Życie duchowe polega na konfrontowaniu siebie z własnymi uczuciami, aby w konsekwencji pozwolić im przemienić wnętrze. Uczucia są kluczem do poznania siebie (B. Jasiński).

 

W naszej kulturze, opartej na modelu zachodnim, istnieją tendencje do skrywania uczuć. W rodzinach nie mówi się albo nie okazuje się uczuć, bo nie wypada. Uczy się tłumić uczucia negatywne, jak np. gniew, złość, rozczarowanie czy nadmierny entuzjazm, radość. Ponadto powiela się stereotypy związane z wyrażaniem uczuć, np. mężczyźni nie płaczą.

Efektem skrywania uczuć jest ogromna strata energii życiowej i różne formy ucieczki. Bronimy się przed uczuciami, uciekając w różne formy uzależnień, np. w świat wirtualny, alkohol, narkotyki, objadanie się, nadmierną aktywność i wielkie osiągnięcia, zmysłowość…

Jeszcze smutniejsze efekty przynosi tłumienie uczuć. Wprawdzie na pierwszy rzut oka wydaje się, że problem został rozwiązany. Jednak w rzeczywistości uczucia stłumione czy negowane znajdują sobie inną drogę; często ujawniają się na zewnątrz w postaci frustracji, lęków, nerwic, a nawet chorób somatycznych. Anonimowy autor powiedział: Podczas gdy Bóg zawsze przebacza, a człowiek czasem przebacza, natura nie przebacza nigdy – gdy ktoś sprzeciwia się naturze, ona karci go, mści się, odpowiada ciosem.

Poza tym istnieje pewna moda na publiczne demonstrowanie uczuć. Oczywiście są sytuacje, gdy uczucia powinny być eksponowane, gdyż dzięki temu mogą zostać właściwie przepracowane. W ostatnich latach byliśmy świadkami dwóch bolesnych wydarzeń, które były źródłem narodowej eskalacji uczuć. Były nimi: śmierć papieża Jana Pawła II w 2005 roku oraz tragiczna śmierć prezydenta, parlamentarzystów, polityków i wielu wybitnych Polaków pod Smoleńskiem w 2010 roku. Te dwie tragedie narodowe sprawiły, że nikt nie krył bólu. Wszyscy chcieli wspólnie wyrazić i przeżyć czas żałoby. Publiczne wyrażanie uczuć łączyło, zbliżało do siebie, pozwalało ukoić cierpienie i zrozumieć innych.

Nie zawsze jednak eksponowanie emocji jest właściwe. W niektórych wspólnotach religijnych wyraża się je nazbyt daleko, posuwając się do duchowego ekshibicjonizmu. Zapomina się, że każdy ma prawo do intymności, także duchowej, a nadmierne uwypuklanie uczuć może być brakiem szacunku dla innych i budzić niesmak.

Na gruncie psychologii nie ma jednoznacznej definicji uczuć. Magda Arnold definiuje je jako tendencję przeżywaną w kierunku czegoś, co intuicyjnie oceniane jest jako dobre, oraz jako odrzucenie wszystkiego, co intuicyjnie zostało ocenione jako złe. Uczucia są więc wewnętrznym stanem psychicznym, który towarzyszy każdemu doświadczeniu człowieka. One ujawniają na zewnątrz to, co dokonuje się wewnątrz. Dlatego są ważnym środkiem komunikacji. Towarzyszą nie tylko świadomości, ale również jej brakowi (np. sen) lub podświadomości.

Intuicyjna ocena uczuć dokonuje się zwykle w dwóch kategoriach: przyjemne – nieprzyjemne, dobre – złe, przyciągające – odpychające. Korzeni tego podziału należy szukać w dzieciństwie. Niemowlę postrzega świat, a szczególnie najbliższe osoby tylko w dwóch kategoriach: przyjemne – nieprzyjemne. Odbiera sytuacje, rzeczy i osoby pod kątem przyjemności cielesnej. Aby móc w przyszłości pomijać sytuacje, które były źródłem nieprzyjemnych doznań, musi je zapamiętywać (pamięć afektywna). Pamięć afektywna również przenosi pewne doświadczenia z przeszłości na nowe sytuacje. W tym sensie może być ona przeszkodą w życiu emocjonalnym i duchowym.

