Tak jest z Bogiem i tak jest też z Maryją. To Ona nas pragnie i wzywa. Właśnie w tej miłości Matki Bożej do nas powinniśmy pokładać ufność. Nie tylko ufność, że jesteśmy kochani i dlatego uzyskamy przebaczenie, ale też pewność, że jesteśmy Jej radością, że bez nas Ona jest jak matka, która została bez dzieci. Matka Boża sama prosi nas, abyśmy oszczędzili Jej miłość, ponieważ bez nas Jej raj zdaje się przestawać być rajem.
Oto dlaczego Ona się objawia; wydaje się jakby nie mogła żyć w chwale, zapominając o dzieciach, które żyją wśród trosk. Dzieci żyjące wśród trosk powinny być świadome, że Jej chwała nie oddaliła Jej od nich. W swoim wywyższeniu Ona przeżywa nadal to macierzyństwo, przez które nie może się oderwać ani oddalić od dzieci.
To, co się odnosi do naszego Pana, odnosi się także do Maryi. Jezus mówi w kazaniu po wieczerzy: „Trzeba wam, abym odszedł”. Czy nie lepiej byłoby, żeby pozostał na ziemi, zamiast odchodzić do nieba? Ale właśnie po to, aby odejść w chwale, Jezus zbliżył się do nas wszystkich, do każdego z nas. W swoim życiu ziemskim był uzależniony od swojej ludzkiej natury: gdyby mieszkał w Jerozolimie, nie mógłby być obecny w Betlejem. Ale dzięki Wniebowstąpieniu stał się obecny dla każdego z nas. Zesłał nam swojego Ducha i żyje teraz w nas.
To samo dotyczy Maryi. Teraz może być obecna w Fatimie, chociaż w ciągu swojego ziemskiego życia nawet nie wiedziała, że takie miejsce istnieje. Czyż w ciągu swojego doczesnego życia Maryja była kiedykolwiek w Lourdes? Ale teraz uobecnia się w każdym miejscu, w którym są Jej dzieci, ponieważ jest z nimi złączona. To prawda, że nie zawsze się nam ukazuje, ale nawet bez objawienia Jej obecność jest rzeczywista. Ona jest z nami, jest od nas nieodłączna; Jej rajem jest bycie przy nas, ponieważ matka nie może żyć z dala od swoich dzieci; Jakże mogłaby się wtedy radować? Radością Matki Bożej jest bycie przy nas.
Maryja objawia się w La Salette, w Lourdes, płacze w Sy-rakuzach, ponieważ wszędzie tam są Jej dzieci. I dzieje się to, zanim te dzieci Ją wezwą. Twoja matka była twoją matką już zanim ją poznałeś; jeszcze zanim nauczyłeś się do niej uśmiechać, ona żyła dla ciebie. Tak samo jest z Matką Bożą. Jest zawsze blisko nas, nawet jeśli o Niej nie pamiętamy. Nie powinniśmy sądzić, że to nasza miłość rozbudza Jej miłość, nie powinniśmy sądzić, że to nasza miłość odmierza Jej odpowiedź miłości w stosunku do nas. To byłoby obrazą Jej macierzyńskiej miłości; nasza miłość do Niej jest jedynie ubogą odpowiedzią na Jej miłość.
Matka Boża jest z nami, a my przeżywamy Jej macierzyństwo, uczestnicząc w tym akcie, jakim jest Jej męka i w jakim zostaliśmy zrodzeni, kiedy Jezus zwrócił się do Niej słowami: „Oto syn Twój”. Nie zrodziliśmy się w żadnym innym miejscu ani w żadnym innym czasie, ale właśnie w tym akcie Jego męki, w tym miejscu, u stóp krzyża. Tu i teraz uobecnia się dla nas wydarzenie zbawcze.
