Podobnie jest z wyobraźnią, do uruchomienia której jesteśmy wezwani w następnym ćwiczeniu (por. Ćd 103). Dzisiejsza kultura to kultura obrazkowa. W naszą świadomość starają się wedrzeć miliony obrazów, nieraz bardzo mocnych, wypełnionych agresją, przemocą i seksem, kolorowych, rozmigotanych i szybko się zmieniających. Czy nie wystawiamy się na to niebezpieczeństwo zbyt łatwo? Na ile poddajemy się tym obrazom? Być może zbyt lekkomyślnie spędzamy godziny przed telewizorem i oglądamy bezwartościowe programy. Karmiona nimi wyobraźnia staje się przyczyną wielu trudności. Kultura obrazkowa czyni poza tym naszą wyobraźnię bierną. Wszystko zostaje nam podane jak na tacy. Nie musimy wysilać tej władzy psychicznej, dlatego staje się mało twórcza. Przede wszystkim jednak przestajemy mieć nad nią kontrolę. Trzeba więc ćwiczyć się w tym, co i jak winno się pojawiać w naszej wyobraźni.

Piąte, wstępne ćwiczenie duchowe zachęca do wyrażenia pragnień: „Prosić o to, czego chcę” (Ćd 104). I tym razem jesteśmy konfrontowani z licznymi trudnościami. Jednak zamiast do zniechęcenia modlitwą, winny prowadzić nas one do pytań: Czy znam swoje pragnienia? Czy pragnienia, które żywię, są moje, czy raczej zostały mi narzucone? Czy potrafię odróżniać pragnienia od potrzeb i pożądań? Czy umiem pragnąć? Czy mam pasję? Czy dopuszczam do siebie wielkie pragnienia? Co robię z tą sferą mego życia, w której jest tak wiele ukrytych energii? Z siły owych energii doskonale zdaje sobie sprawę współczesny marketing. Dziś często to reklamy dyktują nam, czego mamy pragnąć. Czy zgadzam się na to, by to inni kierowali moimi pragnieniami? Na ile pozwalam odebrać sobie prawdziwe, głębokie pragnienia i funkcjonuję na płaszczyźnie potrzeb i pożądań?

 

Punkta do kontemplacji ewangelicznej

 

Dalszy przebieg kontemplacji wprowadza nas w część, której zazwyczaj – jak wspomniałem – poświęcamy najwięcej uwagi. Obejmuje ona fragmenty tekstu biblijnego oraz tak zwane punkta, czyli impulsy do modlitwy. Ten etap ignacjańskiej kontemplacji może nam pokazać, na ile pozostajemy w kontakcie ze swoim wnętrzem, z tym, co się w nas dzieje.

Być może – w celu wyjaśnienia pojawiających się na tym etapie modlitwy trudności – warto pytać: Czy dopuszczam do siebie to, co się we mnie dzieje: świat uczuć, emocji, afektów i impulsów woli? Czy potrafię to w sobie dostrzec, nazwać i wyrazić? Jest to niezbędne, by modlitwa ignacjańska się rozwijała. Dlatego ważnym jej uzupełnieniem staje się rachunek sumienia, który pozwala dotknąć owych trudności, ujawnić się im i daje możliwość spojrzenia na nie w Bożym świetle. Kontemplacja ignacjańska potrzebuje tej praktyki, by nasze wnętrze wprowadzić w żywy kontakt z żywym tekstem biblijnym. Według niektórych dopiero w ten sposób powstaje to, co nazywa się Słowem Bożym we właściwym sensie, oraz wydarza się Objawienie, czyli spotkanie z Bogiem żywym.

Na tym etapie kontemplacji często ujawnia się także tendencja do kontrolowania. Ludzie boją się bowiem, że pozwolenie sobie na odczuwanie zaprowadzi ich tam, gdzie nie chcą. Dlatego sami sterują kontemplacją. Nierzadko odbywa się to przez racjonalizację albo teologizowanie. Tendencje te to ważna informacja, która mówi o tym, że być może żyję tylko na poziomie umysłu i woli.

 

Rozmowa końcowa

 

Kontemplację kończy tak zwana rozmowa końcowa. To dialog przede wszystkim z Chrystusem (por. Ćd 109). Także to duchowe ćwiczenie św. Ignacego może sprawiać trudności, które jednak mają szansę stać się źródłem istotnych informacji o nas. Mogą na przykład odsłonić nasze problemy w codziennych dialogach albo wręcz nieumiejętność zwyczajnej, głębokiej rozmowy z drugim człowiekiem. Ktoś może się przekonać, że nie umie słuchać, że zagaduje innych, że czuje się nieswojo w ciszy, że koncentruje się tylko na werbalnym przekazie, tymczasem 70-80 procent komunikacji międzyludzkiej odbywa się drogą niewerbalną.

Ważna refleksja w kontekście rozmowy końcowej dotyczy także naszej rozmowy z Bogiem. Tu niewerbalnej komunikacji, o której wspomniałem, będzie jeszcze więcej. Może się ona odbywać na wielu poziomach ludzkiego bytu, chociażby na pięciu, o których pisałem na początku. Brak pielęgnowania bycia w obecności, czystości intencji, pamięci, wyobraźni i pragnień może ogromnie utrudnić dialog z Chrystusem.

 

Refleksja po kontemplacji

 

Św. Ignacy zachęca, by „po skończonym ćwiczeniu przez kwadrans, siedząc lub chodząc, zbadać, jak mi się powiodła ta kontemplacja” (Ćd 77). Refleksja po kontemplacji jest nastawiona na ocenę naszej modlitwy – jej formy i treści. Warto też w czasie refleksji końcowej pytać o korzyści duchowe wyniesione z rozważanych tekstów. Można też zastanowić się nad tym, co powiedziały mi o mnie pojawiające się w czasie kontemplacji trudności, co muszę uporządkować, uzdrowić, o co muszę zadbać.

Oczywiście, także to ćwiczenie duchowe może sprawiać nam trudności. Te jednak będą dla nas cenną informacją. Trudności w podjęciu tej praktyki mogą diagnozować naszą ogólną nieumiejętność reflektowania nad swoim życiem. Mogą też wskazywać na nieumiejętność oceny przed Bogiem tego, co się w naszym życiu dzieje.

Myślę, że powyższe rozważania można zastosować jako punkta do medytacji nad tekstami, w których św. Ignacy zawarł schemat ewangelicznej kontemplacji. Taka medytacja może okazać się owocna, zwłaszcza gdy przeżywa się zniechęcenie modlitwą i trudności w jej praktykowaniu.