Telewizja Polska przygotowała dwanaście krótkich materiałów o dwunastu domniemanych kandydatach (papabili), ale wśród nich nie było kardynała Bergoglio z Argentyny. Nawet w Radiu Watykańskim – wydawało się najbardziej kompetentnym medium w tej sprawie – nie było nagrań tego kardynała. Zawiedli watykaniści, dziennikarze i bukmacherzy.
Zadziwiające jest to, jak szybko wybrano papieża, który – wydawało się – nie był faworytem. W dość podobnej sytuacji (gdy wybierano Jana Pawła II) konklawe trwało o wiele dłużej (osiem głosowań). Przychodzi więc do głowy tylko jedna interpretacja – że było to działanie Ducha Świętego. Dziękuję wszystkim, którzy modlili się za wybór Papieża. Trzeba też podziękować Papieżowi-emerytowi, który – jak widać – podjął swoją decyzję o rezygnacji w najlepszym momencie.
Dziś mówienie o tym, jaki to będzie pontyfikat, byłoby w dużej mierze wróżeniem z fusów, niemniej można pokusić się o kilka słów komentarza.
Papież z Ameryki Łacińskiej – wolny od różnych naszych ograniczeń oraz pewnego zmęczenia i pesymizmu, tak charakterystycznego dla Kościoła w Europie.
Kościół Ameryki Łacińskiej jest ciągle młody i spontaniczny. Kościół młody tak swoją historią, jak i młodością społeczeństwa, w którym żyje. Kościół głęboko osadzony w wierze i religijności ludzi prostych, a więc tak różny od przeintelektualizowanego i pełnego wątpliwości Kościoła w Europie.
Papież spoza Europy – to prztyczek w nos dla nas, Europejczyków i potwierdzenie kryzysu cywilizacyjnego i duchowego, jaki dotknął nasz kontynent. Mówili o tym nie jeden raz Jan Paweł II i Benedykt XVI. Europa na swoje życzenie przestaje być w każdym względzie pępkiem świata. Po 16 latach pobytu w Azji właśnie wróciłem do Europy i nie mam żadnych wątpliwości, że walka z Bogiem i chrześcijaństwem tak charakterystyczna dla Europy, dla ludzi z innych kontynentów jest bez wątpienia anomalią.
Papież – zakonnik, czyli człowiek o wyraźnej duchowości skoncentrowanej na osobie Jezusa – Boga wcielonego, zamęczonego na krzyżu i zmartwychwstałego dla naszego zbawienia. Kardynał Jorge Mario Bergoglio jak każdy zakonnik jest człowiekiem radykalnego opowiedzenia się za Jezusem. Jego wiara opiera się na osobistym doświadczeniu spotkania ze Zbawicielem. Człowiek, który żyje trzema ślubami: czystości – przeciwieństwo panseksualizmu współczesnego świata, ubóstwa – przeciwieństwo materializmu i konsumpcjonizmu oraz posłuszeństwa – przeciwieństwo dzikiej wolności, zamieniającej się w swawolę.
Papież – Franciszek. Nie ma wątpliwości, że kard. Jorge Mario Bergoglio wybrał za swój wzór założyciela Franciszkanów – Świętego Franciszka z Asyżu, a nie Św. Franciszka Ksawerego, jezuitę i wielkiego misjonarza Azji. Jego zawołanie biskupie to przecież: „Być biednym z wyboru”. Biedaczyna z Asyżu poprzez ubóstwo naśladował swojego Mistrza, dlatego też nazywano go Alter Christus – drugim Chrystusem. Kiedy Jorge Mario Bergoglio został Arcybiskupem Buenos Aires sprzedał samochód, zrezygnował z pałacu biskupiego, zamieszał w normalnym domu, a do kurii biskupiej jeździł komunikacją miejską.
Papież – człowiek modlitwy. Nie tylko dlatego, że przeszedł jezuicką formację zakonną, a przez to, że w swojej „karierze zakonnej” był mistrzem nowicjatu, a na tę funkcje jezuici naznaczają zazwyczaj ludzi autentycznej modlitwy, głębokiej wiary i nienagannej opinii. O tym, że nowy kardynał Bergoglio jest człowiekiem modlitwy, świadczą także jego pierwsze słowa jako papieża, gdy zaproponował modlitwę za swego poprzednika, za siebie i za cały świat. Charakterystyczne jest także to, że od razu powiedział o pragnieniu zwrócenia się w modlitwie do Matki Bożej.
Papież – Argentyńczyk. Argentyna obok Chile jest najbardziej europejskim krajem Ameryki Łacińskiej. Emigrowali do niej nie tylko Hiszpanie, lecz także Niemcy, Polacy i ogromna liczba Włochów (ojcem Papieża jest właśnie Włoch). Argentyna jak cała Ameryka Łacińska to państwo niemałych kontrastów. Z jednej strony, to kraj do szpiku kości katolicki, z drugiej, jak wszędzie na tym kontynencie wśród inteligencji zawsze silne były tendencje masońskie i lewicowe – wszak to w Argentynie urodził się Che Guevara. W Argentynie także, w latach 1976-82 rządziła junta wojskowa, a po upadku Hitlera schroniło się tutaj wielu nazistów. Argentyński Kościół próbowała sobie podporządkować i prawica (w postaci bogatej burżuazji i obszarników), i lewica, która, podsyłając konia trojańskiego w postaci teologii wyzwolenia, chciała zrobić z Kościoła „religijne ramię” rewolucji.
Bez wątpienia kard. Jorge Mario Bergoglio miał te same poglądy na temat rozwiązywania problemów Kościoła w Ameryce Łacińskiej co Jan Paweł II: opcja na rzecz ubogich, ale w duchu Ewangelii, a nie marksizmu. Na tym tle trzeba zwrócić uwagę, że nowego Papieża nie da się zaszeregować ani do grupy „postępowców”, czyli „liberałów”, ani do „konserwatystów”. Jestem prawie pewien, że w mediach będą krążyć sprzeczne opinie na ten temat, ale jego biografia jednoznacznie dowodzi, że nie jest on konserwatystą, ani tym bardziej postępowcem, tylko katolikiem.
Zwolennicy antykoncepcji, święceń kapłańskich dla kobiet i tym podobnych eksperymentów muszą się uzbroić w cierpliwość do następnego konklawe. Ten Papież nie będzie także przeprowadzał żadnych eksperymentów dogmatycznych. Ale zatwardziali konserwatyści też nie mają się z czego cieszyć – wystarczyło popatrzeć, w jakim prostym stroju był papież podczas swojego wystąpienia i jak charakterystyczne było to, że założył stułę tylko na moment modlitwy.
Papież duszpasterz, a nie rzymski kurialista lub watykański dyplomata. Kard. Jorge Mario Bergoglio ma duże doświadczenie duszpasterskie. Niewątpliwie jest bardzo blisko ludzi świeckich, a nie tylko blisko duchowieństwa. To także było widać podczas jego pierwszego wystąpienia.