Nie ma nic bardziej praktycznego niż znajdowanie Boga, czyli zakochiwanie się w sposób absolutny i ostateczny. To, co kochasz, to, czym żyje twoja wyobraźnia, wpływa na całe twoje życie.

 

Norma autentyczności

 

Możemy doświadczać Boga dzięki praktykowaniu wiary katolickiej. Jak wszystkie religie, katolicyzm przeżywany źle lub błędnie może być również wyszukanym sposobem odcięcia się od przemieniającej miłości i pokornej, pełnej poświęcenia służby. Religia przeżywana nieautentycznie może być metodą unikania lub zamykania się na doświadczenie prawdziwego, żywego Boga. Pomyślmy o postaci C.S. Lewisa, granej przez Anthonyego Hopkinsa w filmie Cienista dolina (1993). Przed swoim nawróceniem Lewis jest religijny, ale nie nawrócony tak, by to Bóg był Panem jego serca. Zna wszystkie odpowiedzi na „problem cierpienia”, jak zatytułował jedną ze swoich wcześniejszych książek. Życie układa sobie jednak tak, by nie być narażonym na cierpienie. Niestety, życie, w którym nie dopuszcza się cierpienia, jest często również zamknięte na doświadczenie radości i czystej przyjemności. Poprzez swoją relację z Amerykanką Joy Gresham, Lewis staje się człowiekiem Bożym, który doświadcza Boga, otwierając serce na życie i miłość, a także na wynikające z nich cierpienie. Rezygnując z poczucia bezpieczeństwa i izolacji od cierpienia, doświadcza bólu bycia człowiekiem i staje się osobą pełną wiary i miłości. Z czasem uzdalnia go to do przeżywania radości. Poprzez te doświadczenia C.S. Lewis dojrzewa do autentycznej relacji do Boga i ludzi.
 
Są takie rejony naszego człowieczeństwa, które usilnie domagają się obecności Boga w naszym życiu. W każdej osobie są też takie sfery, w których z potężną siłą i często w niezwykle wyrafinowany sposób (wystarczy pomyśleć o uzależnieniach) ujawnia się opór przed uznaniem obecności i działania Bożego. Praktyka pełnego i otwartego katolicyzmu jest zaproszeniem do wejścia w proces nawrócenia, otwierającego na doświadczanie Boga w sposób świadomy i wolny. Nawrócenie to metanoia, „zwrócenie się do”. Podejmując ryzyko wyjścia z łodzi i chodzenia po wodzie, zmieniamy się. Prawdziwe nawrócenie prowadzi do wyzwalającej, pełnej i otwartej wiary, w której jest miejsce na pytania, a zarazem zaufanie do prawd przekazywanych przez tradycję i zgoda na reformowanie tradycji w dialogu z łaską, obecną we współczesnych nurtach kulturowych.
 
Pełna, otwarta i wyzwalająca wiara prowokuje do postawienia sobie kilku pytań: ku czemu zmierzam? Jaki jest kierunek i cel mego życia? Czy zbliżam się do Boga, czy też oddalam się do niego? Dokąd zmierza moja wspólnota? Czy w stronę Boga, czy też w przeciwnym kierunku? Odpowiedzi na te pytania zależą od naszego stylu życia, od naszych codziennych praktyk. Jako jednostki i jako wspólnoty, jako Kościół i jako kultura, jesteśmy tym, co robimy. Jeśli na serio szukamy Boga w naszym życiu, to jest to widoczne. Również łatwo jest rozpoznać sytuacje, gdy w tych usiłowaniach nie jesteśmy szczerzy. Według Bernarda Lonergana „Norma Autentyczności” odsłania nasze prawdziwe oblicze przed nami samymi, przed innymi ludźmi i przed Bogiem. Prawda naszego życia manifestuje się w naszym stylu życia i w miłości, którą okazujemy. Nasz styl życia i nasza miłość uzewnętrzniają się w praktykach dnia codziennego. Jeśli, jak przeciętny Amerykanin, trzydzieści dwie godziny w tygodniu przeznaczam na oglądanie telewizji, a tylko jedną na modlitwę, moje priorytety nie pozostawiają większych złudzeń. Kiedyś powiedziałem żartem: „Chodzę na siłownię trzy razy w tygodniu raz na rok”. Smutnym rezultatem takiego stylu życia jest mój obwód w pasie.
 
