Życie duchowe
Program chrześcijan trzeciego tysiąclecia jest „skupiony w istocie rzeczy wokół samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem”1.
Bł. Jan Paweł II w cytowanym dokumencie podkreśla, że poznawanie, kontemplacja, miłość i naśladowanie Jezusa mają wymiar integralny. Nie ograniczają się do tajemnic radosnych i chwalebnych, ale obejmują również Jezusa upokorzonego, cierpiącego i umierającego.
Duchowa wspólnota przyjaźni i życia
W pewnych nurtach duchowościowych istnieje tendencja do rozumienia naśladowania Jezusa w aspekcie moralnym i woluntarystycznym. „Naśladować” w tym ujęciu oznacza „powielić w swoim życiu pewien ideał za pomocą własnej sprawności, inteligencji, talentów czy osobistego geniuszu […]. W takim rozumieniu tego słowa, naśladowanie Jezusa jest niemożliwe. Jezus bowiem nie jest jakimś ideałem, który człowiek może naśladować, angażując nawet wszystkie swoje siły duchowe i psychiczne”2. Naśladowanie nie jest możliwe dzięki jedynie naturalnym zdolnościom człowieka. W ten sposób można wypracować pewne zalety czy stosować niektóre z zaleceń Kazania na górze, nie jest możliwe jednak przyjęcie krzyża ani miłość w cierpieniu do końca (J 13, 1) czy miłość nieprzyjaciół (por. Mt 5, 44). Są to bowiem dary, które wymagają otwarcia na łaskę i życia w prawdzie, w Duchu Świętym.
Naśladowanie ma wymiar osobowy. Nie jest powielaniem pięknego ideału czy doktryny, ale żywą realną więzią z Jezusem. „Ideę można poznać, zachwycić się nią, a może nawet zrealizować, ale nigdy nie powstanie między nią a człowiekiem relacja osobistego, posłusznego naśladowania. Chrześcijaństwo bez żywego Chrystusa pozostać musi chrześcijaństwem bez naśladowania, a chrześcijaństwo bez pójścia za Jezusem jest zawsze chrześcijaństwem bez Jezusa Chrystusa, jest ideą, mitem”3.
W szkołach rabinackich i greckich nauczyciel, mistrz przekazywał wiedzę, pojęcia, prawdę, uczył rozwiązywania problemów. Zadaniem ucznia było przyswojenie sobie wiedzy. Nie było to jednak naśladowanie. Jezus proponuje nie tyle wiedzę i doktrynę, ile raczej model życia, duchowy szlak wędrówki człowieka. Więź, która łączy Go z uczniami, można porównać do relacji między guru a uczniem w kulturze hinduskiej. Uczeń przebywa cały czas ze swym mistrzem i jest formowany bardziej przez wpływ jego osoby niż słowa. Guru wprowadza swego ucznia krok po kroku w coraz głębsze rozumienie rzeczywistości, w miarę jak uczeń staje się do tego zdolny. Mistrz uwrażliwia na prawdę i ostatecznie na Boga.
Naśladowanie Jezusa stanowi głęboką duchową wspólnotę przyjaźni i życia. Mistrz i uczeń dzielą wszystko: ideały, plany, pracę, odpowiedzialność, sukcesy i porażki, cierpienie i radość: „Ten, kto by chciał iść ze mną, będzie się musiał zadowolić jedzeniem, jakie ja będę spożywał, podobnie piciem, ubraniem itd. Podobnie będzie musiał pracować – jak ja – za dnia, a czuwać w nocy itd., aby potem był razem ze mną uczestnikiem zwycięstwa, jak był uczestnikiem trudów” (Ćd 93). Naśladować Jezusa oznacza utożsamiać się z Jego Osobą, nauczaniem, stylem życia, sposobem działania; trwać w Nim jak winna latorośl w krzewie (por. J 15, 1-8), a równocześnie zachowywać swoją odrębność, tożsamość i specyfikę.
W pokorze i prawdzie
Taki sposób naśladowania możliwy jest tylko dzięki pokorze i życiu w prawdzie o sobie. W przeciwnym razie człowiek buduje własną wielkość kosztem Jezusa i innych. Przykładem może być życie Apostołów Piotra i Pawła. Zanim Piotr okazał się „Skałą” i podjął misję, musiał przejść proces oczyszczenia, który był wyzwalający i twórczy. Zdarł z Piotra wszystkie „maski”, za którymi się ukrywał, i przywrócił prawdę o nim samym. Po zdradzie Piotr doświadczył oczyszczającej przemiany i pozbył się złudzeń. Wyzwolił się z pychy i pewności siebie. Zrozumiał, że nie może liczyć wyłącznie na własne siły i zdolności. Zrozumiał, że to Jezus jest Zbawicielem, nie on. Zaufał do końca i pozwolił się prowadzić. Podjął również decyzję, przed którą wcześniej się bronił – stał się zdolny, by cierpieć i oddać życie za Mistrza.
Równie ważny był moment nawrócenia w życiu Pawła. Zanim spotkał Jezusa, budował własną „sprawiedliwość”, opartą na drobiazgowym praktykowaniu Prawa. W rzeczywistości była to wysublimowana forma egoizmu i pychy, traktowanie siebie i własnego „ja” jako absolutu i bożka. Po spotkaniu z Jezusem pod Damaszkiem Paweł poczuł się całkowicie ogarnięty Jego miłością. Poczuł w sobie pragnienie i potrzebę, by odpowiedzieć na miłość. Miał odtąd przed sobą i w swoim sercu Chrystusa, którego starał się zrozumieć i którego w swoim życiu pragnął naśladować.
W efekcie Apostoł Narodów swoje dotychczasowe wartości ocenia jako śmieci i stratę (por. Flp 3, 7-9). Pozostaje cały dla Jezusa, więcej – jest alter Chrystus, „asymiluje w siebie” Jezusa: Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus (Ga 2, 20). Dla Niego jest zdolny do największych poświęceń i cierpień: Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny (2 Kor 12, 9-10).
Piotr i Paweł, podobnie jak pozostali uczniowie, mistycy, męczennicy i święci, świadczą swym życiem, że prawdziwe naśladowanie Jezusa jest możliwe, gdy człowiek buduje swe życie na pokorze i prawdzie, dzięki łasce i Duchowi Świętemu; gdy zdecyduje się w sposób bezkompromisowy, radykalny i autentyczny pójść za Mistrzem. Natomiast gdy ma wygórowane oczekiwania i wizje, zbyt silne relacje emocjonalne i przywiązania do swojej mentalności i kultury, stopniowo rodzi się w nim potrzeba komfortu psychicznego i komfortu życia, a potem niezdrowe kompromisy. Wówczas naśladowanie Jezusa okazuje się chybione.