Homilia na Zesłanie Ducha Świętego
Dz 2,1–11
1 Kor 12,3b–1.12–13
J 20,19–23
Dzisiejsze święto Zesłania Ducha Świętego jest koniecznym dopełnieniem święta Paschy, zmartwychwstania Chrystusa. Gdyby Jezus Chrystus nie przysłał nam Ducha Świętego, Jego śmierć i zmartwychwstanie byłyby dziełem nie wykończonym, nie na wiele by się nam przydały. To byłoby tak, jak gdyby Bóg ulepił jeszcze raz człowieka, ale zapomniał tchnąć w niego życie. Pozostałby on na zawsze martwą figurą. Bez zesłania Ducha Świętego śmierć i zmartwychwstanie Jezusa byłyby Jego osobistą sprawą, a dla nas w najlepszym przypadku czymś sensacyjnym. Apostołowie, mimo że często objawiał im się Jezus zmartwychwstały, nie zmienili się ani o krztę. Są dalej nieśmiali, bojaźliwi, nie rozumiejący istoty Ewangelii. Jeszcze w dniu wniebowstąpienia stawiają Jezusowi pytanie, czy to nareszcie teraz nastąpi długo oczekiwany moment wolności politycznej dla Izraela. Bez przyjścia Ducha Świętego chrześcijaństwo byłoby religią nie do zniesienia, byłoby ono jednym wielkim prawem, którego nikt z nas nie jest w stanie wypełnić. Cała Dobra Nowina Ewangelii sprowadzałaby się do tego, że Jezus swoją śmiercią otworzył nam bramy nieba, do tej pory zamknięte przez nasz grzech, ale by się tam dostać, to już nasza sprawa. Musimy się w tym celu wysilać, dokładać wszelkich starań, by zachować Boże przykazania, i wtedy w nagrodę Bóg da nam niebo. Każdy z nas wie z własnego doświadczenia, jak nam te starania nie wychodzą, jak ciągle wpadamy w te same grzechy i jak w gruncie rzeczy chrześcijaństwo, gdybyśmy je mieli brać naprawdę konsekwentnie i dosłownie, jest dla nas ciężarem nie do uniesienia. Dzięki Bogu taki sposób pojmowania i przeżywania chrześcijaństwa jest fałszywy. Dzisiejsze święto przynosi nam inną, naprawdę dobrą nowinę. Życie chrześcijańskie jest nie tylko naszym dziełem, ono jest przede wszystkim dziełem Ducha Świętego. On, dany nam na chrzcie i bierzmowaniu, zaszczepia w naszych sercach owoce śmierci i zmartwychwstania Jezusa. To On przynosi nam, jak to słyszeliśmy w Ewangelii, odpuszczenie grzechów, nie tylko w sensie jurydycznym, ale i egzystencjalnym, to znaczy On nas uwalnia spod tyranii grzechu, który w dobrze nam znanej postaci egoizmu wlecze się za nami jak cień i jest nieodłączny od naszego życia, choćbyśmy nie wiem co robili, by się go pozbyć. To Duch Święty ma moc uwolnić nas od niego. Duch Święty przywraca naszemu życiu sens, radość, pokój, miłość; On daje nam za darmo to samo nowe życie Boże, które posiada Jezus zmartwychwstały. Choć to wszystko brzmi w naszych uszach jak wyświechtane, bez pokrycia słowa, to są fakty; to jest rzeczywistość, której pierwsi chrześcijanie doświadczyli na własnej skórze, to jest rzeczywistość, w której żyło tysiące kanonizowanych i anonimowych świętych we wszystkich epokach historii Kościoła. Tym nowym spontanicznym życiem jest możliwe żyć i dzisiaj. Dzisiejsze święto głosi nam tę możliwość, pragnie w nas wzbudzić pragnienie odkrycia tego nowego, pełnego i dojrzałego chrześcijaństwa, ono nas zaprasza, byśmy w nie weszli.