Ciche skupienie i uważne słuchanie to najważniejsze cechy pielgrzymiej postawy. Jednakże niewielu z nas potrafi w tych cnotach wytrwać. Zostaliśmy ukształtowani przez społeczeństwo, w którym hałas jest czymś normalnym, a jego brak sprawia, że czujemy się zagubieni.
Gdyby odwiedzili nas nasi średniowieczni przodkowie, to prawdopodobnie największym szokiem w świecie trzeciego tysiąclecia byłby dla nich bezustanny hałas, który większość z nas musi znosić na co dzień. Hałas ruchu ulicznego. Odgłosy syren. Samoloty przelatujące nad głowami. Grające radio i telewizja. Pracujące maszyny. Zbyt głośne rozmowy. Muzyka wydobywająca się z głośników w wielu sklepach. Cienki, przeraźliwy dźwięk w słuchawkach. Dzwonki telefonów sygnalizujące połączenie, po których następują jednostronne rozmowy.
Żyjemy w świecie, w którym wielu ludzi nie tylko przyzwyczaiło się do hałasu, ale nawet stało się od niego zależnymi. Wielu z nas żyje w ciągłym hałasie. Dla prawie każdej osoby żyjącej w mieście cisza jest szokującym doświadczeniem. Dla wielu jest nawet przerażająca. Wszyscy znamy osoby, które mają ciągle włączone radio, telewizor lub odtwarzacz muzyki. Przypominam sobie pewnego znajomego w Nowym Jorku, który stracił pracę jako spiker w popularnej rozgłośni radiowej, ponieważ w jego audycji pojawiło się dziesięć sekund ciszy. Jego przełożony powiedział, że słuchacze oczekują od radia, aby przez cały czas nadawało jakieś dźwięki. Nawet sekunda ciszy niepokoi słuchaczy i sprawia, że zaczynają poszukiwać innej stacji.
Częścią ascetycznego stylu życia pielgrzyma jest poszukiwanie miejsc, które zachęcają do spokoju i kontemplacyjnego słuchania: kościoły, koncerty, sztuki teatralne, muzea, lasy, parki, odległe miejsca, natura, klasztory, plaże i pustynie.
Cisza nie jest bezgłośna. Jest czymś więcej niż brakiem hałasu. Jeśli uda wam się uciec od kakofonii miejskiego życia, wkrótce zorientujecie się, że natura nie jest pozbawiona odgłosów. Fala dźwięku niesie się nawet na najsuchszej i najbardziej odległej od siedzib ludzkich pustyni: wiatr poruszający piasek, niestrudzone rozmowy owadów, równomierny dźwięk ludzkiego oddechu, bicie serca i tętnienie życia. Wędrówka pielgrzyma może nam pomóc odnaleźć ciszę, która wynika z przebywania poza zasięgiem urządzeń wydających dźwięki; raczej z uważnego słuchania niż mówienia; z modlitwy, a nie angażowania się w pogawędkę. Tak długo jak bije nasze serce, nigdy nie doświadczymy absolutnej ciszy, ale unikając dźwięków, które nas rozpraszają, i wsłuchując się w to, co jest wokół nas, odkrywamy „drzwi do ciszy” w każdym miejscu, nawet na Times Square i Piccadilly Circus. Słuchanie zawsze oznacza pozostawanie w milczeniu.
Odnajdywanie miejsc, w których panuje względna cisza, może pomóc pielgrzymowi w odkrywaniu wewnętrznej ciszy. Poeta Bob Lax, który spędził ostatnie lata życia na cichej greckiej wyspie Patmos, tak pisał o tym w liście do przyjaciela:
Jeśli chodzi o naturę… to należy jej słuchać, obserwować ją, patrzeć jej głęboko w oczy, w pewnym sensie tak jakbyś słuchał i patrzył w oczy przyjaciela, nie tylko słuchając jego słów czy patrząc na jego gesty, ale próbując odgadnąć, odnaleźć sens czy też ducha ukrytego pod tym, co zewnętrzne, próbując wsłuchać się (jeśli to nie jest zbyt skomplikowane) w ciszę ukrytą pod wydobywającymi się dźwiękami i próbując odgadnąć (bez żadnych wcześniejszych założeń), jakiego rodzaju jest ta cisza.
Jest tak samo wiele rodzajów ciszy, jak wiele jest rodzajów śniegu. Niektóre formy ciszy zostały stworzone przez Boga.
Inne natomiast są wrogami życia duchowego. Zaczynając od tych ostatnich, przedstawiam swoją listę odmian ciszy:
Śmiertelna cisza. To prawie mordercza cisza, która zapada, kiedy ludzie nie chcą rozmawiać z małżonkiem, rodzicem, dzieckiem czy sąsiadem; tej ciszy używa się jako broni mającej służyć unicestwieniu. Często jesteśmy świadkami takiej ciszy u nastolatków. W takim okresie ich życia, cokolwiek rodzic by powiedział czy zrobił, prowokuje ich do morderczych spojrzeń. Nie każdy z tego wyrasta. Wiele małżeństw umarło z powodu śmiertelnej ciszy.
