Czegoż bardziej potrzebuje dzisiaj Kościół w tej ciemności, przez którą wędruje, niż ludzi mężnych i oświeconych darem mistycznej wewnętrznej łaski i doświadczenia duchowego? (H. Rahner).

Chrześcijanie jutra będą mistykami, albo ich wcale nie będzie (K. Rahner).

Nowa ewangelizacja, to przede wszystkim nowy sposób życia samego Kościoła. Świat, do którego zwraca się nowa ewangelizacja, ma prawo domagać się od dzisiejszych apostołów (jak domagał się tego od samego Jezusa i Jego dwunastu uczniów) jednoznacznych i bardzo wyraźnych owoców głoszonej przez nich Dobrej Nowiny zarówno w ich życiu osobistym jak i społecznym. Odnowiona ewangelizacja rozpoczyna się więc od rozeznania głębi naszego zakorzenienia w wierze, od oczyszczenia w nas tego, co korzenie te przesłania, a może nawet osłabia i zniekształca. Do takiej postawy zaprasza nas właśnie Sobór Watykański II.

1. Ćwiczenia duchowne w nowej ewangelizacji

Ćwiczenia duchowne powstały w XVI wieku, a więc w czasach Renesansu, odkrywania nowych kontynentów i nowych ras ludzkich. Były to czasy trudne dla Kościoła. Z bólem rodziło się zupełnie nowe spojrzenie na świat oraz nowe spojrzenie na Kościół. Był to również czas Reformacji — czas bolesnego rozdarcia w Kościele Zachodnim. Kościół katolicki musiał wówczas na nowo odkryć swoją identyczność. Ćwiczenia duchowne św. Ignacego Loyoli były niezwykłym darem Boga dla Kościoła na ten trudny okres historii.

I nie jest chyba przypadkiem fakt, iż Ćwiczenia odkrywamy na nowo właśnie w naszych czasach, które są nie mniej trudne niż pierwsza połowa XVI wieku. Także dzisiaj, u progu XXI wieku Kościół poszukuje na nowo swojej tożsamości. Tak więc Ćwiczenia duchowne i dla nas są szczególnym darem Boga na trudne czasy.

Prace nad odbrązowieniem Ćwiczeń w życiu i apostolstwie Towarzystwa Jezusowego rozpoczęły się na wiele lat przed Soborem Watykańskim II. W wielu centrach duchowości oraz na uniwersytetach prowadzonych przez jezuitów podejmowane były bardzo gruntowne i wielostronne badania naukowe nad tekstem Ćwiczeń duchownych i innymi pismami św. Ignacego. Przyczyniły się one nie tylko do lepszego zrozumienia i pogłębienia jego myśli, ale także do pełniejszego duszpasterskiego wykorzystania Ćwiczeń i dostosowania ich do potrzeb i oczekiwań duchowych współczesnego człowieka. Sam Sobór znacznie przyspieszył głębsze wdrażanie charyzmatu Ignacego w styl życia i pracy samych jezuitów oraz tych, którzy z nimi współpracują lub też korzystają z ich posługi.

Wkład Ćwiczeń duchownych w nową ewangelizację może dokonać się jednak nie tyle dzięki refleksji intelektualnej nad samym tekstem, ale przede wszystkim dzięki praktyce indywidualnego ich odprawiania i udzielania. Byłby to jednak wkład nie tyle nowych treści, ale przede wszystkim wkład nowej metody.

Jaki mógłby być wkład Ćwiczeń duchownych w nową ewangelizację dzisiejszego Kościoła i świata?

a) Ćwiczenia duchowne mogą uczyć nas większej wrażliwości na udzielanie indywidualnej pomocy duchowej człowiekowi. Wraz z metodą indywidualnego towarzyszenia odsłaniają one podstawową dla chrześcijańskiej duchowości prawdę, iż do życia wewnętrznego dochodzi się nie tyle poprzez spotkanie z intelektualnymi treściami, ale poprzez osobowe spotkanie z żywym świadkiem Chrystusa. Treść Ewangelii przekazuje świadek. Spotkanie ze świadkiem wymaga jednak stworzenia odpowiedniego klimatu ludzkiej życzliwości, klimatu słuchania, wymaga czasu oraz wiele uwagi i sił poświęconych pojedynczemu, indywidualnemu człowiekowi.

b) Widząc duże potrzeby duchowe wielu ludzi możemy być kuszeni do wielkiej, ale taniej ewangelizacji, która odwołuje się jedynie do oddziaływania masowych środków społecznego przekazu lub też do duszpasterstwa masowego. Chcąc ogarnąć ewangelizacją wszystkich możemy utknąć w wielkich planach, programach, przedsięwzięciach. Nie zaniedbując korzystania z szerokiego oddziaływania na ludzkie masy, które może być pewną formą pre–ewangelizacji, nowa ewangelizacja domaga się podjęcia troski o udzielanie pomocy duchowej pojedynczym osobom poprzez indywidualne spotkania z nimi.

