Mamy skłonność do przywiązywania się do rzeczy i poglądów. Niechętnie rozstajemy się z raz ustalonymi wyobrażeniami o sobie samych. A jednak właśnie umiejętność porzucania starych poglądów jest podstawą rozwoju.
Muszę nauczyć się odrzucać statyczny obraz tego, czym – jak mi się wydaje – jestem. Jeśli pragnę wzrastać, nie mogę trzymać się kurczowo przeszłości. Muszę uzmysłowić sobie, że jestem tylko i wyłącznie sobą i że moje życie jest procesem: wiecznym uczeniem się, zmianą, wzrostem, jedyną istotną rzeczywistością jest: kim jestem właśnie teraz. Me jestem tym, kim byłem. Nie jestem także tym, kim będę. Ale przede wszystkim muszę sobie uświadomić, że jestem tym, kim powinienem być, i że jestem wystarczająco obdarowany, by w moim życiu czynić to, co powinienem czynić.
Oznaki samoakceptacji
Akceptacja samego siebie zakłada przede wszystkim radość z tego, kim się jest. Zwykłe pogodzenie się z tym, kim się jest, to zaledwie akceptacja typu: „mogło być gorzej”. Bywa to zniechęcające. Jeśli zatem mam być osobą szczęśliwą, muszę nauczyć się cieszyć z tego, kim jestem. Nie jest to łatwe. Wszyscy mamy „podświadomość”. Stanowi ona kryjówkę lub, jeśli kto woli, cmentarzysko dla tego, co „szpetne”, z czym nie mamy odwagi się zmierzyć bądź też nie potrafimy z tym żyć. Niestety, to co pogrzebaliśmy nie jest martwe, ale wciąż żyje i nadal wywiera na nas wpływ. My jednak nie jesteśmy tego świadomi.
Dlatego nie jest łatwo stanąć oko w oko z takimi pytaniami jak: „Czy rzeczywiście akceptuję samego siebie? Czy jestem zadowolony z tego, czym jestem? Czy widzę cel i sens tego, czym jestem?” Łatwe i szybkie odpowiedzi nie są tu całkiem wiarygodne. Jednak oznaki akceptacji samego siebie są widoczne w życiu codziennym. Wymienię teraz dziesięć symptomów, które – jak sądzę – są łatwo dostrzegalne u osób naprawdę akceptujących siebie takimi, jakimi są.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, są szczęśliwi. Być może zabrzmi to dziwnie, ale pierwszą oznaką samoakceptacji jest właśnie poczucie szczęścia. Zaczyna się błędne koło, powiecie. A jednak ludzie, którzy naprawdę są zadowoleni z tego, kim są, mają zawsze dobre towarzystwo. Przez 24 godziny na dobę przebywają z osobą, którą lubią. Ta dobrze znana, urocza osoba zawsze jest przy nich, na dobre i na złe. Niewiele rzeczy jest w stanie ich unieszczęśliwić. Jeśli nawet inni są dla nich nieczuli lub nastawieni wobec nich krytycznie, ci, którzy naprawdę kochają samych siebie, będą przekonani, że musiało zajść jakieś nieporozumienie. A jeśli nie, to widocznie owa nieczuła bądź krytyczna osoba ma jakiś osobisty problem. Efektem będzie współczucie, a nie złość na tę osobę.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, z łatwością wychodzą innym naprzeciw. Im bardziej akceptujemy samych siebie, tym głębsze jest nasze przekonanie, że inni też nas polubią. Wyprzedzamy zatem ich akceptację i lubimy przebywać w ich towarzystwie. Pewnym krokiem wchodzimy do pokoju pełnego obcych ludzi i bez zakłopotania przedstawiamy się innym. O otwarciu siebie na innych myślimy jak o ofiarowywanym podarunku, o innych – jak o darze, który należy przyjąć uprzejmie i z wdzięcznością. Niemniej, jeśli naprawdę kochamy samych siebie, doceniamy i smakujemy także chwile samotności. Prawdą jest, iż dla tych, którzy z radością akceptują siebie, samotność jest spokojem. Dla tych zaś, którym brak tej akceptacji, może ona oznaczać ból i rozpacz. Doświadczenie samotności jako pustki powoduje, że człowiek szuka rozrywki za każdą cenę – w gazecie, filiżance kawy, w grającym na cały regulator radiu.