Reklama

Takie stwierdzenie może być uznane za kontrowersyjne, zwłaszcza, gdy pojawiają się teorie próbujące dać pierwszeństwo np. powonieniu. Dla większości jednak kontakt wzrokowy pozostaje pierwszym sposobem „dotarcia” do drugiego człowieka. Patrzymy na innych, widzimy ich.

 

Sami siebie widzimy tylko poprzez coś innego, lustro, czy np. w obrazie kamery wideo. Nie patrzę sobie w twarz, choć mam jakiś obraz samego siebie, znam swoje reakcje. Obraz samego siebie, jaki nosimy, jaki obserwujemy w zwierciadle jest bardzo zależny od innych, od naszych stanów emocjonalnych. Drugi człowiek, poprzez swoją reakcję na moją obecność sprawia, że bardziej dociera do mnie, często w sposób pozawerbalny to, co inni o mnie myślą, a z mojej strony, to jak jestem postrzegany. Samoocena bardzo mocno zależy od tego, jak jesteśmy widziani przez innych. Dzieje się tak zarówno w przypadku dzieci, jak i dorosłych.

Spojrzenie nie jest jednak jednoznaczne i jedno równe drugiemu. Spojrzenie może także zawierać elementy „uprzedmiotawiające” człowieka, gdzie człowiek staje się „przedmiotem” obserwacji. Trzeba by tutaj wspomnieć niektóre nurty współczesnej filozofii, gdzie element podejrzliwości wobec drugiego człowieka był bardzo mocno obecny.

 

Drugi nie patrzy na mnie przyjaźnie, on mnie „podgląda”. Jest to spojrzenie, które nie jest spotkaniem z drugim. Jest to przejaw wścibskości, plotkarstwa, bez chęci nawiązania kontaktu. Jest to także często asumpt do oceniania innych. Spoglądający jest powierzchowny, nie interesuje go wnętrze człowieka. Spojrzenie na innych jest formą zabicia czasu. Spojrzenie uprzedmiotawiające to także takie, które jest obserwacją i uwagą dotyczącą wyglądu, pozostawiając człowieka często z przeświadczeniem o negatywności, złu, nieakceptowaniu jakiejś rzeczy, wyglądu, itp.

 

Innym przejawem uprzedmiotowienia jest zredukowanie człowieka do przedmiotu: pożądania (można „rozebrać oczyma”), albo troski (pewne matki tak bardzo zatroskane o swoje dzieci, że nie pozwalają im prawie swobodnie żyć). We wszystkich tych przejawach człowiek nie jest podmiotem, jest uzależniony od drugiego. To nie sprzyja rozwojowi osoby.

Na przeciwległym krańcu jest spojrzenie, które wspomaga rozwój osoby i kształtowanie zdrowej postawy autonomii. Jest to spojrzenie czułe i obejmujące całego człowieka, które się w nim lubuje. Takie spojrzenie przekazuje akceptację i podkreśla znaczenie człowieka. Jest to także troska o człowieka, ale inaczej niż w przypadku „zatroskanej matki”. Zależy mi na tobie, ty jesteś ważny, a nie moje wyobrażenia czy lęki. Takie spojrzenie kontempluje człowieka i raduje się człowiekiem, a nie sprowadza go do roli przedmiotu. Pewnym szczególnym rodzajem takiego spojrzenia jest spojrzenie upodobania, spojrzenie osoby zakochanej. Spojrzenie zakochanego wydobywa z osoby kochanej zdolności, których czasami ona sama nie podejrzewała. Takie spojrzenie w pełni wyzwala człowieka.

 

Ciało posługuje się swoim językiem, wyraża się i wyraża nas, czasami o wiele bardziej prawdziwie niż nasze słowa. Posługuje się swoimi drogami komunikowania, jakimi są zmysły. Nasz wzrok, słuch, zmysł węchu, smaku oraz dotyk stanowią komplementarne sposoby nie tylko rejestrowania bodźców ze świata zewnętrznego, ale także naszego wychodzenia do świata.

 

Nie wszystkich mechanizmów tego komunikowania jesteśmy świadomi. Nie umiemy się nimi w pełni posługiwać. Z jednej bowiem strony zależą one od instynktowej części naszej natury, z drugiej strony jednak podlegają wpływowi kulturowemu. W zmieniających się warunkach życia człowieka, jego zmysły dostosowują się do zmiennych potrzeb. Ciało jednak niezmiennie pozostaje naszym sposobem na wychodzenie z siebie, na wchodzenie w kontakt z innymi. Nie mamy doświadczenia istnienia bez ciała. Poznawanie zatem tej sfery naszego istnienia jest nie tylko owocne, ale wręcz konieczne.

 

Więcej w książce: Obudzić serce – Paweł Kosiński SJ