Samotność cieniem człowieka
Samotność jest wierną towarzyszką człowieka, która idzie za nim jak cień, chociażby czasem, w dni chmurne, nie zauważał on tego. Skała, pojedynczo rosnące drzewo mogą być oddalone, ale nie są samotne. Owcy czy orłu przytrafia się być samemu pośród ogromu gór lub pustyni, i mogą nawet doświadczać instynktownej tęsknoty za bliskością partnera lub swych młodych, ale nie ciąży im jednak świadomość samotności.
Jedynie człowiek może czuć się samotny i wiedzieć, że jest sam. Już przez to, że jest osobą, doświadcza siebie jako byt jedyny i niepowtarzalny; wie, że nikt na tym świecie nie może dotrzeć do głębi jego tajemnicy ani czuć tego, co on tam czuje i co jest niewyrażalne. „Osoba, mówił Duns Szkot, jest ostateczną samotnością bytu”. I dlatego tylko ten byt, który może mieć świadomość swej samotności, jest naprawdę osobą. Samotność jest wymiarem duszy, podobnie jak obecność, i nie w centymetrach czy kilometrach się ją odmierza. Tylko ten, którego duszę choć raz opromieniła pełna miłości obecność drugiego człowieka, przyjaciela, potrafi za nim tęsknić, kiedy go zabraknie, bo wie, że nie ma nikogo innego, kto by go mógł zastąpić. Stąd to poczucie niepowetowanej straty, jakiego doświadcza wobec jego śmierci. Nigdy więcej nie spotka go już w tym życiu; niczyje kroki nie wywołają w jego duszy odgłosu tamtych kroków, niczyja twarz nie rozświetli mu serca pogodą tamtego spojrzenia.
Kiedy chłopiec lub dziewczyna, wkraczając w wiek młodzieńczy, zaczyna uświadamiać sobie, że jest istotą jedyną w swoim rodzaju i niepowtarzalną, popada często w właściwy dla tego okresu smutek, ma poczucie bezlitosnej samotności; taka istota często odsuwa się od wszystkich, nie wyłączając własnej rodziny, „bo i tak przecież nikt mnie nie zrozumie”. Wzmaga się w jej duszy wrzawa jakichś nie znanych dotąd głosów, jakichś przeczuć, lęków i niepojętych pragnień, a ona sama jest jakby zagubiona w gąszczu lasu, dokąd nikt nie może się przedrzeć, i skąd, prawie bezwiednie, woła o pomoc, o wskazanie, którędy iść i jak poradzić sobie z życiem; bywa też, iż zamyka się w sobie, smakuje gorzką słodycz własnej samotności, w której czuje się panem jakiegoś niejasnego przeznaczenia i pędzi galopem po drogach marzeń.
Jest też taki rodzaj samotności, bardzo głębokiej, którą możemy nazwać egzystencjalną; każda ludzka istota, przez fakt, że jest osobą, idzie przez życie sama, rzucając na drogę i mury szary cień swojego „ja”, ten cień, który potwierdza rzeczywistość jej istnienia, lecz nie pozwala się schwycić. W pewien sposób doświadczamy samotności w tych chwilach, które przeżywamy jako najwyłączniej nasze: gdy bardzo głęboko zapadła w nas jakaś miłość lub nieznośnie boli rozstanie, kiedy musimy rozstrzygnąć o czymś, co dotyczy naszego losu, ale przede wszystkim wtedy, gdy zagląda nam w oczy śmierć… W takich chwilach nasza godność osoby jedynej w sobie i za siebie odpowiedzialnej przyprawia nas o zawrót głowy, jakby rzucono nas w pustkę, w której nie ma się czego uchwycić.
Ponieważ nie istnieje jakiś wzorzec tego, czego doświadcza człowiek w swej egzystencjalnej samotności, bardzo trudno jest nam wyrazić to, czym rzeczywiście jesteśmy i co czujemy. Nie ma trudności z wyrażeniem słowami tego, co dla rozmawiających jest wspólne: łatwo mówić na przykład o stole, który nas oddziela, jest pomiędzy nami, ale nie jest ani mną, ani tobą. Niepomiernie trudniej jest przekazać własny smutek, własną niepewność, własny lęk. Nigdy nie znajdę odpowiedniego znaku, by wyrazić to, co jest rdzennie moje – znaku, który byłby doskonale zrozumiały dla drugiego, bowiem nie chodzi tu o rzecz znajdującą się między nami, ale o coś, co tkwi wewnątrz i co nosi koloryt i piętno rzeczywistości jedynej w sobie i nieprzekazywalnej, jaką jest każda osoba. Każdy człowiek w inny sposób przeżywa swe troski i radości.
„Każda istota ludzka ma duszę, której nie da się przepleść z żadną inną duszą. Choćby nawet dwie istoty były z sobą najsilniej związane, choćby rozmawiały ze sobą i znajdowały się blisko siebie, to ich dusze są jak dwie rośliny, każda zakorzeniona w swoim miejscu, tak że żadna nie może przejść do drugiej, nie oderwawszy się od swoich korzeni, a to właśnie stać się nie może” (Herman Hesse).
Więcej w książce: Radość bycia człowiekiem – Alfonso Vergara SJ