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, są zawsze otwarci na uczucia i komplementy. Jeśli naprawdę akceptuję samego siebie i jestem z siebie zadowolony, będę w stanie przyjąć do wiadomości, że ktoś ofiarowuje mi uczucie. Przyjmę od innych miłość jako zaszczytne wyróżnienie i z wdzięcznością. Nie będę tłumić w sobie nie wypowiedzianego ostrzeżenia: „Gdybyś naprawdę mnie znał/znała, nie pokochałbyś/nie pokochałabyś mnie”. Będę również zdolny przyjąć i zinterioryzować życzliwe uwagi i komplementy. Co więcej, sprawią mi one przyjemność. Nie będę się wiecznie zamartwiać wątpliwościami co do motywów kierujących osobą wypowiadającą komplement: „W porządku, ale o co naprawdę ci chodzi?” „Czego chcesz ode mnie?” Nie będę mruczał kpiąco pod nosem: „Oczywiście nie mówisz tego serio”.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, potrafią „naprawdę” być sobą. W zależności od stopnia samoakceptacji wytwarzamy wokół nas atmosferę autentyczności. Innymi słowy, aby stać się sobą, trzeba najpierw zaakceptować siebie. Wtedy dopiero będziemy prawdziwi. Kiedy nasze uczucia zostaną zranione, będziemy mogli krzyknąć głośno „Och!” Kochając i ubóstwiając drugą osobę będziemy szczerze i otwarcie wyrażać miłość i uwielbienie dla tej osoby. Obawy przed niezrozumieniem nie będą nas dręczyć. Nie będziemy się zamartwiać o to, czy nasze uczucie będzie odwzajemnione. Jednym słowem, będziemy po prostu sobą. Autentyczność oznacza, że nie musimy dźwigać ze sobą – niczym bagażu w naszej podróży przez życie – zestawu masek na każdą okazję. Oznacza, że jesteśmy w stanie postawić sprawę jasno: nie mam obowiązku nikomu się przypochlebiać, mam tylko obowiązek pozostawać sobą. Dostajecie to, co widzicie. To ja i tylko ja, oryginalne dzieło Boga. Nie szukajcie kopii, one nie istnieją. Większość z nas tak długo nakładała maski, że zatraciliśmy poczucie, gdzie kończy się rola, a zaczyna prawdziwe „ja”. Wszyscy jednak instynktownie wyczuwamy autentyczność. Kiedy uda nam się być sobą, odczuwamy ukojenie, które przynosi szczerość.
- Akceptacja samego siebie dotyczy chwili obecnej. Wczorajsze „ja” jest historią. Jutrzejsze „ja” jest nieznane. Życie w oderwaniu od przeszłości i bez wybiegania w przyszłość nie jest łatwe. Niemniej prawdziwa samoakceptacja musi dotyczyć tego, czym się jest w danym momencie teraźniejszości. Stary wierszyk ujmuje to tak: „Za nic bywszość swoją ma, kto na jestność – Jestem! – woła”.
- Nie ma znaczenia kim byłem, a nawet jakie popełniałem błędy. Liczę się tylko ja teraźniejszy. Podobnie akceptacja siebie teraźniejszego wyklucza antycypację siebie przyszłego. Jeśli pokocham lub pozwolę innym pokochać siebie takim, jakim mógłbym być, miłość taka będzie bezużyteczna, a może nawet niszcząca. Podstawą każdego prawdziwego uczucia jest rezygnacja ze stawiania warunków, tymczasem potencjalność zakłada warunkowość: „Pokocham cię, jeśli będziesz…” Kochany stary Charlie Brown powiedział raz, że „największe cierpienia życiowe wynikają z wielkich możliwości”.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, potrafią śmiać się z siebie. Zbyt poważne traktowanie siebie jest prawie zawsze objawem niepewności. Stare chińskie przysłowie mówi: „Błogosławieni ci, którzy potrafią śmiać się z siebie. Nigdy nie zabraknie im rozrywki”. Zdolność do przyznania się do własnych słabości i zachcianek oraz umiejętność śmiania się z nich wymagają jeszcze większego poczucia bezpieczeństwa niż to, które daje samoakceptacja. Dopiero świadomość, że jest się w czymś dobrym, pozwala przyznać się do własnych braków. Kto posiadł tę tajemnicę, potrafi się z nich śmiać nawet wtedy, gdy wyjdą na światło dzienne, a ludzie się o nich dowiedzą. „Nigdy nie obiecywałem ci kobierca z róż, nieprawdaż?”
