bym nigdy nie mówiła ujemnie o bliźnich, ale dla każdego miała słowo pociechy i przebaczenia.
Dopomóż mi, Panie, aby ręce moje były miłosierne i pełne dobrych uczynków, bym tylko umiała czynić dobrze bliźniemu, na siebie przyjmować cięższe, mozolniejsze prace.
Dopomóż mi, aby nogi moje były miłosierne, bym zawsze śpieszyła z pomocą bliźnim, opanowując swoje własne znużenie i zmęczenie. Prawdziwe moje odpocznienie jest w usłużności bliźnim.
Dopomóż mi, Panie, aby serce moje było miłosierne, bym czuła ze wszystkimi cierpieniami bliźnich. Nikomu nie odmówię serca swego. Obcować będę szczerze nawet z tymi, o których wiem, że nadużywać będą dobroci mojej, a sama zamknę się w najmiłosierniejszym Sercu Jezusa. O własnych cierpieniach będę milczeć. Niech odpocznie miłosierdzie Twoje we mnie, o Panie mój.
Sam mi każesz się ćwiczyć w trzech stopniach miłosierdzia; pierwsze: uczynek miłosierny – jakiegokolwiek on będzie rodzaju; drugie: słowo miłosierne – jeżeli nie będę mogła czynem, to słowem; trzecim – jest modlitwa. Jeżeli nie będę mogła okazać czynem ani słowem miłosierdzia, to zawsze mogę modlitwą. Modlitwę rozciągam nawet tam, gdzie nie mogę dotrzeć fizycznie.
O Jezu mój, przemień mnie w siebie, bo Ty wszystko możesz.
{Dzienniczek, nr 163).