Autentyczność przejawia się w tym, co czynimy i kim jesteśmy. Będąc od dziecka kibicem Philadelphia Phillies, potrafię wymienić niektórych graczy zarówno z ekipy, która doznała niesławnej porażki w roku 1964, jak i z drużyny baseballowych mistrzów świata z roku 1980. Słuchałem, mecz po meczu, wszystkich sprawozdań Richiego Ashburna do chwili, gdy ten były gracz Phillies przeniósł się na niebiańskie stadiony. Mam wiele dowodów na to, że jestem wiernym kibicem. Gdybym został oskarżony o bycie fanem Phillies, mógłbym wskazać na konkretne wyrazy mojego przywiązania i lojalności. Ale nie jestem aż tak fanatycznym zwolennikiem baseballu jak wędkarstwa. Uwielbiam jeździć na ryby. Łowię ryby mniej więcej trzydzieści do czterdziestu razy w ciągu roku, choćby tylko przez godzinę, nad potokiem Wissahickon w Filadelfii. Gdybym tylko mógł, łowiłbym ryby trzysta razy w roku. Moi przyjaciele wiedzą, że moje życie jest ilustracją porzekadła: „Łowienie ryb nie jest kwestią życia lub śmierci. Jest o wiele ważniejsze”. Tak więc jestem zagorzałym kibicem Phillies i wędkarzem z prawdziwego zdarzenia. To, kim jestem, uzewnętrznia się w praktykach mojego życia. W dużym stopniu jesteśmy tym, co robimy.
 
Wracamy do postawionego wyżej pytania: gdyby oskarżono mnie o bycie katolikiem, czy znalazłyby się wystarczające dowody, żeby mnie skazać? To zależy od definicji katolika i, co jeszcze istotniejsze, od tego, jakie praktyki, jakie codzienne, cotygodniowe i trwające całe życie zachowania i postawy dowodzą, że ktoś jest katolikiem. Jako ksiądz jezuita, sprawujący sakramenty i przewodniczący liturgicznym obrzędom Kościoła, wykładający na jezuickim uniwersytecie, mający za sobą piętnaście lat mieszkania i pracy w ubogiej parafii Najświętszego Imienia w północnym Camden w stanie New Jersey, wydaje się, że nie powinienem mieć trudności z wykazaniem, że jestem katolikiem. Jeśli ja nie jestem katolikiem, to kto nim jest?
 
Ale autentyczny katolicyzm jest nieuchwytny i trudny do zdefiniowania dla inteligentnych, myślących osób. Zarówno konserwatyści, jak i liberałowie mają swoje papierki lakmusowe, ale prawdziwy i pełen energii katolicyzm, pełna i otwarta praktyka wiary zawsze miały zdrowy szacunek dla tajemnicy każdej osoby ludzkiej. Każdy z nas jest podmiotem wolności i musi w sposób wolny wybrać, kim i czym jest oraz kim się staje. Od czasu rozmowy Jezusa z kobietą przyłapaną na cudzołóstwie (por. J 8, 1-11) i z Zacheuszem (por. Łk 19, 1-10), Kościół podchodzi (czy też powinien podchodzić) z głębokim zaufaniem do procesu nawrócenia i z niechęcią do przedstawiania samego siebie i swoich członków jako bezgrzesznych wybranych, którzy mieliby prawo do osądzania i potępiania innych. Z drugiej strony, odkąd Jezus opowiedział przypowieść o Sądzie Ostatecznym (por. Mt 25, 31-46), jasne stało się, że wszyscy mamy obowiązek służyć potrzebującym i że zaniedbanie tego obowiązku pociąga za sobą konsekwencje. Kościół, czyli wspólnota chrześcijańska utworzona przez ochrzczonych, ma przywilej i moc głoszenia dobrej nowiny o tym, że Bóg nas kocha. Ma także misję prorocką, polegającą na stawianiu czoła tym, którzy nie kochają bliźnich. Prorocy wzywają do nawrócenia i przemiany serc ludzi, którzy uciskają innych.
 
