Co trzecia kobieta w okresie przejściowym skarży się – poza uciążliwościami somatycznymi – na wyraźne obniżenie nastroju. Czy to może być depresja?

 

Okres przejściowy, klimakterium, menopauza…

 

Na początek określmy, co rozumiemy pod pojęciem okresu przekwitania; w użyciu są jeszcze takie określenia jak okres przejściowy, klimakterium, menopauza. Wnikliwsze omówienie tego problemu oznaczałoby konieczność poświęcenia mu osobnego rozdziału, na co brak miejsca. Przyjmijmy zatem taką definicję: okres przejściowy to okres, w którym poziom estrogenów wytwarzanych przez jajniki kobiety znacznie spada i w końcu całkowicie ustaje. Do najczęstszych objawów towarzyszących zmianom wywołanym rewolucją hormonalną należą: napady gorąca, potów, zaburzenia snu, idące w parze z rozdrażnieniem, nastrojami depresyjnymi i lękami. Także i w tym przypadku występują dolegliwości podobne do depresji, które są efektem zmian hormonalnych, jak w cyklu menstruacyjnym, sterowanym przez hormony (zespół napięcia przedmiesiączkowego). Czy można zatem zakładać, że w obu wypadkach chodzi o te same przyczyny? I czy mówimy o tym samym, poważnym zachorowaniu, w rodzaju depresji? Odpowiedź brzmi: i tak, i nie.

 

Traktować poważnie, lecz nie wyolbrzymiać

 

Okazuje się, że co trzecia kobieta w okresie przejściowym skarży się czasami – poza uciążliwościami somatycznymi – na wyraźne obniżenie nastroju. Oczywiście trzeba to traktować poważnie. Lekceważące uspokajanie typu: „Ach, to się przecież zdarza”, są przeważnie trafne, lecz nie zawsze. Dlatego warto wyjaśnić, czy osoba ta cierpiała kiedyś wcześniej na jakąś postać depresji. Badania mówią bowiem, że poważne przypadki depresji w rodzaju depresji dużej rzadko zdarzają się po raz pierwszy w okresie przejściowym. Może się więc okazać, że u kobiety, będącej właśnie w trakcie klimakterium, odnowiła się leczona niegdyś przed laty i już zapomniana – „prawdziwa” depresja.

 

Dokładny wywiad lekarski, najlepiej z udziałem kogoś z rodziny i podaniem historii chorób pacjentki z przeszłości, jest w takim wypadku absolutnie konieczny. Powód jest prosty: poznanie indywidualnej historii danej osoby jest podstawowym warunkiem, by dokonać wyboru najodpowiedniejszego leczenia. I sprawa najważniejsza: nie można dopuścić do tego, by pacjentka popełniła samobójstwo dlatego, że lekarz prowadzący przeoczył coś istotnego. Już tylko z tego powodu, mając podejrzenie o istnieniu depresji u kogoś w rodzinie, trzeba szukać pomocy specjalisty i dołożyć starań, by otrzymał on wszystkie potrzebne informacje.

 

Istnieją wystarczające powody

 

Większość zmian nastrojów w kierunku depresji podczas okresu przekwitania u kobiet ma też inne powody, nie mniej niebezpieczne niż uwarunkowanie genetyczne czy obciążenia społeczne: być może dziecko/dzieci opuściły właśnie dom, mąż jest jeszcze zawodowo czynny – dom opustoszał, a kobieta nie ma perspektyw na powrót do zawodu po wielu latach bycia w domu; pojawiają się też problemy małżeńskie, a kontakt z dziećmi się rozluźnia itd.

Obok tych okoliczności natury społecznej, które mogą w tym okresie stać się powodem depresji kobiet, ważną rolę odgrywają też żeńskie hormony płciowe. Panuje dziś opinia, że estrogeny wpływają modulująco na neuroprzekaźniki w mózgu i właśnie ich zmniejszający się poziom w organizmie kobiety w okresie menopauzy odbija się negatywnie na jej samopoczuciu. Wydaje się, że zachodzi tu sprzężenie zwrotne: z pewnych badań wynika, że u kobiet, u których okres przejściowy rozpoczął się przed czterdziestym rokiem życia, prawie dziesięć razy częściej w przeszłości zdarzyła się depresja. Można stąd wysnuć wniosek, że depresję tę wywołało obniżenie poziomu estrogenów, które w organizmie kobiety zaczyna się na kilka lat przed pierwszymi objawami menopauzy. Może być jednak też odwrotnie – leki, które podawano pacjentce, gdy zachorowała na depresję, przyspieszyły nadejście okresu przejściowego. W tej materii wiele jest jeszcze kwestii wartych zbadania.

 

Czy hormonalna terapia zastępcza jest niebezpieczna?

 

Aż do roku 2002 ginekolodzy skwapliwie przepisywali pacjentkom przechodzącym menopauzę, by ulżyć im i uchronić przed ewentualnością depresji, tak zwaną hormonalną terapię zastępczą (HRT – hormon replacement therapy). Polega ona na przyjmowaniu dawki kombinacji estrogenów i gestagenów (progesteronu). Działanie tych hormonów miało przeciwdziałać naturalnemu starzeniu się organizmu. Po tym jednak, kiedy przerwano dwa, zakrojone na dużą skalę badania nad HRT, z powodu stwierdzenia zwiększonego ryzyka zachorowania na choroby układu krążenia i raka piersi u kobiet stosujących tę kurację, zaprzestano masowego z niej korzystania. Dziś przepisuje się HTR z innych, o wiele bardziej surowo określonych wskazań lekarskich. W praktyce oznacza to, że lekarze nie traktują HRT jako metody profilaktyki dolegliwości okresu przejściowego, lecz zapisują ją z innych, bardziej istotnych powodów zdrowotnych, po świadomym rozważeniu wszystkich za i przeciw.

 

Dla leczenia depresji okresu przejściowego oznacza to tyle, że metody postępowania są takie same, jak w innych rodzajach depresji, to znaczy oparte na podawaniu tych samych leków.

 

 

Więcej w książce: Depresja nie jest przeznaczeniem – Bernd Neumann, Detlef Dietrich