Dwa niebezpieczeństwa w szukaniu woli Bożej

 

W szukaniu i znajdywaniu woli Bożej istnieją dwa zasadnicze niebezpieczeństwa. Pierwsze polega na odwoływaniu się tylko do samego działania Bożego, przy jednoczesnym pomijaniu trudu szukania jej ze strony człowieka. Drugie zaś niebezpieczeństwo przeakcentowuje działanie ludzkie przy jednoczesnym lekceważeniu działania Boga.

 

Wielu ludzi wierzących uważa, że ich spontaniczne i bezrefleksyjne odczucie woli Bożej wyraża rzeczywistą wolę Pana Boga. Zwykle nie widzą oni potrzeby rozeznawania swoich subiektywnych odczuć, ale pragną jedynie wprowadzać je w życie. W takim podejściu znalezienie woli Bożej wydaje się bardzo proste i oczywiste. Trud polega jedynie na jej wypełnianiu.

 

Takie rozumienie szukania woli Bożej wypływa najczęściej z braku podstawowego wglądu w świat własnych emocji i przeżyć. Subiektywizm wielu nieuporządkowanych uczuć bywa wówczas racjonalizowany i przypisywany woli Pana Boga. Wielu ludziom niepewnym siebie, dla których rozeznanie i podejmowanie decyzji jest bardzo trudne, wydaje się, że znalezienie woli Bożej wymaga jakiegoś duchowego chwytu. Nierzadko sami na swój własny użytek tworzą sobie pewne chwyty. Odkrytą przez siebie metodę szukania woli Bożej proponują czasami także innym.

 

Taką metodą może być dla tych osób, np. przypadkowo usłyszana opinia, jakieś zewnętrzne wydarzenie. Niekiedy może to być jakiś właśnie chwyt, np. otwarcie Pisma św. w przypadkowym miejscu i znalezienie odpowiedniego cytatu biblijnego. Jak niebezpieczne mogą być takie właśnie stworzone przez siebie samego duchowe chwyty, może pokazać nam jeden fakt z życia św. Ignacego Loyoli. Odwołajmy się do jego własnego opowiadania (w trzeciej osobie) zawartego w Opowieści pielgrzyma.

 

Po drodze, kiedy Ignacy udawał się do Nawarry, przyłączył się do niego pewien Maur jadący na mule. Wdawszy się w rozmowę zaczęli mówić o Najświętszej Pannie. Maur powiedział, że chętnie przyjmuje, iż Maryia Dziewica poczęła Syna bez udziału mężczyzny, ale że rodząc pozostała dziewiczą, w to nie mógł uwierzyć. Różne zaś argumenty, jakie mu ze swej strony poddawał Ignacy, nie mogły go przekonać. Wreszcie Maur ruszył naprzód z takim pośpiechem, że Ignacy wnet stracił go z oczu. Zatopił się w myślach nad tym, co zaszło między nim a Maurem.

 

Zdawało mu się, że źle zrobił pozwalając mówić Maurowi takie rzeczy o Najświętszej Pannie. Sądził więc, że jest obowiązany pomścić tę zniewagę Jej czci. I powstało w nim wtedy pragnienie, aby ruszyć na poszukiwanie Maura i zadać mu kilka ciosów sztyletem za to, co mówił. Długo walczył z tym pragnieniem.

 

(…) Gdy już był znużony badaniem tego, jak należałoby postąpić, nie znajdując pewności, na co się zdecydować, powziął takie postanowienie; oto pozwoli mulicy iść wolno bez cugli aż do miejsca, gdzie drogi się rozdzielały. Jeżeli mulica pójdzie drogą do wioski, odszuka Maura i zada mu cios sztyletem; jeżeli zaś będzie się trzymać głównej drogi, zostawi go w spokoju. Zrobił tak, jak postanowił, a Pan nasz zrządził, że mulica trzymała się głównej drogi.

Wspominając to wydarzenie i cały pierwszy okres swojego nawrócenia św. Ignacy stwierdza, iż chcąc dokonać wielkich, ale zewnętrznych rzeczy dla Boga nie zwracał uwagi na żadne rzeczy wewnętrzne, nie pojmował też, czym jest pokora, ani miłość, ani cierpliwość, ani roztropność.

 

Zauważmy, iż św. Ignacy stosuje tę dziwną metodę rozeznania woli Bożej w momencie, gdy już był znużony badaniem tego, jak należałoby postąpić i nie znalazł w sobie dość pewności siebie, by zdecydować, co powinien uczynić. Powyższe opowiadanie św. Ignacy przytacza, aby lepiej można było zrozumieć, jak Pan nasz postępował z tą duszą ślepą jeszcze, chociaż ożywioną wielkimi pragnieniami służenia Bogu.

 

Jednym z największych wrogów szukania i pełnienia woli Bożej w nas jest niepewność siebie, lęk przed zaangażowaniem, lęk przed ryzykiem podejmowania decyzji. Wielkim wrogiem szukania i pełnienia woli Bożej jest także brak głębszego wglądu we własne nieuporządkowane emocje. Emocje te, jeżeli nie są rozpoznane, zaślepiają człowieka i stają się wówczas zasadniczym motywem ludzkich wyborów, decyzji i działań.

