Feminizm stary i nowy
Nie miejsce tu na samo choćby wyliczenie etapów czy ustalenie określonych nazw nurtów ruchu kobiecego, a tym bardziej wyłożenie ich postulatów. Feminizmem nazywa się dziś poglądy sprzeczne ze sobą, często wzajemnie się wykluczające. Ponieważ punktem zbieżnym jest fakt, iż chodzi tu o ruch kobiecy, mający na uwadze interes kobiety, narzuca się wniosek, że same kobiety różnie ów ,,interes” postrzegają.
Chrześcijański feminizm usiłuje dokonać krytyki patriarchalnych uprzedzeń wpisanych w interpretację Pisma Świętego i tradycji. Chodzi w nim o przezwyciężenie tendencji do definiowania kobiecości przez odniesienie kobiety do mężczyzny. Kobieta w Kościele ciągle nie jest partnerem. Jednak styl autorytarny jest już nie do przyjęcia.
Awangardowy amerykański feminizm katolicki ma związek z faktem, że zakonnice – grupa, która w szczególny sposób doznała patriarchalnych ograniczeń – nie boją się zabierać głosu. Swoista emancypacja zakonnic amerykańskich wynika z faktu, że musiały one zarządzać wieloma instytucjami, takimi jak szkoły, szpitale, przytułki itp., co wymagało od nich talentów przywódczych.
Peter Steinfels w książce A People Adrift (2003) widzi jednak dwa słabe punkty katolickiego feminizmu, który – podobnie jak katolicka teologia feministyczna – nie jest jednorodny. Chodzi tu o brak wyraźnego określenia jego granic oraz nieumiejętność zjednania sobie szerokiego poparcia kobiet. Grunt jest podminowany. Niekiedy feminizm ten idzie tak daleko, że odrywa się całkowicie od nauki Kościoła. Pewne, ale nie wszystkie, nurty feministyczne szukają sojuszników w przeróżnych ruchach nie mających wiele wspólnego z chrześcijaństwem…
Niewątpliwa wartość „nowego feminizmu”, który stawiałby sobie na celu zobaczenie w kobiecie człowieka, a nie upieranie się przy takiej czy innej – mniej lub bardziej spornej – formie kobiecości, polega na trosce o wzbogacenie starego terminu „godność kobiety” o nowe treści. O „nowym feminizmie” mówią światli ludzie Kościoła z Janem Pawłem II na czele. Papież apeluje o nową świadomość kobiet, twierdząc, że one same powinny wejść w swoją nową rolę i zabiegać o uznanie ich pełnej godności. Monika Waluś, teolog, daje następujące świadectwo:
„Cytowałam wielu księżom zdanie z adhortacji Vita consecrata (nr 57) na temat oczywistości rewindykacji dotyczących miejsca kobiety w środowiskach społecznych i kościelnych. I zazwyczaj natychmiast podnoszono larum: ,,Co ty tu cytujesz jakieś feministki!”. Wówczas podawałam numer adhortacji – budząc wręcz szok: ,,Rewindykacji?! – Papież nie mógł tak napisać.”