Reklama

Feministki proponują walkę kobiet z mężczyznami, aktywiści gejowscy proponują izolację mężczyzn i kobiet, a Bóg proponuje wzajemną miłość. Na początek warto sprecyzować znaczenie pojęcia „feminizm”.

 

Otóż, nie jest feministką ta kobieta, która jest świadoma własnej godności, która o tym głośno mówi, która stanowczo sprzeciwia się poniżaniu kobiet (także przez prostytucję czy pornografię) oraz wszelkim formom dyskryminowania kobiet w stosunku do mężczyzn. Przeciwnie, ktoś taki w precyzyjny sposób odczytuje zamysł Boga, który stworzył kobietę w szczególnie uprzywilejowanej pozycji: jako tę, która stanowi pomoc dla mężczyzny. Ten biblijny fakt ma podwójne znaczenie, gdyż świadczy o tym, że mężczyzna potrzebuje pomocy w swoim rozwoju i że kobieta jest na tyle niezwykła – i w niektórych aspektach dojrzalsza od mężczyzny – że takiej pomocy może mi udzielić. Równie wyraźnie niezwykłość kobiety podkreśla Jezus nie tylko wtedy, gdy stanowczo broni kobiet przed mężczyznami – krzywdzicielami, ale gdy stwierdza, że kobieta jest godna tego, by mężczyzna z miłości do niej i z zachwytu dla niej opuścił własnych rodziców i by w małżeństwie kochał ją do śmierci, nieodwołalnie i wiernie.

Z perspektywy chrześcijaństwa feministki to nie te kobiety, które są świadome swej godności i które potrafią bronić swej wyjątkowości oraz swego kobiecego geniuszu, ale przeciwnie – to te kobiety, które rezygnują ze swej kobiecości oraz niepowtarzalności i starają się upodobnić do mężczyzn. Takie kobiety nie wierzą w to, że jakiś mężczyzna może pokochać je wiernie i na zawsze. W konsekwencji są przekonane, że pozostaje im już tylko walka z mężczyznami i zadowalanie się jakąś formą zadowolenia, które nie wiąże się z miłością, lecz z karierą zawodową, społeczną, finansową czy polityczną. To właśnie dlatego – w (nieświadomym?) poczuciu niższości i kompleksów – feministki publicznie i w sposób agresywny atakują te kobiety, które są dumne ze swojej kobiecości – a nie z naśladowania mężczyzn – i które z entuzjazmem opowiadają o tym, że dla nich największą karierą jest kariera miłości w małżeństwie i rodzinie. Ich największą radością jest radość z miłości, którą okazują mężowi i dzieciom, a także z tej miłości, jaką okazuje im mąż oraz dzieci.

Feministki są tak „reprezentacyjne” dla kobiet jak homoseksualiści są „reprezentatywni” dla mężczyzn. Mają one jednak za sobą potężne wsparcie polityków lewicy oraz dominujących obecnie mediów. Poparcie to wynika z faktu, że lewica i laickie media wspierają wszystkich, którzy osłabiają małżeństwo i rodzinę i którzy kierują się w życiu popędem, orientacją seksualną, karierą zawodową i czymkolwiek innym, byle nie miłością, realizmem i Dekalogiem. Właśnie dlatego feministki – mimo że nieliczne – wyciskają mocne, negatywne piętno na współczesnej kulturze i obyczajach, a zwłaszcza na relacji kobieta – mężczyzna. Przejawem tego piętna jest lęk sporej grupy mężczyzn przed kobietami oraz dążenie do rywalizacji i walki zamiast do wzajemnego pomagania sobie w rozwoju i w dorastaniu do miłości. Przy mało kobiecych kobietach, mężczyźni stają się mało męscy. Nie zachwycają się takimi kobietami. Nie są skłonni wiązać się z nimi na całe życie i pokochać je na zawsze.

Skutkiem takiej wizji kobiecości, jaką promują feministki, są jawne i ukryte formy pogardy mężczyzn wobec kobiet. Przykładem są aktywiści gejowscy, którzy swoim stylem życia głośno mówią o tym, że godnymi ich partnerami są jedynie mężczyźni. Podobnie przejawem zamaskowanej formy traktowania kobiet jako istot niższego rzędu jest postawa „postępowych” polityków, którzy patrzą na kobiety z wyniosłością i łaskawie wyznaczają im połowę miejsc na swoich listach wyborczych czy dążą do ustawowego wprowadzenia parytetów. W konsekwencji publicznie deklarują, że bez takiej pomocy kobiety skazane są na porażkę w konfrontacji z mężczyznami.

Feminizm wpływa szczególnie negatywnie na myślenie mężczyzn na temat małżeństwa i rodziny. Mężczyzna, który ulega wpływom feminizmu, traktuje małżeństwo jako ograniczanie kobiet w ich „prawdziwej” karierze. W konsekwencji czymś niepożądanym i kłopotliwym staje się dla niego małżeństwo, a tym bardziej rodzicielstwo. Małżeństwo i rodzicielstwo jawi się jako coś niepożądanego także z tego względu, że wzajemna i nieodwołalna miłość między małżonkami uznawana jest przez feministki jako coś nierealnego. Nic więc dziwnego, że w społeczeństwach zdominowanych ideologią feminizmu mamy coraz więcej mężczyzn ulegających ideologii „szczęśliwego” singla lub ideologii „szczęśliwego” geja, którego „miłością” życia staje się drugi mężczyzna.