Cisza współwiny. Zdarza się, że nasza niechęć do mówienia czyni nas współwinnymi niesprawiedliwości czy też okrucieństwa.
Cisza złowieszcza. To moment przerażającej i upokarzającej ciszy, kiedy nauczyciel lub szef czeka na odpowiedź na pytanie, chociaż wie, że nie potrafimy czy też nie ośmielilibyśmy się na nie odpowiedzieć.
Cisza dumna. To wrogie milczenie osoby, która uważa się za zbyt ważną, aby rozmawiać z resztą śmiertelników, tym samym komunikując innym, tak niewiele znaczącym, że najlepiej będzie, jeśli oni także nie będą nic mówić.
Cisza niepokojąca. To cisza przepełniona strachem, kiedy język jest jakby sparaliżowany. Znajdujecie się w obecności osoby, która ma nad wami władzę i stajecie się niemi. Albo znajdujecie się w obecności jakiejś sławy i okazuje się, że wasz język zmienia się w drewno.
Cisza niezręczna. To pełna zakłopotania i skrępowania cisza, która zapada, kiedy znajdujemy się w obecności nieznajomego i nie wiemy, co powiedzieć.
Cisza grobowa. Cisza, w której największym hałasem jest odgłos naszego bijącego serca. Jest to także cisza grobu, gdzie każda rozmowa milknie przerwana strachem, poczuciem klęski lub majestatem śmierci.
Cisza potulna. To cisza wynikająca z szacunku, skromności i pokory. Jeśli to, co masz do powiedzenia, nie jest bardziej interesujące niż milczenie, to lepiej nic nie mów – oto rada, którą należy rozważyć.
Cisza zaskoczenia. To cisza pełna podziwu, kiedy jesteśmy świadomi Bożej obecności, niezgłębionej tajemnicy i niewysłowionego piękna.
Cisza kojąca. Wobec cierpienia i żałoby słowa wydają się nieodpowiednie i pospolite. To, co chcemy powiedzieć, najlepiej wyrazić wzrokiem, łzami i milczącym gestem.
Cisza zachwycenia. Cisza miłości. Żadne słowa nie są w stanie wyrazić tego, co chcielibyśmy powiedzieć. Każde słowo czy fraza, o której pomyślicie, brzmi jak głuchy brzęk fałszywych monet.
Cisza modlitewna. To cisza pełna skupienia na obecności Boga, ludzka cisza, która uczestniczy w boskim milczeniu. Jest to cisza, którą naznaczonych jest wielu doświadczonych pielgrzymów.
I wreszcie cisza ewangeliczna. Evangelion, czyli „dobra nowina”, to greckie słowo oznaczające Ewangelię. Są takie chwile, kiedy cisza, lepiej niż słowa, przekazuje prawdy, których i tak nie sposób wypowiedzieć. W świecie bezustannego hałasu i niekończących się dysput cisza może czasami przekazać prawdy, które trudno potwierdzić bądź odrzucić.
A oto historia dotycząca ciszy ewangelicznej. Arcybiskup Teofil z Aleksandrii, jednego z głównych miast starożytnego świata, podróżował kiedyś do kolonii monastycznej w Skete na pustyni egipskiej. Młodsi mnisi niepokoili się, że ich przełożony opat Pambo nie miał nic do powiedzenia dostojnemu i wpływowemu gościowi. Nalegali, aby powiedział choć słowo lub dwa do arcybiskupa. „Powiedz mu, że to miejsce może wzmocnić jego duszę” – mówili. Opat Pambo odpowiedział: „Jeśli moje milczenie nie wzmocni go na duszy, nie ma nadziei, że mogą go wzmocnić moje słowa”.
Można sobie wyobrazić zaskoczenie biskupa Teofila z Aleksandrii, człowieka, który słyszał niekończące się przemowy ludzi zabiegających o jego uwagę. Powrócił do Aleksandrii wstrząśnięty spotkaniem ze wspólnotą ludzi, którzy zupełnie zrezygnowali z rozmowy z nim. Mnisi nie uczynili żadnego wysiłku, aby go o czymkolwiek przekonać lub wkraść się w jego łaski. Przez cały czas swojego pobytu w klasztorze szacowny gość był po prostu jednym z braci chrześcijan, który w otoczeniu ciszy mógł się uwolnić od ciężaru bycia dostojną osobą, ze wszystkimi słowami i gestami, które się z tą pozycją wiążą. Był po prostu gościem w domu spokojnej modlitwy. Mnisi zanurzyli go w swoim własnym milczeniu.
