2. Miejsce pojednania
W Eucharystię wchodzimy świadomi naszej wewnętrznej kruchości i grzeszności: naszego skłócenia z Bogiem, ludźmi i samymi sobą. Na początku każdej Mszy św. uświadamiamy więc sobie potrzebę pojednania. Wspólnie wyznajemy: Spowiadam się Bogu…, że bardzo zgrzeszyłem myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem.
To wyznanie ma nam uświadomić głębię naszego zakorzenienia w złu. Grzech dosięga wszystkich sfer naszej osobowości, wszystkich przejawów życia w nas: myślenia, odczuwania, mowy i ludzkiego działania. Grzechem jest jednak nie tylko złe działanie, ale także zaniedbanie dobrego działania. Złym drzewem jest nie tylko to, które wydaje złe owoce, ale także i to, które nie wydaje żadnych owoców. Jezus każe takie drzewo wyciąć i rzucić w ogień.
Kiedy jednak z naszymi grzechami złego działania i grzechami zaniedbania otwieramy się na Boga, On jedna nas z Sobą. Nasza ludzka słabości i wypływająca z niej niewierność wobec Jego miłości nie są przeszkodą dla miłości Boga, gdyż On zawsze kocha nas takimi, jakimi jesteśmy w danym momencie. Wielką pokusą jest mniemanie, iż Bóg pokocha nas dopiero wówczas, kiedy staniemy się takimi, jakimi sami chcielibyśmy siebie widzieć według naszego idealnego (a tym samym złudnego) obrazu siebie lub też takimi, jakimi On chciałby nas widzieć w swoim Boskim zamyśle.
Bóg w swej miłości do nas jest, jeśli wolno tak powiedzieć, wielkim realistą i liczy się nie tylko z naszymi ograniczonymi możliwościami, ale także z naszym złym używaniem wolności. Ta Boska bezwarunkowa miłość do człowieka–grzesznika ciągle zaprasza do pojednania się z nią przez wyrzeczenie się grzechu.
W Eucharystii Bóg pomaga człowiekowi pojednać się z sobą przez to, iż okazuje mu swoją nieskończoną bliskość, intymność. Eucharystia najpełniej i najgłębiej przekonuje człowieka, iż nie powinien bać się Boga pomimo swoich grzechów. Bóg–Człowiek oddaje życie za grzesznika, aby przekonać o bezsensie lęku człowieka przed Bogiem.
Eucharystia jest jednak nie tylko miejscem pojednania z Bogiem, ale także miejscem pojednania z bliźnimi. Jezus mówi: Jeżeli przyniesiesz dar swój przed ołtarz i tam wspomnisz, że brat twój ma coś przeciw tobie, zostaw tam dar swój przed ołtarzem, a najpierw idź i pojednaj się z bratem swoim! Potem przyjdź i dar swój ofiaruj (Mt 5, 23–24). Ofiary eucharystycznej nie może składać ktoś, kto ma coś przeciwko bratu, kto nie jest pojednany z bliźnimi. Eucharystia wzywa nas do przebaczenia i uczy nas przebaczania. Okazując nam swoje nieskończone miłosierdzie, Bóg wzywa nas poprzez Eucharystię, abyśmy tym miłosierdziem podzielili się z tymi, którzy zawinili przeciwko nam, jak my zawiniliśmy przeciwko Bogu.
Wzajemne przebaczanie stanowi nieodzowny warunek każdej prawdziwej ludzkiej miłości. Dlaczego? Ponieważ każdy człowiek, najbardziej nawet kochany i z najlepszą dobrą wolą, jest tylko człowiekiem, słabym i grzesznym. Jeżeli ludzie zafascynowani sobą, przyjaciele, narzeczeni, małżonkowie, rodzice i dzieci, nie widzą nawzajem swoich wad, braków i słabości, to tylko dlatego, iż jasność widzenia przesłania im silne zaangażowanie (niekiedy wprost zaślepienie) uczuciowe. Kiedy jednak wzajemne emocjonalne zafascynowanie nieco wygasa, natychmiast dostrzegamy nasze wzajemne wady i rozpoczynamy nierzadko wzajemne oskarżanie siebie: Dawniej, na początku byłeś(aś) inny(a). Nie była to jednak inność bycia, ale jedynie inność widzenia.
Słabość i ludzka ułomność nie muszą zagrażać bynajmniej miłości i przyjaźni. Trzeba jednak być świadomym słabości, najpierw własnej a później bliźniego. Jeżeli widzi się szczerze i do końca swoje osobiste wady i ograniczenia, to wówczas nie będzie się oskarżać bliźniego o błędy i słabości, którym samemu się podlega. Eucharystia, godzina prawdy o nas samych i o Bogu jako miłości, może nas uczyć najpierw innego spojrzenia, spojrzenia pełnego realizmu na nas samych i na naszych bliźnich. Pozwala nam wyleczyć się z ludzkiego zaślepienia w patrzeniu na siebie i innych: zaślepienia wynikłego z zachłanności emocjonalnej jak również zaślepienia wynikłego z nienawiści. Jak Bóg patrzy na nas z realizmem i kocha nas takimi, jakimi nas widzi, tak samo i nas zaprasza, abyśmy kochali siebie i bliźnich również takimi, jakimi wzajemnie siebie widzimy. Eucharystia uczy nas miłości bezwarunkowej, miłości niezależnej od określonych zachowań i postaw.