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, potrafią rozpoznawać i zaspokajać swoje potrzeby. Ci, którzy potrafią zaakceptować siebie, umieją także zdać sobie sprawę ze swoich potrzeb: fizycznych, emocjonalnych, intelektualnych, społecznych i duchowych. Sprawdza się tu porzekadło, że miłosierdzie zaczyna się w domu. Jeśli nie kocham samego siebie, nie będę w stanie pokochać nikogo innego. Próby lekceważenia własnych potrzeb mogą się okazać zabójcze dla jednostki. Bliźniego należy kochać jak siebie samego. Zabrzmi to może banalnie, ale naprawdę im bardziej kocham samego siebie, tym więcej spontanicznego, naturalnego uczucia będę w stanie ofiarować bliźnim.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, starają się wypracować harmonijny model życia, tak aby być w stanie wychodzić naprzeciw swoim potrzebom. Zazwyczaj udaje im się zaspokoić potrzeby snu, odpoczynku, pracy i pokarmu. Powstrzymują się od wszelkiej przesady oraz szkodliwych nałogów: obżarstwa, palenia papierosów, pijaństwa czy narkotyków. Są ponadto w stanie wziąć pod uwagę potrzeby, prośby i żądania innych. Wyczuleni na potrzeby innych, umieją okazać prawdziwe współczucie i potrafią udzielić pomocy. Przy tym wszystkim zdarza im się odmawiać i nie odczuwają potem wyrzutów sumienia czy żalu. Po prostu znają zarówno swoje potrzeby jak i granice, których przekroczyć nie wolno.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, potrafią się samookreślić. Klucze do samookreślenia znajdują w sobie, zamiast pytać o nie innych ludzi. Kto naprawdę akceptuje siebie, uważa pewne rzeczy za właściwe i słuszne, i nie zastanawia się nad tym, co pomyślą inni. Akceptacja samego siebie jest w dużej mierze odporna na psychologię tłumu i masowe reakcje. W razie potrzeby nie zawaha się popłynąć pod prąd. Jak by powiedział Fritz Perls: „Nie przyszedłem na świat, aby spełniać twoje oczekiwania, a ty nie urodziłeś się po to, żeby spełniać moje”.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, niełatwo tracą kontakt z rzeczywistością. Zrozumienie czym jest kontakt z rzeczywistością przychodzi zazwyczaj łatwiej, jeśli się uzmysłowi sobie w czym przejawia się jego brak. Kontakt z rzeczywistością wyklucza marzenia na jawie lub wyobrażanie sobie, kim moglibyśmy być, gdybyśmy byli inną osobą. Nie warto tracić energii na żale, że nie jesteśmy inni. Należy cieszyć się życiem takim, jakie jest i w takie właśnie życie należy zaangażować swe siły. Nie wolno schodzić na manowce rozmyślań o tym, czym „moglibyśmy” być.
- Ludzie, którzy akceptują samych siebie, są asertywni. Ostatnim objawem samoakceptacji jest postawa, którą zwykło się nazywać asertywnością. Akceptujący siebie człowiek przyznaje sobie prawo do poważnego traktowania, do własnych poglądów i własnych wyborów. W każdy związek wchodzi tylko na zasadzie równorzędnego partnerstwa. Nie zgadza się przyjąć roli przegrywającego ani też nie podejmuje decyzji za innych. Zastrzega sobie także prawo do popełniania błędów. Wielu z nas rezygnuje z asertywności w momencie, gdy czuje, że może być w błędzie. Ukrywamy własne poglądy, preferencje. Pełna radości samoakceptacja jest powołaniem do asertywności: do szacunku dla samego siebie, do umiejętności wyrażania samego siebie w sposób otwarty i szczery.
Więcej w książce: Twoje szczęście jest w tobie – John Powell SJ