Jednym ze świętych z okresu wczesnego chrześcijaństwa, który podkreślał, jak ważna jest cisza w życiu duchowym, był św. Ignacy, biskup Antiochii. Zmarł śmiercią męczeńską pod koniec pierwszego wieku. W jego liście napisanym krótko przed śmiercią czytamy: „Ten, kto zaprawdę posiada słowa Jezusa, może słyszeć nawet ich milczenie”.
Bóg daleki jest od tego, aby nalegać, żebyśmy Go słuchali, nie pragnie zagłuszyć hałasu doczesnego świata niebiańskim grzmieniem, nasz Stwórca wydaje się mówić do nas tak cicho, że naturalnym tłem dla Jego słów jest nasze wewnętrzne milczenie. Prorok Eliasz usłyszał i doświadczył głosu Boga w formie szeptu. Eliasz ukrywał się w jaskini w okolicy, w której później powstało miasto Hajfa. Bóg objawił się prorokowi Eliaszowi nie w formie wiatru poruszającego skały czy w trzęsieniu ziemi, czy też w ogniu i błyskawicy, ale jako „szmer łagodnego powiewu” (1 Krl 19, 12).
Korzyści płynące z ciszy podkreślał św. Antoni Wielki, założyciel monastycyzmu pustelniczego: Kiedy leżysz w swoim łożu, pamiętaj w dziękczynnej modlitwie o błogosławieństwie i opatrzności Bożej. Tym samym napełniony dobrymi myślami rozradujesz się w duchu, a sen twojego ciała przyniesie wstrzemięźliwość twojej duszy, zamknięcie twoich oczu będzie prawdziwym uznaniem obecności Boga, a twoje milczenie wypełnione świadomością wszystkiego co dobre, całym sercem i ze wszystkich sił będzie wychwalać Wszechmocnego Boga, i tak oto chwała popłynie ku niebu z twego serca.
Inny święty pustelnik, Jan Klimak, w VI w. opat klasztoru św. Katarzyny na Synaju, położonego wśród dzikiego pustkowia, podkreślał rolę milczenia w modlitwie w swoim przewodniku życia duchowego pod tytułem Drabina do nieba: „Milczenie jest matką modlitwy, powrotem z niewoli grzechu, niewidzialnym postępem w cnotach, szkołą modlitwy, uwolnieniem z więzów, strażnikiem gorliwości i naszych myśli, obroną przed wrogami, więzieniem żałoby, przyjacielem łez, przypomnieniem o śmierci, narzędziem kary, mądrością rady, sługą cierpienia, wrogiem samowoli, towarzyszem ciszy, przeciwnikiem dogmatyzmu, wzrostem mądrości, pomocą w kontemplacji, ciągłym wstępowaniem w niebo„.
Milczenia nie można zmierzyć przy pomocy metod naukowych. Nie wyklucza ono również rozmowy. Wypowiadane słowa mogą przekazywać Boskie milczenie, podobnie jak cisza może być przejawem wrogości. Jak mawiał inny wielki święty Abba Pojmen Pasterz: Ktoś może milczeć, a mimo to potępiać innych ludzi w swoim sercu – on zaprawdę nie przestaje mówić. Inny człowiek wydaje się mówić cały dzień, a mimo to zachowuje milczenie, ponieważ zawsze mówi tak, że słuchacze mogą z tego skorzystać.
Żadna grupa społeczna nie jest bardziej świadoma ograniczeń związanych z ekspresją wypowiedzi niż poeci. W liście do młodego poety Rainer Maria Rilke napisał: „rzeczy nie są tak namacalne i oczywiste, jak się ludziom wydaje. Większości doświadczeń nie sposób opisać. Zdarzają się w przestrzeni, do której nie przeniknęło nigdy żadne słowo”.
Milczenie jest ważną cechą ikon, które stanowią przekład Ewangelii. To właśnie po części odróżnia ikonografię od zwykłego malarstwa. Wiele obrazów tworzy złudzenie trójwymiarowości, tak że artysta sugeruje obrazem dźwięki, a nawet hałas. Jeśli staniemy uważnie przed obrazem ukazującym wielką bitwę, namalowanym przez utalentowanego artystę, wydaje nam się, że słyszymy eksplozje, szczęk broni i krzyki rannych żołnierzy. Kiedy staniemy przed ikoną, odkryjemy, że spowija nas cisza, cisza, w której wydaje się przebywać Duch Święty. Jeśli damy sobie wystarczająco dużo czasu, dobra ikona pomoże nam uspokoić myśli. W miarę jak będziemy starali się odkryć przesłanie ikony, może pojawić się w nas chęć modlitwy. Może nawet pomóc nam uporać się z problemem, z którym nie dajemy sobie rady.