 

O pełnieniu woli Bożej chętnie czytają i słuchają nieraz ludzie bardzo niepewni siebie, którzy spodziewają się znaleźć jakąś metodę, właśnie chwyt duchowy, który pomógłby im żyć poprawnie i zabezpieczyć się przed popełnianiem bolesnych nieraz błędów i pomyłek. Lęk o siebie, brak zdecydowania, niepewność nie mogą być jednak zasadniczymi motywami szukania woli Bożej.

 

Refleksja nad pytaniem: Jak szukać i znajdować wolę Bożą? ma nas prowadzić do pełniejszego zaangażowania oraz do podejmowania odpowiedzialności za nasze życie, jak również za życie ludzi, których Bóg postawił na naszej drodze. Wielkie pragnienie życia wolą Boga winno być naszą odpowiedzią na zaufanie i miłość Boga do nas. To właśnie pokorna zależność od Boga oparta najpierw na miłości, a nie na lęku, każe nam przyjmować wolę Bożą jako dar. Dar woli Bożej wskazuje najpewniejszą drogę do naszego osobistego szczęścia.

 

Wola Boża nie może być więc miejscem ucieczki dla ludzi niepewnych siebie i lękających się życia. Zdarza się i to chyba nierzadko, iż zwrotem wola Boża posługujemy się w tym celu, aby ukryć własną niepewność, zagubienie i lęk przed zaangażowaniem. Pełnienie woli Bożej domaga się od nas trudu zmagania i walki z własnymi lękami, niepewnością i nieświadomą potrzebą zabezpieczenia się za wszelką cenę.

 

Pokonując i przezwyciężając lęk o siebie, poczucie zagrożenia jesteśmy w stanie wejść w twórczy niepokój i pytanie: jak szukać i pełnić wolę Bożą w naszym życiu. Gdyby bowiem cała nasza energia życiowa była skierowana jedynie na samoobronę, wówczas nie mielibyśmy już sił, by podejmować trud szukania i pełnienia woli Bożej.

 

Drugie niebezpieczeństwo w szukaniu i znajdowaniu woli Bożej polega na odwoływaniu się tylko do ludzkiego działania. W takim sposobie myślenia działanie ludzkie utożsamia się z wolą Bożą. W tej postawie ukrywa się fałszywe założenie, iż Bóg zawsze chce tego, czego chce człowiek.

 

W takim rozumieniu woli Bożej człowiek żyje według własnej woli. Sam planuje swoje życie, a następnie ofiaruje swoją wolę Panu Bogu. Oczekuje wówczas, aby Bóg błogosławił to, co sam zdecydował dla siebie. Przypomina to kukułcze jajo podrzucone Bogu przez człowieka. I chociaż Bóg w swoim szacunku do człowieka i do jego wolności jest zmuszony do tolerowania takiego postępowania, to jednak nie jest to postawa, której Ojciec niebieski oczekuje od swoich dzieci. Niewierność woli Bożej uderza nie tylko w Boga, ale przede wszystkim w samego człowieka.

 

W szukaniu i znajdowaniu woli Bożej muszą spotkać się dwa zasadnicze elementy: działanie Boga oraz ludzki wysiłek. Konieczne są oba elementy. Wszelkie błędy w szukaniu i pełnieniu woli Bożej wynikają z niedoceniania, pomniejszania lub wręcz lekceważenia jednego z tych dwu elementów. Wszechmocnym działaniem Boga możemy próbować usprawiedliwiać własną niechęć do dokonywania dojrzałych wyborów oraz lęk przed zaangażowaniem i podejmowaniem decyzji. Z drugiej zaś strony źle rozumianym darem wolności możemy racjonalizować naszą samowolę i działanie pod wpływem własnych tylko nieuporządkowanych pragnień i potrzeb.

 

Szukanie, rozeznawanie i pełnienie woli Bożej wymaga pełnej harmonii działania Boga i działania człowieka. Dobre rozumienie tej harmonii wymaga naszej refleksji, modlitwy a przede wszystkim otwarcia się na działanie Boga. Harmonia działania Bożego i ludzkiego jest bowiem jedną z wielkich tajemnic naszej wiary. Tę harmonię działania Bożego i wysiłku ludzkiego w szukaniu i znajdowaniu woli Bożej pięknie ujmuje św. Ignacy w znanej sentencji: Tak ufaj Bogu, jakby całe powodzenie spraw zależało tylko od Boga; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.

