Reklama

Niemal od początku istnienia Kościoła chrześcijanie starali się rozwiązać problem, jak połączyć życie modlitwą z wymaganiami codziennej pracy i stosunków międzyludzkich – mówiąc obrazowo: jak w swoim życiu zespolić „Martę z Marią”. Wiąże się z tym również stosunek chrześcijan do otaczającego ich świata. Również w tej dziedzinie wierzący przeszli z biegiem wieków przez proces długich i bolesnych poszukiwań, które przyniosły także wiele pomyłek.

 

Całe pokolenia chrześcijan żyły w dualistycznej sprzeczności między materią a duchem, przejętej z platonizmu i neoplatonizmu. Mówiąc zwięźle, przeważał w nich lęk przed światem, który uważali raczej za narzędzie zła i miejsce pełne zasadzek. Wynikała stąd pogarda dla świata i ucieczka od niego, przy czym te ascetyczne postawy były przedstawiane jako konieczne środki prowadzące do chrześcijańskiej doskonałości.
 

Negatywny stosunek do świata, a tym samym do wszystkiego co przemija, można po trochu tłumaczyć tym, że w Piśmie św. znajdujemy dwojakie pojęcie świata. Cały świat jest niezwykłym dziełem Bożych rąk (por. Dz 17,24), stworzonym poprzez Boże Słowo (por. Kol 1,16). Wspaniałość, jaką mamy dokoła siebie, i cały wszechświat są przeznaczone dla człowieka – aby go podziwiał, aby w nim żył, aby w tym świecie znalazł swój doczesny dom. Bóg miłuje świat (por. J 3,16) i odsłania w nim swoją dobroć i mądrość.

 

Świat jest arcydziełem, zasługującym ze strony człowieka na podziw. Budzi on także respekt i człowiek coraz bardziej uczy się nasłuchiwać z szacunkiem ukrytych praw przyrody i wszystkiego, co stworzenie w sobie zawiera. Zarazem jednak wiemy, że świat ten przemija, czyli że jest on dla nas czymś bardzo ważnym, ale przy tym doczesnym. To jest jedno spojrzenie na świat.

Spojrzenie drugie, które również znajdziemy w Piśmie Świętym, ukazuje nam świat jako przestrzeń pokusy albo nawet jako jej narzędzie. Świat nosi na sobie oznaki zakłócenia przez grzech, a nieprzyjaciel zbawienia, diabeł, ma na niego wpływ. Apostoł Paweł pisze o duchu świata (por. 1 Kor 2,12), którego mamy się strzec i któremu nie powinniśmy ulegać. Apostoł Jan, który w swojej Ewangelii napisał, że Bóg tak umiłował świat, iż Syna swego jedynego dał, pisze potem w swoim liście, abyśmy nie miłowali świata ani tego, co jest na świecie (por. 1 J 2,15). Z jednej strony mamy zatem świat piękny, z drugiej – świat pełen zasadzek.

 

Ale przecież nie chodzi tu o dwa światy; jest to jeden świat, który wyszedł z rąk Bożych jako dzieło wspaniałe, ale dzisiaj jest zakłócony przez grzech, dręczony jego skutkami, jego niszczącą siłą. W tym napięciu przeżywamy swoje chrześcijańskie życie, a nauczyć się przeżywać je w tym świecie nie jest bynajmniej rzeczą łatwą.

 

Tekst pochodzi z książki Vojtěcha Kodeta Marta i Maria. Jak żyć z Bogiem w bezbożnym świecie