Dziękując za dar w postaci malowanej ikony, Thomas Merton tak oto pisał do swojego greckiego przyjaciela Marco Pallisa: Jak mam zacząć? Jeszcze nigdy w życiu od nikogo nie otrzymałem tak cennego i wspaniałego prezentu. Brak mi słów, by wyrazić głębokie wzruszenie, jakie ogarnęło mnie, gdy twarzą w twarz spotkałem się z tym świętym i pięknym ofiarowanym mi obliczem… Najpierw nie wierzyłem własnym oczom… To doskonałe świadectwo wiecznej czci. Nie mogę od tego oderwać oczu. Jest w niej duchowa obecność i rzeczywistość, prawdziwie duchowe światło Taboru, które wydaje się niewytłumaczalnie wypływać z Serca Dziewicy i Dziecka, jak gdyby mieli jedno serce, które otwiera się na cały wszechświat. To niewypowiedzialnie wspaniałe. A nieme… [Ta] ikona Matki Boskiej przybyła jako posłanie, dokładnie w tym momencie, kiedy posłanie było potrzebne, a Jej obecność przede mną okazała się nieocenioną pomocą w rozwiązaniu trudnego problemu.
Merton zabrał tę ikonę ze sobą w swoją ostatnią, jak się później okazało, podróż, którą była pielgrzymka do Azji w 1968 roku. Chociaż nie zabrał ze sobą wiele rzeczy, podobnie jak czynili inni pielgrzymi przed nim, uważał, że ta ikona jest niezbędnym bagażem. Wiedział z wcześniejszych doświadczeń, że ikony promieniują światłem, które jest imitacją światła, jakie widzieli trzej apostołowie na górze Tabor, kiedy to przemieniony Chrystus w milczeniu objawił im swoją boskość.
Podróż Mertona w ostatnich tygodniach życia była czasem ciszy i modlitwy, poza krótkimi chwilami, kiedy prowadził rozmowy z innymi, ale nawet wtedy modlitwa wpływała na kształt tych rozmów. Okazało się to niezwykle trafne, że wśród niewielu dóbr materialnych, które zostały wysłane do domu razem z jego ciałem, znajdowała się jego ukochana ikona Chrystusa i Jego Matki. Ikony „podróżne” – małe ikony umieszczone na kawałku kartonu lub cienkiej deseczce, czy też ryngrafy wykonane z brązu lub innego metalu – są częścią tradycji pielgrzymowania.
Pielgrzymka bez modlitwy nie jest pielgrzymką. A nie ma modlitwy bez cichego i uważnego słuchania. Zachęcające milczenie ikony pomaga pielgrzymowi w bezustannej modlitwie. Umieśćcie ikonę przy swoim łóżku w nocy. W ciągu dnia bądźcie świadomi jej obecności w waszej kieszeni czy plecaku. Jest ona cichym, ale bezustannym przypomnieniem, o co właściwie chodzi w waszej podróży.
Pielgrzymka jest szkołą wewnętrznego skupienia i słuchania, godzina po godzinie łączy w sobie ruch z jednoczesną obserwacją, uważnością i modlitwą. Czy to na drodze do supermarketu, czy na drodze do Jerozolimy, widzimy to, co jest dookoła nas: innych ludzi, ruch uliczny, śmieci, kwiaty, chwasty, zwierzęta i naturę. Słyszymy wszystkie głosy, które wydaje świat wokół: śpiew ptaków, wiatr, samochody, autobusy, ciężarówki, samoloty nad głowami, rozmowy innych ludzi spotykanych po drodze, odgłos naszych stóp na różnych drogach. Niewiele z tego, co widzimy, pozostanie na dłużej w naszej pamięci. Większość z tego, co słyszymy, wpadnie jednym uchem i wypadnie drugim. Właściwie większość z tego, co słyszymy i widzimy jako pielgrzymi, przepływa przez nas jak światło przenika przez szkło, a mimo to, kiedy stajemy się uważni, jest to dla nas moment chwilowej komunii duchowej.
Zbyt rzadko pamiętamy o modlitwie. Jest to niezwykłe przeżycie, a nie rutyna, która żłobi sobie miejsce w naszej pamięci. Modlitwa odmawiana tak często, że staje się codziennością, przestaje być czymś bardziej godnym zapamiętania niż oddychanie.
Przypomina mi się rozmowa na temat milczenia z moją córką Wendy, kiedy miała cztery czy pięć lat. Powiedziała: „Wiesz, czym są te ciche odgłosy, które słyszysz, kiedy jesteś sam?”. „Jakie odgłosy?” – zapytałem. „No wiesz, te odgłosy, które słyszysz, kiedy jesteś sam”. „Czym one są, Wendy?” – zapytałem. „To Bóg” – odpowiedziała.
Więcej w książce: Pielgrzymowanie jako droga przez życie