Poznanie, miłość i naśladowanie Jezusa jest podstawą, fundamentem życia duchowego. Jest również zasadniczym celem nowego tysiąclecia, na który wskazał Jan Paweł II: Nie trzeba zatem wyszukiwać «nowego programu». Program już istnieje: ten sam co zawsze, zawarty w Ewangelii i w żywej Tradycji. Jest on skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem. […] Ten właśnie niezmienny program jest naszym programem na trzecie tysiąclecie.
Istotą rozwoju duchowego jest dynamizm zmierzający do poznania w pełni Boga w Jezusie. Gołąbko ma […] ukaż mmi swą twarz, daj mi usłyszeć swój głos – mówi oblubieniec do ukochanej w Pieśni nad Pieśniami (Pnp 2, 14). Bóg w Jezusie ukazał nam swą twarz i dał usłyszeć swój głos. Gdy apostoł Filip prosił Jezusa: Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy, Jezus odpowiedział: Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca (J 14, 8n).
Z poznania rodzi się miłość i pragnienie naśladowania. W taki sposób również Katechizm Kościoła Katolickiego określa sens życia człowieka na ziemi: poznać Boga, pokochać Go i służyć Mu, czyli uczynić Go postacią centralną, centrum życia.
W sondażu przeprowadzonym wśród młodzieży przez turyński ruch katolicki Sermig jedno z pytań brzmiało: O co zapytałbyś Jezusa Chrystusa, gdybyś mógł z Nim rozmawiać? Najczęściej padały odpowiedzi: Dlaczego się umiera? Jaki sens ma moje życie? Skąd bierze się zło? Dlaczego umierają młodzi ludzie? Co czeka mnie po śmierci? Po co mnie stworzyłeś? Vito Mancuso, komentując sondaż, napisał: Pytania stawiane przez młodych Włochów bardziej aniżeli do Jezusa jako postaci historycznej, skierowane są do Chrystusa, Syna Bożego jako Boga, do Boga, do Absolutu. [.]. Teologia i przepowiadanie Kościoła koncentrują się dziś na Jezusie historycznym, na Jego życiu, Jego działalności, Jego śmierci i zmartwychwstaniu… Pytania młodzieży pokazują wyraźnie, że współcześni ludzie nie są zainteresowani odległą historią, oddalającą się z każdym rokiem, lecz sensem życia, tu i teraz.
Jezus nie może być w życiu tylko historią, ideałem czy piękną, ale bezkształtną ideą. Jeżeli mamy do wyboru idee i konkretną osobę, zwykle wybieramy osobę. Przypomnijmy sobie króla Dawida (2 Sm 11, Inn). Dawid zamiast podjąć swoje obowiązki, pozostał w pałacu i poddał się wewnętrznej apatii, pustce. Wówczas zobaczył z tarasu kąpiącą się Batszebę. Batszeba poddawała się prawdopodobnie obmyciom rytualnym, które praktykowały ludy Wschodu, ale również prowokowała Dawida. I odtąd jedynym jego pragnieniem stało się zaspokojenie pożądania. Wszystkie ważne zajęcia, którymi powinien się zajmować jako król, a więc sprawy państwa i jego bezpieczeństwa, problemy społeczne i religijne, zeszły na dalszy plan. Dawid, człowiek wielkiego formatu, przyjaciel Boga, wybitny polityk i mędrzec, twórca Psalmów, poddając się wewnętrznej pustce, dał się uwikłać w ludzką namiętność, w grzech bardzo prozaiczny, niegodny jego pozycji.
Serce człowieka nie znosi pustki. Kiedy pojawia się pustka, pragnie ją zapełnić. Jeśli brakuje wartości głębszych, duchowych, ich miejsce stosunkowo szybko zajmą wartości względne. Jeżeli Jezus będzie tylko ideałem albo ideą, nawet najpiękniejszą, a nie żywą osobą, to wcześniej czy później pojawią się inne wartości, które zajmą Jego miejsce.
Najważniejszym elementem w relacjach z Jezusem jest spotkanie, osobisty kontakt. Zauważmy, że uczniowie Jezusa, Apostołowie są zawsze z Jezusem, gromadzą się wokół Niego, słuchają Jego nauki, przyglądają się czynom, cieszą się Jego obecnością, pozwalają Mu kształtować swoją tożsamość. Dzięki tej bliskości poznają Go osobiście. Jezus zaczyna ich fascynować, powoli utożsamiają się z Nim i jego życiem.
Może jednak zrodzić się refleksja: to odległa historia; dziś jest to niemożliwe. Ale czy rzeczywiście? Czy dziś nie możemy spotykać Jezusa?
Możemy, ale na innej płaszczyźnie, w innym wymiarze; niemniej autentycznym i głębokim. Pierwszą płaszczyzną spotkania z Jezusem dziś jest Pismo Święte.
W Ewangeliach poznajemy Jezusa historycznego. Stopniowo poprzez medytację, refleksję, kontemplację rysy Jezusa nabierają konkretnego kształtu. Jego oblicze zaczyna się malować przed naszymi oczami i przede wszystkim w naszych sercach.
Jezusa Chrystusa poznajemy i uczymy się w sposób ciągły, permanentny. Nigdy nie możemy powiedzieć, że poznaliśmy Go dogłębnie. Podobnie jest między ludźmi. Wydaje się nieraz, że drugi człowiek nie może nas niczym zaskoczyć, znamy go jak własną kieszeń, przeżyliśmy razem całe lata, pozostała już tylko rutyna i przyzwyczajenie… A jednak! Szczególnie sytuacje trudne, ekstremalne wyzwalają nowe zachowania.
Podobnie słowo Boże. Ciągle może nas na nowo zaskakiwać. Czasami nie sięgamy w ogóle do pewnych fragmentów Pisma Świętego, bo wydaje nam się, że znamy je zbyt dobrze albo są nużące. Tymczasem zapominamy, że Biblia wzrasta wraz z tym, który ją czyta. W każdym czasie niesie dobrą nowinę; w zależności od naszej sytuacji duchowej i osobistych potrzeb. Niejednokrotnie byłem zadziwiony, sięgając do tekstów, które znam bardzo dobrze, że odkryłem je na nowo, albo nigdy wcześniej do mnie nie dotarły. Słowo Boże jest zawsze świeże. I stale wnosi nowe światło w rutynę codzienności.
Czytanie Pisma Świętego, refleksja nad nim, medytacja, konfrontacja z własnym życiem – koryguje wiele naszych postaw, ustawia właściwą hierarchię wartości, pobudza do zmiany myślenia i w konsekwencji do zmiany życia. Słowo Boże czytane codziennie jest jakby dawką duchowych witamin na dany dzień, by wzrastać pełniej w Bogu.
Poznawanie Jezusa z Ewangelii jest czerpaniem ze Źródła. Jezus sam do tego zachęca: Uczcie się ode Mnie (por. Mt 11, 29). Dzisiejszy świat proponuje wiele dróg i wielu mistrzów. Te drogi i mistrzowie życia duchowego mogą doprowadzić do prawdy, mogą pomóc w przyjęciu Jezusa, ale zawsze pozostaną jedynie pośrednikami. Najważniejszym źródłem i drogą do Jezusa jest On sam.
Rozważanie pochodzi z książki Stanisława Biela SJ pt.: „Życie duchowe bez trików i skrótów”