Tworzenie właściwych relacji wymaga dawania, uwalniania się od egoizmu, empatii. Nie jest możliwe życie we wspólnocie, gdy nie ma miłości gotowej do poświęcenia, cierpienia i obumierania sobie. Gdy brak jest pokory i wdzięczności za wszystkie małe gesty dobra, życzliwości, miłości nie powstają głębokie więzi. Tym bardziej gdy pojawia się obsesyjne i zaborcze uczucie i oczekiwanie miłości absolutnej, do jakiej nie jest zdolny drugi człowiek.
Zycie we wspólnocie wymaga również cierpliwości. Nawet w najgłębszych przyjaźniach czy w najlepszych małżeństwach, musimy pozwolić naszym towarzyszom życia iść ich własnym krokiem i według łaski, jaką otrzymują od Boga. Każdy wzrasta indywidualnie, na swój sposób i w swoim czasie. Każdego Bóg prowadzi inaczej. Dlatego akceptacja doświadczenia innych, nie zniewalanie sobą i swoimi radami, wymaganiami czy wręcz narzucaniem swoich poglądów, szacunek dla ich czasu i wolności są wyrazem miłości. W przeciwnym razie, zamiast być przyczyną wzrostu, stajemy się źródłem regresu innych. Trafnie oddaje to historyjka opowiedziana przez Anthony’ego de Mello SJ: Ktoś zobaczył motyla próbującego wydostać się z kokonu. Dla tego, kto oglądał, narodziny były bolesne i powolne. Tak więc człowiek ten zaczął chuchać na stworzonko ciepłym i przyjacielskim oddechem, aby pomóc mu w narodzinach. Rzeczywiście przyspieszył ten proces i motyl się urodził, ale jego małe skrzydełka uschły. Mistrz zakończył historię konkluzją: „Jeśli chodzi o wzrost przyjaciele, to nie można przyspieszyć tego procesu. Zazwyczaj rezultatem przyspieszanego wzrostu jest jego przerwanie”.
Mówiąc o wspólnocie warto podkreślić jeszcze jeden element łączący: życie sakramentalne, szczególnie udział w Mszy świętej. Podczas niej dzielimy z innymi Ciało i Krew Chrystusa. Następnie przekształcamy własne życie w Eucharystię. Dzielimy się ze wspólnotą sobą, własnym życiem i powołaniem, przyjaźnią i miłością.
Równie ważną rolę pełni modlitwa indywidualna i wspólna. Dobrze jest, gdy mamy możliwość przynajmniej raz w ciągu dnia zebrać się, aby wspólnie powierzać potrzeby wspólnoty Ojcu. Pamiętajmy o słowach Jezusa: Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich (Mt 18, 19n). W życiu zakonnym wspólna modlitwa ma charakter zorganizowany, natomiast w życiu rodzinnym nie zawsze bywa doceniana. Warto jednak znaleźć wieczorem choćby kilka minut na rodzinne trwanie przed Bogiem. Takie wspólne modlitewne czuwanie nie tylko wyprasza wiele łask, ale przyczynia się do cementowania więzi małżeńskich i rodzinnych.
Na zawsze pozostanie mi w pamięci obraz z Górki w Zakopanem. Na Górce mieści się znane na całym Podhalu Duszpasterstwo Trzeźwości. Jednego dnia nasz współbrat zakonny był świadkiem wzruszającej sceny. Zobaczył starszą, prostą kobietę klęczącą na środku holu i zatopioną w modlitwie. Co Pani robi? – zapytał. I usłyszał odpowiedź: Mój mąż właśnie ślubuje abstynencję od alkoholu, obok w kaplicy, a ja modlę się za niego, aby wytrwał. Szczera głęboka i ufna modlitwa może zdziałać więcej, niż słowa.
Życie wspólne wymaga również regularnych spotkań, podczas których tworzy się odpowiedni klimat do rozeznawania. Klimat taki sprawia, że każdy w sposób wolny i szczery może mówić o swoich aspiracjach, problemach i konfliktach. Wszyscy powinni uczyć się słuchać z uwagą i życzliwością, bez zniecierpliwienia, akceptując słabość swoją i innych oraz podatność na zranienia. Razem podjęły dialog, omawiający problemy, blaski i cienie wspólnoty rodzinnej, przyjaciół, zakonnej i każdej innej może być bardzo inspirujący na przyszłość. Wspólnotę utrwalają dodatkowo rytuały. Dobrze jest np. zakończyć spotkanie agapą – radością wspólnego biesiadowania.
I jeszcze jeden element bardzo delikatnej natury. Zycie we wspólnocie wymaga nieraz ofiary krwi. Są to wprawdzie rzadkie sytuacje, ale nie można ich wykluczyć. W czasie jednych rekolekcji ignacjańskich rozmawiałem z siostrą zakonną, przełożoną wspólnoty w Indiach. Po zakończonych rekolekcjach planowała wrócić na misje. Wszyscy jej odradzali ze względu na trwające prześladowania chrześcijan. Wokół jej placówki misyjnej palono kościoły, mordowano wyznawców Chrystusa. Sama odczuwała lęk przed prześladowaniem, niewiadomą, śmiercią. Jednak z drżącym głosem mówiła: Muszę wrócić. Nie mogę zostawić moich sióstr samych. Przecież to ja jestem odpowiedzialna za tę wspólnotę. Nie mogę zachować się jak pasterz-najemnik.
Równie przejmującym i autentycznym świadectwem jest życie siostry Felicite Nyiyitegeka. Ta Rwandyjka nie skorzystała z możliwości uratowania życia w czasie walk plemiennych między Hutu a Tutsi (w latach dziewięćdziesiątych XX wieku). Miała taką możliwość, gdyż jej brat był jednym z przywódców wojskowych dokonujących czystek etnicznych. Siostra Felicite pozostała ze swoimi współsiostrami i jako ostatnia z nich poniosła śmierć. Była bardzo głęboko związana ze wspólnotą, za którą czuła się odpowiedzialna do końca. Kilka dni przed śmiercią napisała do brata wzruszający list: Drogi bracie, dziękuję Ci, że chciałeś mi pomóc, ale zamiast ratować własne życie, zostawiając czterdzieści trzy osoby mi powierzone, wybrałam śmierć wraz z nimi. Módl się za nas, abyśmy doszli do Boga i przekaż moje słowa pożegnania naszej mamie i braciom. Znajdując się u Boga, będę się modlić za Ciebie. Trzymaj się dobrze i dziękuję za myśl o mnie. Jeśli Bóg nas zbawi, jak ufamy, zobaczymy się niebawem (M. Jaworski OCD, Spojrzenie z serca Afryki).
Rozważanie pochodzi z książki: „Życie duchowe bez trików i skrótów”
Wypróbowane metody, triki i skróty, inteligencja, naturalne zdolności i własna pomysłowość sprawdzają się w życiu zawodowym, społecznym czy politycznym. Nie są potrzebne jednak do tego, by rozwijać życie duchowe. Bo Jezus nie pyta czy potrafisz, tylko czy chcesz…
Odkrywanie miłości Boga przemienia naszą codzienność. W miejsce rezygnacji i zgorzknienia pojawia się pełna akceptacja siebie i radość. Ks. Stanisław Biel przekonuje, że to doświadczenie może stać się udziałem każdego z nas i podpowiada, jak pokonać przeszkody pojawiające się na drodze życia duchowego, m.in.: oskarżanie Boga, kryzys tożsamości, porównywanie się z innymi, zaniedbanie modlitwy, zniewalające poczucie krzywdy, brak przebaczenia.