Jej wielkość, jak już powiedzieliśmy, nie oddala Jej od nas. Im większa jest świętość duszy, tym bardziej ta dusza zbliża się do innych. Dlatego właśnie Maryja w swoim macierzyństwie nie tylko jest blisko nas, ale chce być blisko; nie tylko jest z każdym z nas, ale pragnie przeżywać ten intymny związek ze swoimi dziećmi. Odpowiedź na Jej pragnienie to dar, który Jej ofiarowujemy. Otrzymujemy od Niej mniej, niż Ona otrzymuje od nas; dzieci są bogactwem, skarbem matki. Ponieważ Bóg nas kocha, jesteśmy bogactwem Boga, ponieważ Bóg nas kocha, jesteśmy niemalże celem Boga. Ukochany jest celem kochającego. Bóg jest nie tylko naszą radością, jest nie tylko naszym szczęściem. Jeśli mamy bogactwo w tym, kogo kochamy, Bóg, który nas kocha, w nas znajduje swoją radość. I podobnie Matka Boża. Dlatego nie może się bez nas obyć; właśnie dlatego objawia się nam, aby dać nam pewność swojej kochającej obecności, aby powiedzieć nam, że nawet nasze grzechy nie oddalają Jej, lecz przeciwnie, czynią Ją jeszcze bardziej obecną przez miłosierdzie. My mamy jedynie przyjąć to, co Maryja już dla nas uzyskała. W Jej „najwznioślejszym odkupieniu”, otrzymanym od Chrystusa już w pierwszym momencie, jest zawarte odkupienie nas wszystkich.
Bez wątpienia krew Chrystusa już nas odkupiła, poszczególni ludzie jednakże muszą uwierzyć w Jego miłość. Jesteśmy zdolni odpowiedzieć na miłość tylko wówczas, kiedy w nią uwierzymy. Miłość jest zawsze aktem wolności. Dlatego też zawsze istnieje zagrożenie naszego potępienia. Miłość jest dobrowolnym aktem tego, kto kocha i wymaga zawsze dobrowolnej zgody tego, kto jest kochany. Ten sam warunek zgody istnieje również w odniesieniu do miłości Maryi. Bez wątpienia już w płaczu Maryi jest zawarte przebaczenie wszystkich naszych grzechów, nie powinniśmy się więc obawiać. Dlatego właśnie, mimo iż jesteśmy grzesznikami, pozostajemy Jej dziećmi tak długo, jak chcemy nimi być, dopóki nie odrzucimy Jej macierzyństwa i miłości. To nie nasze dobro uzyskuje dla nas Jej miłość; gdyby tak było, nigdy nie bylibyśmy kochani. Jest to podobne do stosunku Boga do człowieka: On nie kocha nas dlatego, że jesteśmy dobrzy; to miłość Boga czyni nas dobrymi w takiej mierze, w jakiej my, wierząc w Jego miłość, powierzymy się jej i zostaniemy przez nią przeobrażeni. W pewnym sensie jest tak również w przypadku Maryi, Ucieczki grzesznych.
Możemy na to popatrzeć z innej strony, ale prawda pozostanie ta sama. Płacz Maryi jest odkupieńczy dla nas wszystkich, dla każdego bez wyjątku, ponieważ jest Matką całego Kościoła, wszystkich żyjących. Ewa dała nam śmierć, Maryja daje nam życie, jak powiadali Ojcowie Kościoła. Życie, którego jedynym warunkiem otrzymania jest wola, by je przyjąć. Św. Bonawentura mówił, że dane biologiczne stanowią konieczność, podczas gdy fakt miłości jest zawsze wolny. A macierzyństwo Maryi jest faktem miłości. Dlatego też z Jej strony dobrowolna była pasja u stóp krzyża – podobnie jak dobrowolna była męka Chrystusa za nas: On umarł, ponieważ tego chciał, mówi Pismo Święte – i dlatego równie dobrowolne musi być nasze przyjęcie tej miłości. To jest jedyną rzeczą, o jaką prosi nas Matka Boża.
Ona nas przyjmuje. Jesteśmy solidarni ze światem. Jesteśmy odpowiedzialni za grzech w świecie, za każdy grzech. Powinniśmy się czuć odpowiedzialni za cały grzech, aby uzyskać pełnię czułości Maryi. Czułość Matki Bożej nie zmniejsza się przez fakt, że zgrzeszyliśmy, ale wzrasta wówczas, gdy rośnie w nas potrzeba Jej macierzyństwa. Im bardziej czujesz, że jesteś zagubiony w sobie, tym bardziej potrzebujesz ratunku, tego, by poczuć się wybawionym przez Jej macierzyństwo.
