Reklama

Męskość bywa przez niektórych opisywana jako wzór stosunkowo prosty, występujący w niewielu wariacjach. Mężczyźni są nieskomplikowani… mężczyźni są po prostu tacy…

 

Ewolucja zatroszczyła się o jasny podział ról i każdy biolog wie, co mężczyznę czyni mężczyzną: muskuły, dominacja zachowań i meandry mózgu. Te ostatnie sprawiają, że mężczyzna wprawdzie nie bardzo umie słuchać, ale o tyleż lepiej potrafi zaparkować auto. Wyniki popularnych badań przeprowadzonych wśród młodej generacji przypisują odpowiedzialność za ten stan rzeczy biologii, nie stosunkom społecznym. Mózg mężczyzny dzięki męskim hormonom zaprogramowany jest po prostu na walkę i polowanie. Mężczyźni inaczej nie potrafią.
Niektórzy psychologowie sprowadzają też męskość do paru prostych określeń. Siedem „męskich imperatywów”, jak nazwał je Herb Goldberg, istotnie nietrudno zrozumieć:

  1. „Im mniej snu mi potrzeba,
  2. im więcej bólu potrafię znieść,
  3. im więcej alkoholu jestem w stanie wypić,
  4. im mniejszą wagę przywiązuję do tego, co jem,
  5. im rzadziej proszę innych o pomoc,
  6. im mniej jestem od innych zależny,
  7. im bardziej kontroluję swoje emocje – tym bardziej jestem męski”.

W razie wątpliwości z pomocą przychodzą słowa piosenki Herberta Granemeyera, gdzie męskiej duszy przyznaje się jednak przynajmniej odrobinę głębi – „na zewnątrz twarda, w środku miękka”.

Pedagodzy społeczni również potrafią redukować męskość do jednej, prostej formuły. Najprostsza z nich: mężczyźni są sprawcami, kobiety ofiarami. Formuła bardziej złożona: proces socjalizacji mężczyzny, czyli całość oddziaływań społeczeństwa na rozwój poszczególnej jednostki, sprawia, że mężczyzna w mniejszym lub większym stopniu zostaje okaleczony. Już mali chłopcy podlegają w wychowaniu dość rygorystycznym wzorcom męskości panującym w społeczeństwie. Efektem jest to, że mężczyźni funkcjonują potem w poczuciu konkurencji, nie umieją komunikować się z otoczeniem, są zagrożeni zawałem serca i nie są zbyt użyteczni jako partnerzy. Na szczęście istnieją kobiety, które potrafią zadbać o higienę psychiczną związku z mężczyzną…

Kto bada cechy męskie i żeńskie, szukając stereotypów, ten utrudnia, czy wręcz uniemożliwia, poznanie samego siebie. Stereotypy utrudniają rozwijanie własnej, indywidualnej tożsamości oraz nawiązywanie relacji z innymi, a zwłaszcza relacji partnerskich. Badania wykazują, że im bardziej zdecydowane są wyobrażenia partnerów na temat ról związanych z płcią, tym bardziej nieszczęśliwe są tworzone przez nich związki. Im bardziej kobiety identyfikują się ze stereotypowym wyobrażeniem kobiet, a mężczyźni z panującym w społeczeństwie wyobrażeniem mężczyzn, tym częściej mają poczucie niskiej wartości, kompensowane potem gorliwym realizowaniem owego stereotypu. I odwrotnie: w szczęśliwych małżeństwach partnerzy w miarę trwania związku rozwijają w sobie zarówno cechy „męskie”, jak i „żeńskie”. Kobiety i mężczyźni uczą się prowadzić głębokie rozmowy. I oni, i one uczą się obsługiwać nowe urządzenia techniczne i programy komputerowe. Jest to im potrzebne. Obojgu.

Jeśli chodzi o dymorficzne cechy psychiczne, to różnice pomiędzy mężczyznami i kobietami są przeważnie o wiele mniejsze od tych, które dotyczą rozmiaru stóp. Znakomita większość ludzi mieści się w przedziałach średnich, gdzie spotykają się przeciętne cechy męskie i żeńskie. […]  Co wypada nam uznać za „typowo męskie” albo „typowo kobiece”?

Podejmując próby uchwycenia tożsamości konkretnej osoby, przypisywanie jej do stereotypowej roli przynależnej płci jest szkodliwe. Oczywiście istnieją kobiety, które kupują zawsze buty o numer mniejsze, by wyglądać „bardziej kobieco”. I mężczyźni, którzy golą sobie głowę na zero, żeby wyglądać „bardziej męsko”. Nie zmienia to faktu, że ogolona głowa nie czyni mężczyzny „prawdziwszym”, a małe stopy kobiety nie sprawiają, że jest ona „prawdziwszą” kobietą. Znaczne bywają za to zdrowotne, a nieraz i finansowe koszty prób dopasowania się do wyobrażonych ról. Wniosek: mężczyźni i kobiety posiadają cechy zarówno „męskie”, jak i „żeńskie”. Definicje męskości łączy zatem z definicjami kobiecości jedna cecha wspólna: w konkretnym przypadku nie odpowiadają one rzeczywistości.

A więc uwaga – pułapka! Tradycyjne i sztywne wyobrażenia ról często spełniają się w życiu samoistnie, jeśli się w nie wierzy. W zachowaniach partnerów, którzy powinni wzajemnie się uzupełniać, pojawiają się wtedy stereotypy, które nie pozwalają ujawnić się bogactwu, jakie Bóg przewidział dla swego stworzenia. Stereotypy generują role społeczne przypisane każdej z płci. Nie daje to ludziom wolności, która pozwala im odkrywać siebie takimi, jakimi są naprawdę, z ich zdolnościami, indywidualnością i wyjątkowością, lecz zacieśnia ich przestrzeń wewnętrzną, każąc podporządkować się normom i oczekiwaniom, co w  konsekwencji sprawia, że człowiek prowadzi życie,  jakiego  oczekują od  niego inni. Wszystko to dokonuje się zgodnie z logiką „samospełniającej przepowiedni”.  Na przykład przekonanie, że rozmowa z osobą innej płci zawsze rodzi problemy, może w konsekwencji prowadzić do tego, że gdy rzeczywiście dojdzie do takiej rozmowy, rzeczywiście pojawią się trudności.

Biologia, kultura, wychowanie i wiara nie definiują człowieka poprzez płeć. „Jestem mężczyzną” oznacza: jestem człowiekiem płci męskiej z własnymi cechami osobowości, uzdolnieniami, zainteresowaniami, wyposażeniem genetycznym, cechami „męskimi” i „żeńskimi”, u którego niektóre cechy „męskie” są prawdopodobnie bardziej wyraziste niż niektóre żeńskie.

Mężczyźni są nieskomplikowani. Przynajmniej w tym sensie, że nie istnieją dwaj identyczni mężczyźni i że każdy może oraz powinien żyć własnym „życiem mężczyzny” tak, jak potrafi. Poza tym mężczyźni są w tym samym stopniu złożeni i skomplikowani, różni i niepowtarzalni, co druga część ludzkości.

 

Więcej w książce: Mężczyźni nie są skomplikowani – Andreas Malessa, Ulrich Giesekus