Jesteście dla siebie jedyni i niepowtarzalni. Fascynowała Was – i na pewno fascynuje nadal – inna sylwetka, piękno oczu, włosów, odmienny głos, inny sposób chodzenia, inne spojrzenie na świat, możliwość porozmawiania o tym, o czym z nikim innym dotąd się to nie udało.
Odkrywaliście – i odkrywacie nadal – głębię drugiej duszy, jej właściwy sposób myślenia, postrzegania rzeczywistości. Rozpoznawanie tej indywidualności, niepowtarzalności jest poznawaniem piękna człowieka stworzonego na obraz i podobieństwo Pana Boga. Wasz związek jest jedyny i niepowtarzalny. I takie będzie Wasze małżeństwo.
Ale spotyka się często w różnych wypowiedziach i publikacjach sformułowania, jakby zacierające tę niepowtarzalność i wyjątkowość: „Dla kobiet najbardziej istotna jest…”. „Dla mężczyzn najważniejsze są….”, Mężczyznom bardziej zależy na…”, „Kobiety preferują…”,
„Bo faceci tacy już są….” itd. Potem przykładamy takie obiegowe opinie i stereotypy do naszych ukochanych chłopców lub dziewczyn. I często coś nie pasuje, coś zaczyna zgrzytać. Czasem słyszymy takie opinie od nich… i czujemy się oprawieni w ramki, z przyszytą łatą. Bo wewnętrznie jesteśmy przekonani, że to, co jest najważniejsze, mój sposób przeżywania i doświadczania tego, że jestem mężczyzną czy kobietą, jest MÓJ własny, indywidualny, dany mi przez Pana Boga. Nie podpada pod żadne schematy.
Dla dziewczyny i chłopaka rzeczywiście różne rzeczy są ważne. Rzeczywiście mają inaczej zbudowany mózg. Istota różnic między mężczyzną i kobietą wynika z naturalnego, pierwotnego powołania do macierzyństwa i ojcostwa. I przede wszystkim od tej strony warto wchodzić w odmienność osoby ludzkiej. Oznacza to szacunek wobec godności człowieka. Kobiecość kojarzy się z delikatnością, umiejętnością stwarzania klimatu miłości i akceptacji. Kobiecość jest skierowana na rodzicielstwo, na przekazanie życia i troskę o nie. Męskość w swojej naturze skierowana jest do ojcostwa, świadomego i odpowiedzialnego. Jednakże schematyczne przypisywanie określonych cech charakteru mówi często o własnym braku zdolności do dialogu, usprawiedliwieniu braku relacji, niż o prawdziwych różnicach. Nie neguję tych odmienności ani tego, że statystycznie rzecz ujmując dla mężczyzn często najważniejsze są np. fakty, a dla kobiet relacje. Ale jeżeli ma zaistnieć porozumienie miedzy nimi, to mężczyzna musi uczyć się relacji, a kobieta zwracać uwagę na fakty.
Niech istniejące wzorce staną się drogowskazami miłości, więzi i dopełniania siebie nawzajem, a nie sztywnymi schematami, które nas od siebie odsuwają i które mogą nas poróżnić. Warto dbać o to, by istniejące stereotypy nie wpędzały nas w kompleksy, poczucie winy, że jakoby nie spełniamy się jako mężczyźni lub kobiety, jeśli do tych schematów nie zawsze pasujemy. Warto uważać, by schematy i stereotypy związane z rolami nie zamykały rozwoju naszej osobowości na niepowtarzalność i bogactwo, jakim obdarzył nas Bóg.
Wasze pytania
Przeczytałam książkę Johna Eldredge „Dzikie serce. Tęsknoty męskiej duszy”. Ale mój chłopak nie ma takiego serca, jak opisane w tej książce. I chyba nie będzie. On jest inny. Ja go bardzo kocham. Czy on nie jest prawdziwym mężczyzną? Wydrapałabym oczy komuś, kto by tak o nim powiedział…
Książka „Dzikie serce” powstała na tle dość jednostronnych obserwacji i studiów jej autora. Nie uwzględnia w pełni bogactwa osoby ludzkiej i indywidualnych cech osobowości. Mimo niewątpliwych wartości, nie można zawartych w niej tez uogólniać. Znam wielu mężczyzn, którzy nie mają „dzikich serc”, a nie przestają z tego powodu być mężczyznami. A byli też tacy, co na pewno nie mieli dzikich serc, a nawet zostali świętymi, np. Jan Apostoł albo Franciszek z Asyżu. A były kobiety, które miały swego rodzaju dzikie serca, choćby biblijna Judyta, w czasach nam bliższych Emilia Plater albo Joanna d’Arc. Mężczyzna jest prawdziwy” wtedy, kiedy jest sobą.
Oczywiście zakładając, że jest zdrowy psychicznie, nie jest uzależniony itp. Podobnie nie zalecam ulegania schematom zawartym w książkach Gray’a „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus” i podobnych. Jest w nich „coś z prawdy”, ale jest ona bardzo uproszczona.
Coś o nas
Już wtedy – blisko 40 lat temu – zetknęliśmy się z pewnymi stereotypami, jaki powinien być mężczyzna i jaka powinna być kobieta, a później jaki powinien być mąż, potem – ojciec i jaka powinna być żona, potem – matka. Nie interesowaliśmy się jednak zbytnio tymi stereotypami, chcieliśmy być przede wszystkim sobą. Rozpoznawaliśmy siebie. Intuicyjnie przeżywaliśmy naszą męskość i kobiecość jako dwa różne sposoby bycia człowiekiem, różniące się płcią i powiązane miłością. Bardzo nie chcieliśmy ulegać wzorcom kulturowym. Pomógł nam w tym dialog ze sobą i z Panem Bogiem. Tę miłość, przyjętą od Pana Boga, ofiarowaną sobie, przeżywaną w Jego obecności, w poczuciu Jego istnienia, widzieliśmy jako podstawowy cel naszego związku. Nieuleganie schematom pomogło nam rozpoznać nasze powołanie.
Pomyśl…
1. Jak przeżywam moją męskość?
2. Jak przeżywam moją kobiecość?
3. Jakim schematom i stereotypom męskości i kobiecości ulegam?
4. W jakich aspektach mojej męskości lub kobiecości trudno mi zaakceptować siebie?