Wezwanie do nawrócenia
 
Głęboka refleksja nad wiarą katolicką pomoże nam, miejmy nadzieję, uświadomić sobie, do jakiego nawrócenia wzywa nas Bóg. To nawrócenie doprowadzi nas w końcu do bycia autentycznymi katolikami, ludźmi praktykującymi wiarę pełną i otwartą, osobami doświadczającymi rzeczywistości Boga w życiu w sposób praktyczny i konkretny. Taka relacja z Bogiem zmienia nas, zmienia nasz sposób przeżywania życia, miłości… wszystkiego! Bycie autentycznym katolikiem wpływa na nasze funkcjonowanie jako mężczyzn i kobiet, jako podmiotów ekonomicznych i jako twórców kultury, w której żyjemy. Będąc katolikami, jesteśmy wezwani do ciągłego wzrastania i stawania się ludźmi coraz bardziej nawróconymi, mężczyznami i kobietami tworzącymi wspólnoty, których członkowie znają i kochają Boga oraz siebie nawzajem, wyrażając tę miłość poprzez zewnętrzne, widoczne oznaki uwielbienia i służby. Pełny, otwarty i żywy katolicyzm tchnie w nas Ducha Jezusa, czyniąc z nas osoby szczęśliwe, zdrowe, święte i wolne. Być katolikiem oznacza odkrywać Boga we wszystkich aspektach naszego życia. Pedro Arrupe SJ, były przełożony generalny Towarzystwa Jezusowego, powiedział:
Nie ma nic bardziej praktycznego niż znajdowanie Boga, czyli zakochiwanie się w sposób absolutny i ostateczny. To, co kochasz, to, czym żyje twoja wyobraźnia, wpływa na całe twoje życie. To właśnie decyduje o tym, po co rano wstajesz z łóżka, jak spędzasz wieczory i weekendy, co czytasz, jakich masz znajomych, jakie rzeczy łamią ci serce, a jakie napełniają cię radością i wdzięcznością. Zakochaj się, trwaj w miłości, a to przesądzi o wszystkim.
 
Całe nawrócenie polega na zakochaniu się, kochaniu i trwaniu w miłości. Dokonuje się ono w różnych momentach na różnych poziomach. Dlatego rzeczą tak trudną i niebezpieczną jest wyrokowanie o tym, na jakim etapie w drodze do Boga znajdują się inni. Naprawdę trudno jest ocenić, w którym punkcie my sami jesteśmy w naszym procesie nawrócenia. Jednak fakt, że jest to trudne zadanie, nie oznacza, że mamy się od niego uchylać. Ostatecznie, jeśli jesteśmy w stanie opanować technologię komputerową, badać galaktyki, przenikać tajemnice nowoczesnej medycyny i niewiarygodną dynamikę fizyki kwantowej, powinniśmy mieć minimum zaufania we własne siły, by podjąć jeszcze większe wyzwanie: usiłować zrozumieć, jak funkcjonujemy jako osoby ludzkie i jak mamy formować siebie, nasze wspólnoty i naszą kulturę, zgodnie z normami wpisanymi w nasze serca i umysły. Zrozumienie tej rzeczywistości zaowocuje naszym nawróceniem w sposób, którego nie jesteśmy w stanie sobie wyobrazić na początku naszej drogi. W następnych rozdziałach, wykorzystując koncepcję jezuickiego teologa Bernarda Lonergana, przeanalizujemy, co sposób funkcjonowania naszego serca i umysłu mówi nam o tym, kim i czym jesteśmy, powinniśmy być oraz jak możemy ocenić poziom autentyczności naszego życia i naszej kultury.
 
 

Rozważanie pochodzi z książki: „Wiara daje wolność”