Paradoksalnie jedną z największych trudności na drodze przebaczenia jest lęk przed nim. Przebaczenie jawi się jako nowa rzeczywistość, która burzy dotychczasową „harmonię”. Często bowiem nauczyliśmy się żyć z doświadczeniem krzywdy czy z poczuciem własnego grzechu. Perspektywa przebaczenia burzy tę kruchą konstrukcję wewnętrzną, wystawiając nas na nieprzewidywalne skutki.

 

Nikt z nas nie chce żyć w poczuciu krzywdy od innych. Mamy świadomość, że potrzeba przebaczać. Nasze doświadczenie religijne dodatkowo wzmacnia te oczekiwania. Ideałem jest przebaczenie tym wszystkim, którzy wyrządzili nam krzywdy. W praktyce jednak nie jest to takie łatwe. Lęk przed przebaczeniem innym przejawia się m.in. poprzez to, że obawiamy się, iż ono drugiemu będzie dawało przewagę nad nami. Już raz zostaliśmy skrzywdzeni. „Odpuszczenie” win bez jakiejś formy „zemsty”, puszczenie w niepamięć, zdaje się być niejako prowokowaniem do podobnych krzywd na przyszłość. „Bezkarność” rozzuchwala złoczyńców. Boimy się przebaczenia, ponieważ ono kojarzy się z bezkarnością, a to by dawało przewagę naszym krzywdzicielom. Łatwiej domagać się wtedy „sprawiedliwej odpłaty”, która przynajmniej częściowo wyrównałaby rachunek krzywd.

 

Zwykle jednak pragnienie zemsty nie zaspokaja naszego poczucia sprawiedliwości i chyba nie jest w stanie tego zrobić. Lęk przed przebaczeniem jest jednak na tyle duży, że łatwiej nam jest uciec od wszystkiego, starać się zapomnieć, niż podjąć wysiłek pojednania.

Istnieje także lęk przed przyjęciem przebaczenia. Z jednej bowiem strony bardzo potrzebujemy tego gestu życzliwości ze strony innych. Z drugiej jednak prośba o przebaczenie bardzo mocno wiąże się z walką przed samousprawiedliwieniem się. Prosząc o przebaczenie zdaję się niejako na drugiego człowieka, traktuję go za „wyżej stojącego od siebie”, a to nie jest nigdy łatwe. Bronimy się przed byciem w gorszej pozycji, przed byciem „niżej” od innych. Prosząc o przebaczenie, uznaję swoją winę, daję drugiemu człowiekowi możliwość „górowania” nade mną. Zawsze jest to związane z lękiem, by nie było to wykorzystane przeciwko mnie, by ograniczyło się to tylko do tej konkretnej sytuacji.

Najważniejsze przeszkody, jakie napotykamy na drodze pojednania wiążą się z fałszywymi obrazami przebaczenia, jakie funkcjonują w naszej świadomości.

Przebaczenie a uczucia

 

Wydawać by się mogło, że przebaczenie związane jest w dużej mierze z pokojem uczuciowym, z uspokojeniem naszych wewnętrznych burz związanych z krzywdami doznanymi czy wyrządzonymi. Proces przebaczenie nie jest jednak przede wszystkim związany z uczuciami, ale z wolą. Uczucia są ważne, ale tylko jako element uzupełniający. Przebaczenie to proces wolitywny. Nie chodzi o woluntaryzm, czy działanie wbrew sobie, ale złudne byłoby oczekiwanie, że przebaczenie jest związane z „pokojem uczuciowym”. Zwłaszcza w pierwszym etapie uczucia są wzburzone, ponieważ musimy przejść przez to, co bolesne, zranione, wywołujące lęk. Dopiero później uczucia mogą być spokojne. Jest to możliwość, a nie warunek przebaczenia.

Przebaczenie nie jest zapomnieniem

 

Często w naszym potocznym rozumieniu wiążemy przebaczenie z jakąś formą zapomnienia, oddalenia się od źródła tego, co boli. Ulegamy działaniu psychicznych mechanizmów wypierania, represji tego, co nieprzyjemne, co bolesne. To, czego nie widzimy, czego nie pamiętamy, jakby nie wyrządza dalszych krzywd, nie boli. Jest w tym część prawdy. Nasza psychika funkcjonuje w zależności od bodźców, jakie w danej chwili mają znaczenie. Tym niemniej zepchnięcie przykrych doświadczeń do podświadomości, czy wyparcie ich z aktualnej świadomości, bez pojednania z nimi, nie zamyka ich i jest gromadzeniem negatywnej energii, która ujawnia się przy innych okolicznościach, czasami w najbardziej nieodpowiednim momencie. Zapominanie, które jest wypieraniem ze świadomości tego, co przykre jest gromadzeniem takiej właśnie negatywnej energii. Wiązanie przebaczenia tylko z niepamiętaniem nie pozwala uruchomić tej pozytywnej energii, która w przebaczeniu może się uaktywnić.

Złudzenie irenizmu

 

Przebaczenie nie jest związane z zapomnieniem, ale też nie służy mu bagatelizowanie krzywd, czy dążenie do spokoju za wszelką cenę. Czasami wydawać by się mogło, że do przebaczenia potrzebne jest „przechodzenie ponad” krzywdami, pomijanie ich, niezauważanie, życie takie, jakby ich nie było. Jest to jednak złudzenie. Przebaczenie, które nie bierze na serio krzywdy, które nie stara się stanąć w prawdzie, w praktyce nie prowadzi do pojednania. Można z tym żyć przez jakiś czas, ale nie jest to droga przebaczenia.

Wiecej w książce: Obudzić serce – Paweł Kosiński SJ