***

Za pełną radość poczytujcie to sobie, bracia moi, ilekroć spadają na was różne doświadczenia.
Jk 1, 2

      Radosny uczeń Jezusa weseli się nawet w ucisku, jak św. Paweł: Pełen jestem pociechy, opływam w radość w każdym ucisku (2 Kor 7, 4). Jak to możliwe? Radość w Panu świadomie wybierana i pielęgnowana staje się dla człowieka siłą do pokonania wszelkich przeciwności. Skoro w każdym położeniu mamy dziękować i zawsze się radować, to dlatego, że wiara daje pewność obecności Pana przy nas szczególnie wtedy, gdy jest trudno. Bo Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra (Rz 8, 28).
      Uczeń Jezusa ma też świadomość, że świat będzie go nienawidził, bo on nie jest z tego świata (por. J 15, 18-20). Każdy, kto chce być świadkiem Chrystusa, otrzymał od Niego zapewnienie, że spotka się z prześladowaniem i niesłusznymi oskarżeniami, że będzie niezrozumiany i osamotniony w trosce o uczciwość, prawdę i sprawiedliwość. Ale nawet to powinno być powodem do radości. Cieszcie się, im bardziej jesteście uczestnikami cierpień Chrystusowych, abyście się cieszyli i radowali przy objawieniu się Jego chwały (1 P 4, 13).
      Radosnego świadka wiary rozpoznać można po jego wewnętrznym pokoju i poczuciu bezpieczeństwa nawet w sytuacjach bardzo trudnych, gdy wokół panuje zdenerwowanie i chaos. Człowiek noszący w sobie dar radości będzie umiał z miłością milczeć, towarzysząc cierpieniu innych, ale potrafi też pocieszać Bożą pociechą, którą sam jest pocieszany. Rozraduje się szczęściem drugiego, nawet gdy jemu samemu nie będzie się dobrze układać. Będzie wsparciem dla potrzebującego także wtedy, gdy on sam będzie w potrzebie. Potrafi radośnie dawać i z radością przyjmować. Umie się cieszyć, bo we wszystkim upatruje wyraz Bożej miłości. Czuje się jak wybraniec, bo wie, że nawet przegrana w oczach świata dla niego stanie się zwycięstwem w Jezusie Chrystusie.

***

Kościół (…) rozwijał się i żył bogobojnie, i napełniał się pociechą Ducha Świętego. Jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich wierzących.
Dz 9, 31b; 4, 32

      Czy dzisiejszy Kościół jest świadkiem radości? To pytanie trzeba zadać przede wszystkim sobie samemu, najlepiej podczas modlitwy. Odpowiedzi jest tak wiele jak wyznawców Chrystusa. Każdy z nas tworzy Kościół – i obdarowuje go radością, wiarą, pokojem i miłością, albo smutkiem i nijakością. Zbyt łatwo oskarżamy innych, oczekując od nich więcej, niż sami w Kościół wnosimy.
      Trzeba, abyśmy byli bardziej świadomi, że w Kościele, w każdym z nas mieszka Duch Święty Pocieszyciel, i abyśmy bez ograniczeń czerpali z tego źródła życia i radości.
      Chrześcijańska radość jest wymagająca – nie oznacza beztroskiego poklepania po ramieniu z zapewnieniem, że wszystko jakoś się ułoży. Wzywa do ewangelicznego radykalizmu miłości nawet nieprzyjaciół oraz do patrzenia na siebie i innych w perspektywie eschatologicznej. Jest świadectwem życia opartego na Bogu i Jego obietnicach.
      Postawmy więc ostateczne pytania: Czy chcę doświadczyć nowej jakości życia? Czy chcę przyjąć wezwanie Ducha Świętego: Zawsze się radujcie! (1 Tes 5, 16)?