 

Działanie Boga w człowieku

 

Podstawowym założeniem w szukaniu i znajdowaniu woli Bożej jest wiara w nieustanne działanie Boga w naszym życiu. Bóg ma swój odwieczny plan wobec każdego człowieka i pragnie, aby został on przyjęty i zrealizowany. Celem tego planu jest dobro i szczęście człowieka. Woli Bożej człowiek nie tworzy dla siebie, ale jej szuka, a znalazłszy ją, przyjmuje jako własną. Wola Boża istnieje bowiem od założenia świata w Boskim planie zbawienia. Wpisuje się ona w najgłębsze ludzkie pragnienia, w całą historię naszego życia, a także w okoliczności zewnętrzne, w jakich żyjemy.

 

Podstawą szukania i znajdowania woli Bożej jest więc głębokie wewnętrzne przekonanie o nieustannym działaniu Boga w życiu człowieka. To sam Bóg kierując się swoją odwieczną miłością dał człowiekowi tchnienie życia. I to, co rozpoczął w człowieku w chwili stworzenia, nieustannie kontynuuje. Bóg jest wierny nawet wbrew niewierności człowieka. Istotą szukania woli Bożej jest więc cierpliwe odszukiwanie przez człowieka z pomocą znaków dzieła, które On sam w nas kiedyś rozpoczął.

 

Rozeznawanie duchowe polega na odkrywaniu wierności Stwórcy wobec swojego stworzenia. To właśnie wierność Boga człowiekowi każe Mu ciągle na nowo potwierdzać swoją miłość do niego poprzez konkretne znaki.

Szukanie woli Bożej z jednej strony jest odkrywaniem wierności Boga do człowieka w konkretach ludzkiej historii, z drugiej zaś jest sposobem odpowiadania Mu naszą ludzką wiernością na Jego wierność. Nie możemy być Bogu wierni bez rozeznawania duchowego, bez ciągłego odkrywania Jego woli objawianej nam przez Jego Ducha.

 

Bóg, który nieustannie wszystko czyni nowym, wzywa człowieka do zrywania starych więzów. Stare więzy krępują nieraz człowieka i przeszkadzają mu w jego drodze do Boga. Wychodząc z naszych ludzkich upodobań i predyspozycji chcielibyśmy niekiedy iść w naszym życiu duchowym w określonym przez nas kierunku, ale Duch Święty prowadzi nas nową drogą; każe nam zrywać z tym, co do tej pory zbudowaliśmy w życiu wewnętrznym i dzięki czemu czujemy się być może pewniejsi siebie, ponieważ mamy się na czym oprzeć.

 

Celem zerwania starych więzów jest pełniejsza wolność człowieka, która umożliwia mu większe otwarcie się na działanie Boga. Jeżeli człowiek zatrzymałby się na swoich dotychczasowych osiągnięciach, ryzykowałby zatrzymanie się w swojej drodze do Boga. Kiedy mamy wrażenie, iż jesteśmy syci, bogaci duchowo, to nie zawsze musi to być przejaw naszego wielkiego wzrostu duchowego. Nasze wrażenie może być przejawem pozornych postępów duchowych.

 

Wielu świętych daje nam przykład odważnego zrywania starych więzów. Przyjrzyjmy się Abrahamowi. Już w podeszłym wieku Bóg mówi do niego: Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę (Rdz 12, 1). Więzy z Ur Chaldejskim, rodzinnym miastem, więzy z własnym klanem zostają zerwane. Abraham udaje się do ziemi obiecanej, którą Bóg miał mu dopiero ukazać. Bóg domaga się od Abrahama zaufania Jego wezwaniu. Zaproszenie do wyjścia z rodzinnego kraju było tylko jedną z wielu prób, którymi patriarcha będzie doświadczany nieraz bardzo dotkliwie i boleśnie przez całe życie. Wezwania do zrywania kolejnych starych więzów będą przychodzić w miarę wzrostu wiary Abrahama.

 

Bóg wzywa do zrywania starych więzów, ponieważ człowiek potrzebuje tego do swego wzrostu duchowego. Bóg prowadzi nas podobnie jak ojciec rodziny prowadzi swego syna. Uczy on swoje dziecko ciągle nowych sprawności, zachęcając je jednocześnie, aby zostawiało to, co już dobrze zna. Nierzadko bywamy wzywani przez Boga do tego, aby poświęcić i oddać Mu to, co jest dla nas już jasno określone i pewne. W ten sposób Bóg stwarza nam możliwość, byśmy mogli pójść dalej, wzrastać. Taka jest pedagogika Boża.

 

Zrywanie starych więzów uczy nas coraz większego zaufania Bogu i powierzania się Jego woli. Na pytanie uczniów: Nauczycielu, gdzie mieszkasz? Jezus nie precyzuje miejsca zamieszkania, ale wzywa jedynie: Chodźcie, a zobaczycie (J 1, 38-39). Domaga się od uczniów opuszczenia dotychczasowego zamieszkania i powierzenia się Jego prowadzeniu. Bóg domaga się od nas wiary, iż Jego prowadzenie jest dla nas dobre, nawet jeżeli nieraz bywa trudne i bolesne. Celem działania Bożego w nas jest jednak zawsze radość i pokój. Bóg pragnie, abyśmy mieli w sobie pełną radość.