Lęk paraliżuje i oślepia. Pod wpływem przerażenia człowiek zachowuje się nieraz jak leśne zwierzę porażone światłami samochodu na szosie, niezdolne uniknąć ciosu, który je unicestwia. Nie można działać rozsądnie będąc w stanie porażenia spowodowanego lękiem.
Trzeba wydostać się najpierw z jego oślepiającego kręgu, aby móc podjąć jakiś krok rozważny, zamiast szalonego, rozpaczliwego biegu ku zatraceniu.
Uporczywy, stały niepokój, nieraz bardzo silny, na przykład wobec groźby utraty pracy, znaczenia czy zdrowia, prowadzi do ruiny uczuciowej i znacznego spadku duchowej energii. Uczucia ulegają zablokowaniu, a nawiązanie łączności z innymi osobami staje się bardzo trudne. Człowiek ogarnięty lękiem czuje się bardzo niepewnie, a w jego spojrzeniu odbija się agresja wobec innych, którzy starają się go omijać. Ktoś kto przez długi czas musi znosić stan zagrożenia, kto boi się jakiegoś niebezpieczeństwa, ten równocześnie zbiera w sobie złość, która w pewnej chwili może wybuchnąć z niekontrolowaną gwałtownością. Toteż każdy układ, rodzinny czy polityczny, usiłujący przez zastraszenie podporządkować sobie ludzi, rodzi wściekłość i gwałt, które pewnego dnia mogą wyładować się na ciemięzcy.
Jak więc radzić sobie z lękiem?
Pierwsze, to uznać kruchość i ograniczenia naszego ludzkiego losu, wystawionego na niebezpieczeństwa fizyczne, psychiczne i moralne. Jest to postawa pełna pokory, ale bez tchórzostwa, która pomaga człowiekowi żyć w prawdzie swojej własnej istoty. Nie bać się samego lęku. Lęk przed czymś nie jest tchórzostwem. Tchórzostwo zaczyna się wtedy, kiedy pozwalamy się opanować lękowi i tracimy zdolność sensownego reagowania na rzeczywiste niebezpieczeństwo, które winno być dla nas bodźcem do stosownej obrony.
Aby mieć możność sterowania naszymi obawami i lękami, trzeba zacząć od całkowitej zgody na to, czym rzeczywiście jesteśmy i co jesteśmy w stanie zrobić. Musimy oswoić i pogodzić się z właściwymi nam ograniczeniami, odmiennymi od ograniczeń innych osób. Nie zawsze możemy osiągnąć to, co dostępne jest dla innych osób, podobnie jak i one mogą nie być zdolne do tego, co my. Nie toczmy niepotrzebnych bitew, w których tracimy niewspółmiernie dużo energii, ale także nie zawężajmy dobrowolnie pola naszego wysiłku i naszego panowania. Przeszkoda, jak wysoko ustawiona przed skoczkiem poprzeczka, winna być dla nas wyzwaniem, próbą zmuszającą nas do wykrzesania z siebie tego męstwa i siły, których istnienia nawet się w sobie nie domyślamy.
Lęk trzeba zdemaskować. Jasno i wyraźnie odpowiedzieć sobie na pytanie, czego właściwie on dotyczy. Czy boimy się utracić zdrowie? prestiż? przyjaźń? pieniądze? pracę? Czy jest to strach przed czymś konkretnym czy też chodzi o jakiś niejasny niepokój, bezprzedmiotowy, przybierający postać nerwicy? Pewien stopień niepokoju, podniecenia jest nawet pożądany, podnosi w nas bowiem bojowego ducha i chęć, by stawić czoło wyzwaniu, ładuje energią konieczną do pokonania przeszkody i osiągnięcia celu. Przed skokiem na arenę działania ten rozsądny niepokój jest niezbędny.
Więcej w książce: Radość bycia człowiekiem – Alfonso Vergara SJ