Zdejmowanie gościom sandałów i mycie ich zakurzonych stóp było posługą, którą wykonywali niewolnicy, czasem kobiety. Nigdy jednak nie mył nóg ojciec rodziny ani mistrz wspólnoty. Na Wschodzie podkreślano symboliczno – moralny gest obmycia stóp. Stopy, podobnie jak obuwie, zachowują znamiona miejsc, w których przebywały: błoto czy kurz, ponadto zranienia (gdy chodzono boso). Woda wylewana na stopy zmywała brud. Olejek, którym smarowano stopy, goił rany.
Temu moralnemu wymiarowi symbolu Jezus nadaje głębsze znaczenie. Rekapituluje w nim wszystko, co głosił słowami i czynami. Jego życie było absolutną miłością do każdego. Jezus oddaje się człowiekowi z miłości, uniża się jak niewolnik, wyniszcza swoje życie, klęka w pokorze przed człowiekiem i prosi go o przyjęcie miłości. Prosząc o przyjęcie, pozostawia wolność. Miłość, którą ofiaruje można zlekceważyć, odrzucić.
Miłość Jezusa podlega zranieniu. Ma jednak wymiar uniwersalny, absolutny, nikogo nie wyklucza: Umiłowawszy swoich na świecie do końca ich umiłował. Miłością Jezusa objęty jest Judasz. Jezus klęczy przed swoim zdrajcą. Jednak dobroć, otwarcie i miłość spotka się z zamknięciem, surowością, twardością, złem a później zdradą.
Piotr, podobnie jak inni uczniowie, nie rozumie Jezusa, Jego postawy, czynów. Dlatego protestuje, buntuje się, nie chce się zgodzić, by Pan i Mistrz klęczał u stóp człowieka. Piotr nie akceptuje pokory i postawy służebnej Mesjasza. Według Piotra (a może i według nas), to człowiek powinien być pierwszym, który służy Bogu, a nie odwrotnie. Jest to swoisty „przymus powinności”, który akcentuje jedynie obowiązki wobec Boga i innych. Natomiast nie pozwala zaakceptować i uwierzyć, że Bóg kocha całkowicie bezinteresownie i podejmuje inicjatywę w obdarowywaniu.
Jezus rozumie słabość Piotra. Widzi jego pychę samowystarczalności i niezdolność zrozumienia absolutnej miłości. Dlatego cierpliwie go przekonuje: Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną. Przyjęcie gestu umycia nóg jest udziałem w misji Jezusa, również w Jego męce i śmierci. Ale najpierw trzeba doświadczyć miłości. Dopiero doświadczając bezinteresownej miłości Jezusa, można podjąć z Nim cierpienie i krzyż.
Obrzęd umycia nóg przez Jezusa jest dla Jego uczniów testamentem. Jezus, który przechodzi z tego świata do Ojca, czyni najwymowniejszy gest, który utrwali się na stałe w pamięci uczniów. Jest to gest rewolucyjny. Wykracza poza zwykłe zachowanie, poza normalne stosunki między Mistrzem i uczniami, panem i sługami. Jest to gest wprost bluźnierczy w oczach człowieka. Bóg, który służy, jak niewolnik. Taki obraz nie pasuje do naszych wyobrażeń o Bogu.
Z drugiej strony ukazuje logikę miłości, służby i daru. Jezus przekazuje uczniom największe przykazanie, testament: Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak, jak Ja was umiłowałem (J 13, 34). Testament z Wieczernika, potwierdzony na krzyżu jest dla uczniów wzorem, matrycą. Podobnie jak Jezus, winni sobie nawzajem „umywać nogi”, czyli w pokorze wzajemnie sobie posługiwać, dotykać zranionych miejsc oliwą miłości, umierać jedni za drugich: Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas swoje życie. My także winniśmy oddać życie za braci (1 J 3, 16). Miłość Jezusa jest modelem, wzorem i miarą bezinteresownej, uniwersalnej miłości.
Kontemplując Jezusa pochylającego się nad uczniami (i nami) zastanówmy się:
- Jaki rodzaj świadomości towarzyszy mojemu życiu? Czy żyję w sposób bezmyślny, banalny? Czy kieruję się świadomością fałszywą? Czy moje życie cechuje świadomość autentyczna, głęboka?
- Co czuję, gdy Jezus pragnie „umyć moje nogi”? Czy przyjmę ten gest? Czy zrodzi się we mnie opór, jak w Piotrze?
- Co jest dla mnie ważniejsze: zaufanie Bogu czy zrozumienie Go?
- Czy tęsknię za czułością i jestem czuły wobec siebie? Czy potrafię dotknąć drugiego człowieka w sposób czuły?
- Czy jestem jak „oliwa” lub „balsam” na rany moich bliźnich czy raczej je zadaję?
- Kogo chciałbym dziś dotknąć moimi rękami? Przed kim chciałbym otworzyć swoje serce, okazać miłość i życzliwość?
- Co przychodzi mi trudniej: służyć, czy pozwolić, aby mi służono?
- Czy służę innym bezinteresownie? Czy raczej jestem zbyt ambitny, pewny siebie, dumny i próżny, aby służyć?
- Czy uważam, że „jestem stworzony do wyższych rzeczy”?
- Jaki ślad zostawia moje życie?
- Czy jest we mnie pokora, która pozwala uznać, że czasem jestem ubogi, słaby, potrzebujący pomocy i może „nieczysty”?
- Czy uważam, że „muszę” być zawsze silny i mieć wszystko pod kontrolą?