Reklama

Kiedy bohaterowie „Opowieści z Narnii” pojawili się po raz pierwszy w tej mitycznej krainie, panowała tam zła Biała Czarownica, która rzuciła na krainę czar, w wyniku czego była „zawsze zima i nigdy nie ma Bożego Narodzenia”. Rzeczywiście, kiedy wyobrażam sobie świat bez Bożego Narodzenia, to odczuwam jakieś zimne zło.

 

Ale po co sobie wyobrażać, co by było gdyby? W takich wyobrażeniach nie chodzi o to, aby uciekać od tego, co istnieje, w inne, nierealne światy, ale o to, by lepiej zrozumieć sens tego, co zostało nam dane. Św. Ignacy z Loyoli radzi wielokrotnie w swoich „Ćwiczeniach duchowych, by sobie coś modlitewnie wyobrażać. Tak! nie bójmy się podczas modlitwy pracować wyobraźnią.

 

Wyobrażanie sobie świata bez Bożego Narodzenia przypomina mi to, co kiedyś zanotował Roman Brandstaetter. Pisarz zwierza się w swoim „Kręgu biblijnym”, że postanowił kiedyś napisać opowieść o tym, jak by się potoczyła historia świata, gdyby Chrystus nigdy się nie narodził: „Gdy zacząłem obmyślać – pisze autor – akcję i konflikt, charaktery osób, stosunki polityczne i społeczne, doznałem wrażenia, jakby z głębi czasu zionęła ku mnie potworna otchłań niemożliwa do określenia. W żaden sposób nie mogłem sobie wyobrazić nieobecności Chrystusa w ludzkich dziejach. Nie zdołałem wykrzesać z siebie ani jednego obrazu. Tworzywo okazało się jałową miazgą, której nie umiałem nadać kształtu. Stanąłem oko w oko z demoniczną próżnią, w której ani siebie, ani sensu świata nie mogłem odnaleźć”.

 

Św. Ignacy lubił patrzeć w gwiazdy. Wtedy rosła w nim – jak sam mawiał – pobożność. Bezkres nieba nastawiał jego umysł i serce na nieskończoność Boga, który paradoksalnie objawił się w Dziecięciu. Ale czym byłby ten bezkres bez Bożego Narodzenia? Moim zdaniem byłoby tak, jak to ujął Romano Guardini: „W niezmierzonej przestrzeni kosmicznej porusza się maleńkie ciało, zwane Ziemią. Pokrywa je cienka warstwa czegoś w rodzaju pleśni, którą nazywamy krajobrazem, życiem, kulturą, i egzystują tam maleńkie istoty zwane ludźmi. Całe to zjawisko trwa krótką chwilę, a potem wszystko się kończy”.

 

Bez Bożego Narodzenia wszystko by tak właśnie wyglądało, a potem rzeczywiście by się skończyło. Ale tak nie wygląda; nie jesteśmy odchodzącym nieodwołalnie w zimną nicość przypadkiem. Dzięki Bożemu Narodzeniu wszechświat ma twarz Dziecka, które się do nas cudownie uśmiecha…