Dlaczego argentyński kardynał, jezuita na kolejnego Papieża? Tego jeszcze do końca nie wiemy. Ale istnieją pewne wskazówki, które mogą dać nam częściową odpowiedź na to pytanie.

 

Po pierwsze, nowy Papież – Jorge Maria Bergoglio – łączy w sobie Stary Świat z Nowym, zasobną Europę z ubogą Ameryką Południową. Jego korzenie są europejskie. Ojciec był włoskim emigrantem, pracownikiem kolei w rejonie Turynu. Jorge jako młody jezuita studiował też teologię w Hiszpanii i Niemczech, więc zna kulturę europejską i problemy Starego Kontynentu. Większą część życia spędził jednak w Ameryce Łacińskiej.

 

Imię, które wybrał – Franciszek – wskazuje bardzo mocno na Biedaczynę z Asyżu. Nowy Papież prowadził dotąd niezwykle skromny tryb życia, rezygnując z życia w pałacu i limuzyny.

 

Znany jest jako duszpasterz, blisko ludzi i ich problemów, obrońca ubogich, chociaż uczył również jako profesor w Buenos Aires. Jest to też człowiek modlitwy, co dał poznać już podczas pierwszego wystąpienia i zachował się w ten sposób dość oryginalnie.

 

W 2001 roku zaszokował opinię publiczną, kiedy odwiedził chorych na AIDS i HIV w hospicjum, umył i pocałował nogi 12 chorych mężczyzn.

 

Podczas spotkania biskupów Ameryki Łacińskiej w 2007 roku powiedział: „Żyjemy w najbardziej nierównej (społecznie) części świata, która bardzo się rozwinęła, lecz nie zredukowała biedy”. I dalej: „Niesprawiedliwa dystrybucja dóbr nadal trwa, stwarzając podstawę do grzechu społecznego, który woła o pomstę do nieba i ogranicza możliwości pełniejszego życia dla tak wielu naszych braci”. 

 

Od 1973 do 1979 roku był prowincjałem jezuitów w Argentynie. Został nim stosunkowo młodo, mając 37 lat. Były to trudne czasy dla tego kraju, okres rządów junty, kiedy to wielu księży i teologów zaczęło sympatyzować z postępową wówczas teologią wyzwolenia, nawołującej do walki zbrojnej z opresją możnych i bogatych. Bergoglio słusznie sprzeciwiał się wówczas zaangażowaniu jezuitów po stronie guerilli i ruchu przesiąkniętego marksizmem. Był raczej za zmianą świata przez osobiste nawrócenie i ubóstwo.

 

Nowy Ojciec Święty jest też niezłomnym orędownikiem katolickiej moralności. Sprzeciwia się ostro aborcji, małżeństwom homoseksualnym, antykoncepcji. W 2010 roku publicznie powiedział, że adopcja dzieci przez homoseksualistów jest formą dyskryminacji dzieci, za co publicznie zbeształa go prezydent Argentyny Cristina Fernández de Kirchner.

Nie możemy też zapomnieć, że ogromna liczba katolików, często żyjącej w wielkiej biedzie, mówi w języku hiszpańskim, zarówno w Ameryce Płd jak i Ameryce Płn.

 

Kto wie, być może Opatrzność chce bardziej zwrócić uwagę świata rozdartego konsumpcją na biedę, a sam Kościół uczynić bardziej ubogim i skromnym, by dawać lepsze świadectwo Ewangelii. Może będzie to Papież, który swoim przykładem będzie wzywał do umiarkowania i większej wrażliwości na ubogich, co w Nowym Świecie zajętym ekonomicznym kryzysem i często jednak nadmiarem, będzie prorockim głosem i zarazem wyzwaniem.

 

Będzie to Papież, który być może ukaże mało widoczne dotąd oblicze Kościoła, gdyż sam powiedział, że „jeśli Kościół pozostanie zamknięty w sobie, celebrujący samego siebie, zaczyna się starzeć”.

 

A dlaczego pierwszy jezuita w historii Papieżem? Hmm. Jedno mogę powiedzieć: św. Ignacy Loyola chyba byłby zdziwiony. Przede wszystkim, nie chciał, aby jezuici zostawali biskupami (nie mówiąc już o papieżach). Po drugie, sam Ignacy złożył ślub posłuszeństwa Papieżowi w sprawach misji i kazał składać ten czwarty ślub niektórym jezuitom. Teraz tym Papieżem będzie jezuita. Bóg lubi paradoksy.