Patrząc powierzchownie, mogłoby się wydawać, że źródło uczuć jest poza nami. Mówimy np. on mnie irytuje, wywołuje agresję, zazdrość, sympatię czy życzliwość. Głębsza analiza pozwoli odkryć, że źródłem uczuć nie są sytuacje, problemy, konflikty, rzeczy czy ludzie. One są jedynie katalizatorami tłumionych emocji i cech. Na przykład dana osoba może jednych denerwować, a według innych być duszą towarzystwa. I na odwrót, możemy nie bez zdziwienia stwierdzić, że najbliższy przyjaciel nie jest lubiany przez innych znajomych. Uczucia są sygnałami subiektywnymi. Pełnią one rolę papierków lakmusowych. Wady i błędy, które denerwują u innych sygnalizują najczęściej własne nierozwiązane problemy.

W rzeczywistości wszystkie uczucia mają źródła w utrwalonych postawach zewnętrznych, zachowaniach. Są wynikiem historii życia, wychowania, przeżytych doświadczeń. Dlatego dla życia duchowego istotnym jest fakt odkrywania swoich zasadniczych postaw wewnętrznych (zalet i wad). Wielu z nich możemy być nieświadomi. Świadczy o tym sposób zachowań odruchowych. Na przykład w sytuacjach konfliktu zwykle oskarżamy innych, przerzucając na nich całą winę i odpowiedzialność, a wybielamy siebie.

Uczucia same w sobie (pozytywne i negatywne) są moralnie obojętne, gdyż rodzą się niezależnie od woli człowieka. Dopiero świadoma i wolna reakcja na nie, kontrolowanie lub uleganie im podlega ocenie moralnej.

Praca nad uczuciami polega w najgłębszej istocie na przemianie serca, czyli nawróceniu. Św. Ignacy na początku swoich Ćwiczeń Duchownych mówi o samopoznaniu, które ma jasno określony cel; ma służyć przygotowaniu i usposobieniu duszy do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu, do szukania i znalezienia woli Bożej (Ćwiczenia Duchowne, 1).

Problem nawrócenia człowieka, nie ogranicza się do sfery rozumowej, intelektualnej. Zmiana sposobu życia w tej sferze może dokonać się stosunkowo szybko. Przykładowo człowiek niepewny siebie, swoich poglądów w kontakcie z człowiekiem o zdecydowanych poglądach może łatwo utożsamić się z nimi i uznać je za swoje. Jednak gdy minie pierwsze wrażenie, w spotkaniu z nowymi ludźmi, może znów je zmieniać, uznając poprzednie za fałszywe albo niepełne.

Nawrócenie w wymiarze religijnym dotyczy zmiany całego człowieka, jego osobowości, a więc myślenia, rozumu, odczuwania, serca. W języku biblijnym nawrócenie określa się często jako przemianę serca. Serce w Biblii oznacza siedlisko wszystkich witalnych sił człowieka. Metamorfoza serca wiąże się ze świadomością uczuć i wynikających stąd wszystkich relacji człowieka. Jest to długi i trudny proces, który wymaga odważnego i trwałego zaangażowania.

Aby się nawrócić, trzeba wejść w świat swoich nieuporządkowanych uczuć. Wolność, rozumiana jako dążenie do szukania woli Bożej, jest ograniczana przez przywiązania mające charakter nieuporządkowany. Uwalnianie od nich nie jest podążaniem w kierunku stoickiej postawy wobec otoczenia, ale wyborem środków, które efektywniej prowadzą do celu.