Maryjny punkt w naszym życiu

 
Zechciejmy dziś jeszcze przez chwilę pomedytować w ciszy na te­mat pobożności maryjnej. W uroczej książce pewnego znanego bio­loga przeczytałem taką oto refleksję: Gdyby nasza planeta miała się spotkać z jakąś pozaziemską cywilizacją, jakby to było pięknie i do­brze, gdybyśmy jako pierwszy sygnał wysłali muzykę Bacha, po­nieważ muzyka ta jest z pewnością czymś najwspanialszym i naj­wznioślejszym, co na tej planecie w ciągu całych jej dziejów zostało stworzone przez ludzkiego ducha. Byłaby więc ta muzyka czymś, co mogłoby owe nieznane istoty od razu do nas przekonać i czym moglibyśmy się wobec nich pochlubić. Przyszedł mi do głowy jesz­cze jeden szalony pomysł: gdybyśmy się teraz dowiedzieli, że na­sze dzieje dobiegają już końca, to co lub kogo wybralibyśmy, aby w naszym imieniu wyszedł na spotkanie Sędziego świata?
 

Kiedy Pan zechciał sam przemówić do ludzkości i posłać w na­sze dzieje swoje Słowo, znalazł na naszej planecie jedno miejsce, do którego mógł wejść: a miejscem tym była Maryja, niepozorna dziew­czyna z galilejskiej wioski. Prastary hymn chrześcijański Te Deum głosi dosłownie: Non horruisti Virginis uterum Nie wzgardziłeś Panny łonem. Nie powinniśmy jednak mylić Bożego odezwania się do Maryi, o którym czytamy w dzisiejszej Ewangelii, z zalotami bo­gów olimpijskich do pięknych ziemianek.
 
Bóg wybrał Maryję, aby stała się Matką Odkupiciela rodzaju ludzkiego, błogosławioną mię­dzy niewiastami, z powodu Jej wiary; jest błogosławiona, ponieważ uwierzyła, że u Boga nie ma nic niemożliwego. Szukając, którędy by mógł do nas wejść, Pan znalazł Jej otwarte serce. A kiedy chce przemówić do nas, do każdego z nas choćby w tym nadchodzącym czasie Bożego Narodzenia to być może szu­ka właśnie owego Maryjnego punktu w naszym życiu. Być może nie interesuje Go, jak bardzo jesteśmy pobożni, moralni, sprytni, ascetyczni i zdyscyplinowani – chce raczej wiedzieć, jak bardzo jesteśmy otwarci, otwarci na Jego Słowo i Jego wolę. Otwartość ta jest prawdopodobnie „Archimedesowym punktem oparcia”, który trzeba odnaleźć, aby rzeczy w nas i wokół nas ruszyły w końcu ku dobremu.
 
Brama, przez którą wchodzi Pan, jest bramą Maryjnego FIAT, „stań się” – „Niech mi się stanie według Słowa Twego!”. U począt­ków dzieła stworzenia znajduje się Boże FIAT-Niech się stanie! Niech się stanie światłość! Niech się stanie ziemia! Niech się staną słońce i gwiazdy! To mocne Boże słowo wyraża Jego władczą i stwórczą potęgę, powołuje rzeczy z niebytu do bytu – tak było na począt­ku.
 
Potem, gdy Pan rozpoczyna swoje drugie dzieło, dzieło naszego odkupienia, przez które dziełu stworzenia dopiero nadaje ostateczną głębię i sens, również na początku stoi FIAT będące ludzką odpo­wiedzią na Boże wezwanie. Słowo wiary Maryi: „Fiat mihi secundum verbum Tuum” „Niech mi się stanie według słowa Twego”. Owo „stań się” wypowiada Maryja całym swoim jestestwem.
 

Owszem, także prorocy przyjmowali Boże słowo jednak Ma­ryja przyjmuje je, by tak rzec, w sposób bardziej egzystencjalny, bardziej intymny, do swego serca i do swego łona. Wie, że natych­miast znajdzie się w niezwykle ryzykownej sytuacji, gdyż zwrócą się na nią oczy całego Nazaretu. Nazaret nie jest tylko jakimś mi­łym, idyllicznym miasteczkiem, Nazaret jest pełen tych samych podejrzliwych ludzi, którzy potem wypędzą Jej syna. To oni będą na Nią patrzeć: „Co się z nią dzieje? Skąd to dziecko? Kto się za tym kryje?”. A Maryja gotowa jest to wszystko przyjąć i zaryzyko­wać, oddaje się całkowicie Bogu do dyspozycji.
  

Bohaterka wiary

 
Maryja jest uosobieniem trzech wielkich cnót, które z tradycji Kościoła znamy jako trzy śluby zakonne, ale ich wartość jest niepo­miernie szersza i bardziej uniwersalna: czystość, ubóstwo, posłu­szeństwo. Czystość to całkowitość, całkowitość Jej decyzji: ze wszystkim, czym jest, oddaje się do dyspozycji. Podobnie ma się rzecz z ubóstwem: jest to „wyzucie się” z wszelkiego samozabezpieczenia. A także z posłuszeństwem: uważnie wsłuchuje siew Bo­żą wolę i na nią odpowiada, jest ciszą, w której może zabrzmieć mocne słowo Boże.
 
Czystość, ubóstwo i posłuszeństwo podobnie jak wiara, na­dzieja i miłość oraz podobnie jak osiem błogosławieństw nie są właściwie odmiennymi i oddzielnymi wartościami; są raczej róż­nymi aspektami tej samej postawy życiowej. Pismo Święte ustami Elżbiety wielbi Maryję jako błogosławioną, która uwierzyła  jako bohaterkę wiary.
 
Wystarczy wsłuchać się w Jej Magnificat, hymn, którym Maryja w drugim rozdziale Ewangelii Łukasza odpowiada na słowa Elżbiety. W tym prawdziwie heroicznym powiedzieli­byśmy „rewolucyjnym”, gdyby to słowo nie było tak bardzo zbanalizowane hymnie, sławiącym Boga niczym bohatera wojennego i mściciela uciśnionych, który strąca władców z tronu, a wywyższa pokornych, głodnych nasyca dobrami, a bogatych z niczym odpra­wia, możemy rozpoznać duchowość podobną raczej do tej, jaką przedstawia prorokini Deborah i inne dzielne kobiety Izraela, ani­żeli owa cukierkowata panienka, jaką uczyniła z Maryi sentymen­talna pobożność baroku czy wieku dziewiętnastego.
 

A skoro powiedzieliśmy to wszystko o Maryi i maryjnej ducho­wości, to pozostaje jeszcze jedno wezwanie: szukajmy „Maryjnego punktu” w naszym życiu owych otwartych drzwiczek, przez któ­re może przyjść do nas Bóg i Jego Słowo. Anioł Ślązak, subtelny mistyk i poeta, napisał piękne i głębokie słowa: „Maryją stać się muszę i Boga rodzić ze mnie”. Prośmy więc, abyśmy mieli w sobie tyle oddania, czystości i posłuszeństwa, tyle odwagi i wiary, by tak jak Maryja otworzyć bramy Temu, który przychodzi. Amen.

 

 

Tekst pochodzi z książki ks. Tomasza Halika, Zacheuszu! Kazania na niedziele i święta