Relikwie, cuda i odpusty. Bez nich nie mogło i nie może się obyć żadne sanktuarium. Relikwie dawały poczucie bliskości z czczonym świętym, a ta miała zwiększyć skuteczność zanoszonych modlitw. Cuda budziły ciekawość, ale i dawały nadzieję na uwolnienie od rozmaitych doczesnych utrapień. Odpusty były środkiem do zapewnienia sobie i swoim bliskim zbawienia
Tam za daleko, tam zbyt niebezpiecznie
Niemal od samego początku istnienia chrześcijaństwa wierni wyruszali w drogę do świętych miejsc. Na czele listy najpopularniejszych z nich znalazły się – z oczywistych powodów – Ziemia Święta, Rzym, ale także Compostella, czyli miejsce przechowywania relikwii św. Jakuba. Ziemia Święta była od zawsze sanktuarium sanktuariów – scenerią Ewangelii, ziemią uświęconą obecnością Chrystusa, apostołów i pierwszych męczenników. Od IV ., kiedy odnalezione zostały domniemane relikwie Krzyża Świętego, popularność Jerozolimy wzrosła jeszcze bardziej. Podróż do Świętego Miasta była jednak tak długa, niebezpieczna i kosztowna, że tylko nieliczni mogli sobie pozwolić, by w nią wyruszyć. Namiastką pielgrzymki do Ziemi Świętej było więc nawiedzanie miejsc, w których znajdowały się relikwie związane z ziemskim życiem Chrystusa. Do takich sanktuariów na ziemiach polskich należało benedyktyńskie opactwo Świętej Trójcy (przemianowane na Świętego Krzyża) na Łysej Górze. Od 1306 r. przechowywano tam pięć fragmentów relikwii Krzyża Świętego. Przez cały XIV w. sanktuarium świętokrzyskie zyskiwało coraz większą popularność, ale prawdziwy rozkwit zawdzięczało Jagiellonom, a zwłaszcza samemu Władysławowi Jagielle, który wielokrotnie przybywał jako pielgrzym na Łysą Górę, hojnie obdarzając przy tym benedyktyńskie opactwo.
Rzym był łatwiej osiągalnym celem pielgrzymek niż Jerozolima. W średniowieczu na odbycie pieszej podróży z Polski do Wiecznego Miasta trzeba było przeznaczyć około 5-6 miesięcy. Ponieważ jednak w Rzymie najlepiej było się stawić na obchody Wielkiego Tygodnia, trzeba się było liczyć z przekraczaniem Alp w zimie, co znacznie zwiększało ryzyko związane z taką pielgrzymką. O wiele więc łatwiej, bezpieczniej i taniej było się wybrać w pielgrzymkę do jednego z sanktuariów. Wprawdzie nie dawały one możliwości zobaczenia na własne oczy miejsc naznaczonych obecnością Chrystusa czy dotknięcia relikwii apostołów, ale i one miały do zaoferowania pielgrzymom relikwie, cuda i odpusty.
Miasto świętych
W Polsce pierwsze takie sanktuarium powstało w Gnieźnie, gdzie złożono relikwie św. Wojciecha. Sława pierwszej stolicy Polski jako miejsca pielgrzymkowego trwała jednak krótko i przeminęła wraz ze splądrowaniem katedry w pierwszej połowie XI i wywiezieniem relikwii męczennika do Czech. Miejsce Gniezna stopniowo zajmował Kraków, do którego pod koniec XII w. – z braku lokalnych świętych – sprowadzono relikwie św. Floriana. W XV w. Kraków szczycił się już siedemnastoma sanktuariami.
Odwiedziny w stołecznym mieście pozwalały nawiedzić groby dwóch kanonizowanych świętych – Stanisława i Floriana. Pielgrzymi, którzy chcieli odwiedzić miejsca związane ze św. Stanisławem, udawali się w dwa miejsca: do katedry, gdzie pośrodku głównej nawy do dziś znajduje się grób świętego, oraz na Skałkę, gdzie według tradycji święty biskup poniósł męczeństwo. Na Skałce na wiernych czekała dodatkowa „atrakcja” – cudowna sadzawka z wodą o leczniczych właściwościach. Zawdzięczała je ona według legendy palcowi św. Stanisława, wrzuconemu tam przez oprawców biskupa. Najdogodniejszym czasem na odwiedziny grobu św. Stanisława i Skałki był 8 maja – dzień męczeństwa biskupa, oraz 27 września – święto translacji (przeniesienia) jego relikwii ze Skałki do katedry. Przybycie do Krakowa w maju miało tę dodatkową zaletę, że udział w uroczystościach ławowych można było połączyć z uczestnictwem w uroczystej procesji ku czci św. Floriana, która miała miejsce 4 maja. Przechodziła ona z katedry do kościoła na Kleparzu, gdzie przechowywano relikwie świętego. Jeśli ktoś odwiedzał Kraków w innym terminie, to do kościoła św. Floriana najczęściej udawał się w poniedziałek, kiedy w głównym ołtarzu wystawiano relikwiarz z głową świętego. Na możliwość zobaczenia z bliska relikwii św. Stanisława pielgrzym mógł liczyć tylko w dni świąteczne.
W drugiej połowie XIII w. obok miejsc związanych z kultem świętych Floriana i Stanisława celem pielgrzymek stały się również kościoły nowo przybyłych do miasta zakonów żebraczych. W ich świątyniach spoczywali słynący cudami Jacek i Wit u dominikanów oraz Salomea u franciszkanów. W XV w. do grona niekanonizowanych świętych cieszących się kultem dołączyli: królowa Jadwiga, biskup Prandota (ich groby znajdowały się w katedrze krakowskiej), Świętosław Milczący (kościół Mariacki), Michał Giedrojć (kościół św. Marka), Jan Kanty (kościół św. Anny), Szymon z Lipnicy (kościół bernardynów), Stanisław Kazimierczyk (kościół Bożego Ciała na Kazimierzu) i Izajasz Boner (kościół augustianów). Ponieważ żaden z nich nie doczekał się w średniowieczu oficjalnej kanonizacji – większość z nich została wyniesiona na ołtarze dopiero w XVII w. – przybywający do ich grobów pielgrzymi nie mogli wziąć udziału w oficjalnych uroczystościach ani uzyskać odpustu. Gospodarze sanktuariów starali się jednak mimo to przyciągnąć jak największą rzeszę wiernych. Można wręcz mówić o rywalizacji między poszczególnymi centrami pielgrzymkowymi. Na przykład kapituła katedry krakowskiej promująca kult św. Stanisława nie chciała dopuścić do przeniesienia relikwii Szymona z Lipnicy w dogodniejsze dla pielgrzymów miejsce. Kanonicy obawiali się, że nowo powstałe u podnóża Wawelu sanktuarium cieszącego się coraz większą sławą świętości bernardyna odciągnie wiernych od katedry. Dopiero interwencja papieża zażegnała konflikt między rywalizującymi sanktuariami.
Strony: 1 2