Jest rzeczą bardzo bolesną, jeżeli wskutek jakiegoś zaślepienia, osoby, które pragną się kochać, nie dostrzegają swoich osobistych ograniczeń, ale widzą dokładnie wady i słabości drugiej strony. W takim zaślepieniu z pozycji własnej sprawiedliwości wzajemnie się oskarżają i potępiają za te same błędy, które sami popełniają. Widzenie w prawdzie własnych ludzkich słabości tworzy podstawę wzajemnego przebaczania sobie. Przebaczenie musi być trwałą postawą osób pragnących się kochać autentyczną miłością: współmałżonków, rodziców i dzieci, przyjaciół. Pragnąc się kochać winniśmy być gotowi przebaczyć sobie wzajemnie, jak mówi Pan Jezus, siedemdziesiąt siedem razy, czyli zawsze. Tu nie może istnieć żadne ograniczenie.
Brak przebaczenia i wzajemne nieprzejednanie sprawiają, iż wszystkie wielkie i małe nieporozumienia nakładają się na siebie i tworzą nieraz bardzo głęboką postawę urazowości. Rośnie wówczas pomiędzy ludźmi jakby jakiś niewidzialny i nieprzenikniony mur. Dialog sprowadza się wtedy do spraw niemal czysto formalnych. Przypadkowe dotknięcie bolesnych a nie rozwiązywanych problemów staje się powodem kłótni, po których następują nieraz długie ciche dni. Nieprzenikniony mur i wzajemne oddalanie się narastające nieraz przez wiele lat, staje się nierzadko powodem nieporozumień i rozbicia małżeństwa, rodziny, przyjaźni, wspólnoty — każdego trwałego związku międzyludzkiego.
Przebaczenie i pojednanie bywa nieraz bardzo trudne. Zdarzają się bowiem w naszym życiu pewne słowa, czyny, gesty, które bardzo głęboko zapadają w serce i ranią jakby na trwałe. I chociaż chciałoby się o nich zapomnieć i wyrzucić je z pamięci i serca, to jednak wydaje się to być niemożliwe. Jak wybaczyć poniżanie i upokorzenia, jak wybaczyć stały egoizm, życie w nałogach, nieodpowiedzialność współmałżonka(i), własnych rodziców, własnych dzieci, przyjaciela, któremu się zaufało, itp.? Jak wybaczyć zdradę w przyjaźni, w miłości?
Gdyby miłość międzyludzka opierała się na ludzkich tylko siłach, to rzeczywiście byłoby to niemożliwe. Jeżeli jednak miłość małżeńska, przyjacielska, rodzicielska, synowska czerpie ze swego ostatecznego źródła, jakim jest miłość samego Boga — z Eucharystii, to cud przebaczenia nawet największych ran staje się możliwy. Zanurzenie się ludzkiego serca poprzez Eucharystię w nieskończonej miłości Bożej czyni możliwym wzajemne przebaczenie w każdej sytuacji. I chociaż dar przebaczenia nie przychodzi w jednym momencie, ale jest pewnym procesem, drogą, pielgrzymką, to jednak jest to dar stały i nieodwracalny.
Przebaczenie jest źródłem nieustannego odradzania się i wzrostu ludzkiej miłości i przyjaźni. Przebaczenie bowiem daje ludziom wiarę we własne siły oraz dźwiga ich z upadku i słabości. Eucharystia uczy nas wypowiadania w konkretnych słowach i gestach wzajemnego przebaczania sobie. Wezwanie kapłana przed Komunią św.: Przekażcie sobie znak pokoju winno być miejscem obalania wszelkich niewidzialnych murów, które powstawały w ciągu tygodnia pomiędzy narzeczonymi, małżonkami, rodzicami i dziećmi, przyjaciółmi, członkami wspólnoty. Dlatego dobrą jest rzeczą, aby małżonkowie, narzeczeni, dzieci i rodzice, osoby żyjące we wspólnocie, przyjaciele uczestniczyli, przynajmniej od czasu do czasu — o ile to możliwe — w Eucharystii wspólnie.
Każdy akt przebaczenia, który wzajemnie sobie ofiarujemy sprawia, iż miłość nasza rozkwita jakby na nowo. Przebaczenie pozwala bowiem nieustannie powracać do pierwszej miłości i wierności. Miłość sprawdza się w wierności, a doskonali się w przebaczeniu (P. van Breemen). Błędy i słabości, którymi ranimy się wbrew własnej dobrej woli, nie muszą degradować naszej miłości, ale mogą stać się miejscem jej doskonalenia dzięki wzajemnemu przebaczeniu.