W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. (1J 4, 10)
Serce bezgranicznie miłujące
Bóg zwraca się ku człowiekowi, dąży do spotkania, pragnie zostać przyjętym jako dar. My zwracamy się ku centrum, ku Sercu Bożemu. Serce Boga to Serce bezgranicznie miłujące. A co oznacza miłujące Serce?
Jest to Serce cierpliwe jak serce matki, która wpatruje się w swe dziecko. Pełne łaskawości, czyli nieskończonych darów spływających na człowieka. To Serce nie zazdrości, ale raduje się z najmniejszej iskierki dobra, która rozbłyskuje w życiu człowieka. Ono nie szuka poklasku ani pierwszych miejsc. Pycha w Nim nie gości. Nie szuka swego, oddając wszystko stworzeniu, dla którego bije. Choć tak wiele razy oszukiwane, nie unosi się gniewem i nie pamięta złego. Jego pieśnią jest pieśń prawdy, a każda niesprawiedliwość raną. To Serce wszystko znosi. Daje szansę za każdym razem, gdy człowiek przed Nim staje. Ono jest tak mocne, że nawet przebite bije dalej. Wszystko przetrzyma. Święty Paweł powie: Miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13, 8).
Podatność na zranienia
Serce to tkanka bardzo delikatna z jednej strony, a z drugiej jakże mocna. Można Je zranić, a Ono otwarte dalej będzie rozlewać zdroje wody żywej. To Serce żywe, współodczuwające, reagujące żywo na to, co wokół dostrzeże. A nie ma lepszego obserwatora jak Pan Bóg. On widzi to, czego my nie mamy ochoty zobaczyć, co ignorujemy, nad czym przechodzimy do porządku dziennego. Pan Jezus zwraca nam uwagę, nakierowuje nas ku dobru.
Miłujące Serce gotowe jest na cierpienie. Bóg wystawia się na ryzyko bycia zranionym. Stwórca ryzykuje, iż stworzenie Go odrzuci, gardząc Jego nieskończoną miłością. Bóg, wiedząc o tym, nie odsuwa się. Do końca objawia swoje umiłowanie. Nie zniechęca się. Jego Serce bije dla człowieka z miłości. W nie kończącym się refrenie: To jest Ciało moje za was wydane… To jest Krew moja za was wylana… (por. 1 Kor 11, 23-26).
Serce miłosierne
Spojrzenie Pana Jezusa dostrzega biedę, dociera do niej i ukazuje na nią lekarstwo. Serce dobrego Lekarza dało mu możliwość pochylenia się nad nią. Serce miłosierne uczy miłosierdzia, a to możemy okazać tylko względem bliźniego. Czyż Bóg nie daje nam daru uzdrawiania także po to, byśmy rozglądali się wokoło, byśmy widzieli biedę i próbowali jej zaradzić? Każdy na swoim poletku. Każdy według tego, co jest w zasięgu jego możliwości.
Właśnie miłosierdzie jest lekarstwem na nędzę ludzką. Serce otwarte, ale nie głupie czy nieroztropne. Uczy nas tego Pan Jezus! Otworzyć serce to dzielić się miłością, bo ona zupełnie inaczej patrzy na świat: Jarzmo staje się lekkie… choć jarzmem pozostaje. Przebaczenie przemienia serca ludzkie, choć rana dalej boli. Pierwsi będą ostatnimi… bo kolejność nieco inaczej wygląda. Nie ma względu na osoby, tzn. czy ktoś jest bogaty czy biedny, znany czy nieznany, chory czy zdrowy. Każdy potrzebuje tej miłości, obojętnie jaki sprawuje urząd.
Słuch serca
Jeszcze o spotkaniu niewidomego spod Jerycha z przechodzącym Panem Jezusem. Najistotniejsze w takim spotkaniu jest nasłuchujące serce. Kontemplując Serce Boga, tak naprawdę wsłuchujemy się w Jego bicie i. dziwimy się, jak bardzo jest ono żywe – jakże Ono zna bicie ludzkiego serca. Bez takiego wsłuchania gubimy się, tracimy horyzont, dostajemy zadyszki i nasze serce dotyka arytmia, co jest wielkim niebezpieczeństwem dla jego normalnego funkcjonowania. Trzeba objąć słuchem całość dnia – Boże Serce bije w nim nieprzerwanie. I mówi, a raczej objawia -w jakże delikatny sposób – biblijny powiew łagodnego wietrzyku: Boga żyjącego dla człowieka.
Włożyć serce czy wyciągnąć korzyść?
Dziś żyje się i przelicza według kategorii wydajności, mobilności i produktywności. Czy jednak to jest najważniejsze? Jakże wielkie ryzyko podejmujemy, żałując czasu na zatrzymanie się i zastanowienie. Zabijamy serce człowieka, samo jego centrum!
Zwracam się ku znanym ewangelicznym przypowieściom. Szczęśliwe życie człowieka porównane jest do ziarna. Z małego ziarna gorczycy – najmniejszego z możliwych – wyrasta wspaniałe drzewo! Coś z niczego! Rolnik może tylko usiąść na miedzy i cierpliwie czekać na plon. Jak małe dziecko – jeśli nie widzi, jak rodzice „wkładają serce” w swoje życie, w swoją codzienność, samo też nie będzie tego potrafiło! Czyż wiele można spodziewać się po pracy nauczyciela, lekarza, piekarza, mechanika, jeśli nie włoży on w nią zapału i zainteresowania? Będzie tylko automatem. Nie będzie tworzył, nie będzie kreatywny. Serce jest twórcze! Wydajność sprawia, że do minimum ogranicza się człowieczeństwo – człowiek powoli przemienia się w maszynę, układ, ośkę w całej machinie produkcji! A przecież to człowiek jest najważniejszy!
„Włożone serce” to ewangeliczne sprzedał wszystko, co miał, i kupił perłę, tę jedyną, niepowtarzalną, najpiękniejszą na świecie! Bo warto było! Nie dla pomnożenia, ale dla jej piękna! Gdzie się podziały przewidywania rynkowe, notowania na giełdach, konta, papiery wartościowe, zabezpieczenia? Rzucił wszystko na jedną szalę! Nie poszedł za „kultem wydajności”. Wybrał to, co dawało mu szczęście, radość, czyli – innymi słowy – „pełnię serca”. Dla tej „pełni” czasami warto, czasami wręcz trzeba poświęcić wszystko, co na pierwszy rzut oka wydaje się być „wszystkim” i bez którego wydaje się, że żyć nie można. Naprawdę można!
I nie chodzi tu wcale o „wyciąganie”, czyli o branie dla siebie! Miarą jest „włożone” serce! Ewangeliczny kupiec pereł rzucił wszystko na jedną szalę, włożył całe serce. i zdobył to co najcenniejsze! Siewca wychodzi i sieje, bo wierzy w moc zawartą w ziarnie! Sieje i cierpliwie czeka na plon. Włożyć serce, czy wyciągnąć korzyści? -wybór należy do człowieka. Wybierz serce!