Wejście na drogę krzyża
Naśladowanie Jezusa wiąże się z trudem, rezygnacją, ascezą i obumieraniem własnego „ja”. Jest więc wejściem na drogę krzyża. Jezus nie obiecywał swoim uczniom jedynie radości ani łatwych przyjemności. Przeciwnie – z całym realizmem podkreślał trud i krzyż: Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje (Łk 9, 23); Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem (Łk 14, 27). On sam doświadczył odrzucenia, niezrozumienia, prześladowania i męczeńskiej śmierci. Jego historia powtarza się w życiu wszystkich autentycznych uczniów Mistrza z Nazaretu. Przepowiedział ją sam Jezus: Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować (J 15, 20). Św. Piotr przekonuje, że nie ma się czemu dziwić: Nie dziwcie się, jakby was spotkało coś niezwykłego, ale cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych (1 P 4, 12).
Uczeń Jezusa naśladuje swego Mistrza zarówno w radości i chwale, jak i w cierpieniu. Św. Ignacy Loyola w drugim tygodniu Ćwiczeń duchownych proponuje modlitwę ofiarowania, która wieńczy medytację o Wołaniu Chrystusa Króla. Modlitwa zawiera również pragnienie naśladowania Jezusa w znoszeniu krzywd: „Chcę i pragnę i taka jest moja dobrze przemyślana decyzja, byle to tylko było ku lepszej służbie Tobie i większej Twojej chwale, że Cię będę naśladował w znoszeniu wszystkich zniewag, w pogardzie i całkowitym ubóstwie, tak rzeczywistym, jak duchowym, jeżeli Twój najświętszy Majestat zechce mnie wybrać i przyjąć do takiego rodzaju życia i stanu” (Ćd 98).
Modlitwa św. Ignacego wynika z przekonania, że w Jezusie możliwa jest prawdziwa wolność wobec cierpienia i zgoda na wolę Bożą. Naśladowanie Jezusa w cierpieniu i znoszeniu krzywd jest więc świadomą akceptacją krzyża. Wypływa ona ze świadomości, że krzyż to najwyższa moc i mądrość Boża (por. 1 Kor 1, 24). Wypływa również z przekonania, że jest kontynuacją cierpienia Chrystusa i ma moc zbawczą dla całego Kościoła: Teraz raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony dopełniam braki udręk Chrystusa w moim ciele dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół (Kol 1, 24).
Sprzeciw i akceptacja
Naturalną postawą wobec cierpienia jest z jednej strony sprzeciw, a z drugiej poddanie i akceptacja. Chrześcijanie mają przede wszystkim łagodzić, usuwać i przezwyciężać cierpienie. Czynić wszystko, co w ludzkiej mocy, aby usuwać ból i jego źródła. Nie mogą jednak popadać w iluzję, że każde cierpienie da się uleczyć. „Mądrością i łaską jest wiedzieć, kiedy przychodzi czas sprzeciwu, a kiedy oddania”4; kiedy należy walczyć z cierpieniem, a kiedy zaakceptować je i przyjąć z poddaniem się woli Bożej.
W przyjęciu zniewag i krzywd ze względu na Chrystusa nie chodzi o ich prowokowanie czy bezmyślne wystawianie się na nie. Jezus również nie godził się na niesprawiedliwe traktowanie. Przykładem może być przesłuchanie w czasie procesu przed Annaszem. Jeden ze sług arcykapłana, chcąc mu się przypodobać i poniżyć – pozbawić godności Jezusa, spoliczkował Go. Jezus nie pozostał obojętny: Jeżeli źle powiedziałem, udowodnij, co było złego. A jeżeli dobrze, to dlaczego Mnie bijesz? (J 18, 23). Słowa Jezusa kryją w sobie niezwykle delikatną łagodność. Prowokują sługę, by podjął refleksję nad swym czynem, by wyszedł ze swego służalczego stanu i odzyskał własną utraconą godność.
Jezus nie zrzuca zła na innych, On bierze je na siebie, by ponieść na krzyż. Jednak gdy trzeba, nie waha się go demaskować. Uczy w ten sposób prawdziwej miłości nieprzyjaciół, która z jednej strony przejawia się w przezwyciężaniu zła dobrem i zatrzymaniu go na sobie, a z drugiej – w trosce o dobro człowieka, który krzywdzi, w przemienianiu agresji w łagodność. Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj (Rz 12, 21). Dopiero w tym świetle można zrozumieć Jezusowe wskazania dotyczące miłości nieprzyjaciół: Powiadam wam, którzy słuchacie: Miłujcie waszych nieprzyjaciół; dobrze czyńcie tym, którzy was nienawidzą; błogosławcie tym, którzy was przeklinają, i módlcie się za tych, którzy was oczerniają (Łk 6, 27-28).
Doświadczenie miłości Boga
Nowe przykazanie miłości jest rdzeniem, sercem świętości, doskonałości chrześcijanina. Jezus nie dzieli ludzi na dobrych i złych. Postrzega człowieka realnie – w dobrych widzi również skłonność do złego, a w złych – tęsknotę za dobrem. Miłość nie może ograniczać się tylko do ludzi przyjaznych i bliskich, ponieważ nie zna podziałów ani granic. Autentyczna miłość powinna obejmować każdego – nawet wroga. Jezus argumentuje: abyście się stali synami Ojca waszego, który jest w niebie; ponieważ On sprawia, że słońce Jego wschodzi nad złymi i dobrymi, i On zsyła deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych (Mt 5, 45). Doświadczenie bezwarunkowej i absolutnej miłości Boga Ojca prowadzi do miłości każdego człowieka.
W przypisywanej św. Ignacemu modlitwie Duszo Chrystusowa modlimy się: „W ranach Twoich ukryj mnie”. Jest taka piękna scena w Ewangelii według św. Jana, gdy Jezus zmartwychwstały pokazuje swoim uczniom znaki rozpoznawcze: ślady przebytej męki na swoim ciele (por. J 20, 19-23). Rany na ciele Jezusa to niezmywalne świadectwo miłości. Zmartwychwstanie Jezusa nie anulowało męki. Zwycięstwo tkwi także w męce. Męka Jezusa jest skarbem Kościoła. W niej znajduje się źródło wszelkiej łaski i cnoty. Rany na rękach, stopach i boku Jezusa przypominają ludzkie rany, wszystkie ciosy otrzymywane i zadawane innym. Podobnie jak rany Jezusa, przygważdżają, unieruchamiają i bolą. Jednak Jezus wziął je na siebie i ukrył w swoich ranach: w Jego ranach jest nasze uzdrowienie (Iz 53, 5).
Mocni tą nadzieją powiedzmy w czasie modlitwy Jezusowi o naszych ranach i złóżmy je w Jego przebitym Sercu. Wyraźmy również gotowość podjęcia trudu i krzyża z miłości do Niego i naśladowania Go w całym życiu. W ten sposób staniemy się prawdziwymi świadkami Jego miłości i miłosierdzia.