Jej płacz więc, wraz z krwią Chrystusa, już nas zbawił. Zbawienie jest dziełem Chrystusa, ale mimo to, w zależności od Chrystusa, Matka Boska jest Współodkupicielką. To współodkupienie kosztuje Maryję Jej mękę, podobnie jak kosztowało mękę Jezusa. Prosi nas, żebyśmy zechcieli być kochani. Nawet nie o to, żebyśmy w pierwszej kolejności Ją pokochali, ale żebyśmy pozwolili się kochać. W gruncie rzeczy każda matka prosi przede wszystkim o to swoje dzieci, gdyż wystarcza jej, że dziecko wierzy w jej miłość. I Maryja także nie prosi nas o nic więcej. Oczywiście, jeśli naprawdę uwierzymy w Jej miłość, nie będziemy w stanie Jej nie pokochać.
„Zbliżcie się, dzieci moje, nie lękajcie się. Jestem tu, żeby wam przekazać ważną nowinę”. Jaka to „ważna nowina”? Jest nią prawda Współodkupicielki, która pozostaje niustan-nie obecna w ciągu całych dziejów Kościoła, gdyż całe życie Kościoła nie jest niczym innym, jak tylko uczestnictwem w akcie zbawczym. Tym współodkupieniem jest Maryja powstrzymująca ramię Syna. Maryja nie pełni w stosunku do nas żadnej funkcji związanej ze sprawiedliwością. Jezus może wymierzać sprawiedliwość, ponieważ jest Bogiem; ale Maryja jako Matka nigdy nie potępia. Matka istnieje tylko po to, aby nas ratować, aby się za nami wstawiać i kochać nas. Bóg zechciał postawić między nami i sobą to matczyne serce. Nigdy nie zdamy sobie w pełni sprawy z daru, jaki ofiarował nam Bóg, postanawiając, że Pośredniczką między nami i Chrystusem będzie Maryja. Nawet ziemskie matki, kiedy zachodzi potrzeba, wolą, żeby to ojciec karcił dzieci, gdyż same „nie mają serca”, aby to zrobić. Tym bardziej jest to prawdziwe, kiedy chodzi o Matkę Bożą. Maryja jest Matką, która jedynie przebacza i wstawia się za nami, aby Bóg nas nie potępiał. I nasze zbawienie stanie się prawdą, ponieważ prawdziwe jest to macierzyństwo, które nas chroni i broni nas przed niemożliwym do ugaszenia ogniem Bożym. Bóg jest pożerającym płomieniem, ale ten płomień nie spala nas, ponieważ pomiędzy nami a nieskończoną świętością Boga staje macierzyństwo Maryi.
Nie powinniśmy jednakże myśleć, że Matka Boża uratuje nas niezależnie od naszych wyborów, ponieważ, jak już powiedzieliśmy wyżej, miłość zawsze pozostawia wolność i dlatego można ją odrzucić. Człowiek możne podeptać miłość, dlatego istnieje zagrożenie potępienia. Jeśli nie chcemy być zbawieni, wtedy zagraża nam potępienie. Ale jeśli przyjmujemy miłość Boga, jeśli pragniemy miłości Maryi, wówczas nasze zbawienie jest pewne. Wystarczy, aby dusza schroniła się przy Matce na jedną chwilę, a Jej płacz wystarczy do zbawienia. Powinniśmy o tym wiedzieć, by się nie lękać, ponieważ nic nie powinno nigdy stać na przeszkodzie naszemu oddaniu się Bogu, naszej wierze w miłość Matki Bożej.
Nie ma na świecie stworzonym nic cenniejszego od człowieka. Niestety często czujemy się niepotrzebni, czujemy, że jesteśmy kimś mało ważnym, aż do tego stopnia, że gardzimy sobą; ale to nieprawda! Jest wprost przeciwnie, ponieważ cały wszechświat nie jest wart więcej niż jedna dusza. Powinniśmy zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy cenni; kosztujemy cenę miłości, jaką jesteśmy kochani. A Bóg ukochał nas do tego stopnia, że umarł za nas; Maryja ukochała nas do tego stopnia, że przeżyła dla nas swoją bolesną pasję u stóp krzyża. Za nas wszystkich razem i za każdego z osobna, ponieważ cała ludzkość nie jest czymś więcej niż każda pojedyncza osoba. Każde „ja”, mówi nam Jan Paweł II, jest jedyne w swoim rodzaju i niepowtarzalne, nie posiada liczby mnogiej. Ja zostałem ukochany przez Boga tak, jakbym był sam jeden w obliczu Jego miłości; zostałem ukochany przez Maryję tak, jakbym był jedynym Jej dzieckiem. Cała krew Chrystusa została przelana za mnie; wszystkie łzy Matki Bożej zostały wypłakane za mnie.