c) Inną niezwykłą pomocą dla nowej ewangelizacji, jaką mogą ofiarować Ćwiczenia duchowne, jest umiejętność rozeznawania duchowego. Nowa ewangelizacja domaga się najpierw rozeznawania sytuacji współczesnego człowieka, odkrywania jego wrażliwości emocjonalnej i duchowej oraz odkrywania nowych znaków czasu. Dzisiejsze szybkie tempo życia sprawia, iż dzieło ewangelizacji domaga się od nas ciągłego rozeznawania duchowego. Ewangelizacja będzie bowiem mało skuteczna, jeżeli nie będzie uwzględniać sytuacji dzisiejszego człowieka, jak również znaków czasu, które Bóg do niego kieruje.

d) Odchodzenie wielu ludzi z Kościoła połączone z ich jednoczesnym szukaniem głębszego życia duchowego poza nim, dyktowane bywa nierzadko rozczarowaniem może nie tyle do Kościoła jako do instytucji, ale raczej rozczarowaniem abstrakcyjnym i martwym językiem kościelnym, rytualizmem, brakiem duchowego ożywienia. Chęć dotarcia do człowieka nakłada na Kościół potrzebę poszukiwania nowego języka, który byłby zrozumiały i czytelny oraz liczyłby się z wrażliwością emocjonalną i duchową współczesnych ludzi. Także proponowane treści oraz metoda ich przekazu winny odpowiadać najgłębszym potrzebom i pragnieniom człowieka. W ostatnich latach przez Europę przetacza się wielka dyskusja na temat języka ambony. Z jednej strony czuje się, że wyczerpał się już język typowo homiletyczny, koncentrujący się na analizie treści Ewangelii. Z drugiej strony polskie doświadczenia pokazują, że do słuchacza przestała przemawiać również stylistyka krytyki o charakterze politycznym. Odbiorca coraz bardziej potrzebuje dziś ewangelicznego, pozytywnego nauczania, nacechowanego miłością, szacunkiem i troską o jego wewnętrzny rozwój (bp J. Chrapek). Takiego właśnie języka możemy uczyć się odprawiając i jednocześnie udzielając Ćwiczeń duchownych św. Ignacego.

e) Bez rozeznania duchowego możemy w ewangelizacji popełniać dwa rodzaje błędów. Z jednej strony możemy trzymać się sztywno starego języka i starych metod głoszenia Ewangelii sądząc mylnie, iż rezygnacja z nich spowoduje jakieś uszczuplenie pełni prawdy, jaką niesie Kościół. Z drugiej strony możemy rezygnować z radykalizmu ewangelicznego, aby dostosować się do współczesnego człowieka. Możemy wówczas mówić gładkim i zrozumiałym językiem, który będzie podobał się słuchaczom, ale nie będzie on wówczas nośnikiem Dobrej Nowiny. Ćwiczenia duchowne odprawione z wewnętrznym zaangażowaniem i hojnością wobec Boga dają odprawiającemu niezwykłą przejrzystość wewnętrzną w widzeniu siebie samego, która staje się źródłem obiektywizmu również w sprawach innych. Ćwiczenia uczą także metody rozeznania duchowego. Zawierają zbiór cennych reguł i wskazówek rozeznawania duchowego oraz procesu podejmowania decyzji i wyborów.

f) Ćwiczenia duchowne mogłyby również pomóc przygotowywać dla nowej ewangelizacji kierowników życia duchowego. Odprawiane najpierw przez nich samych, a później udzielane innym (pod kierunkiem osób doświadczonych) wprowadzają one nie tylko w pewne osobiste doświadczenie, ale stają się także miejscem zdobywania wrażliwości na drugiego człowieka, na jego potrzeby i pragnienia duchowe. Kierownik duchowy może dzielić się tylko tym, czego sam najpierw wewnętrznie doświadczył. Istotą kierownictwa duchowego, wbrew przyjętej tradycyjnej nazwie, nie jest bowiem jakieś zewnętrzne kierowanie życiem duchowym człowieka, ale przede wszystkim indywidualne towarzyszenie mu w nawiązywaniu osobistej więzi z Bogiem.

2. Jak powstały Ćwiczenia duchowne?

Św. Ignacy Loyola był bardzo powściągliwy w mówieniu i pisaniu na temat własnego doświadczenia duchowego. Opowieść pielgrzyma (=OP), autobiografia podyktowana już pod koniec życia, dzięki której możemy prześledzić nie tylko życie duchowe świętego Ignacego, ale także narodziny Ćwiczeń, została niemal wymuszona na założycielu jezuitów przez jego pierwszych towarzyszy. Najpierw nie chciał wcale zgodzić się na opowiadanie o swoim życiu, a później długo zwlekał z realizacją danej obietnicy.

Aż do dwudziestego szóstego roku życia był człowiekiem oddanym marnościom tego świata — tak rozpoczyna się Opowieść pielgrzyma. Oddanie się marnościom tego świata łączyło się z karierą tego spóźnionego nieco, średniowiecznego rycerza. Kariera ta załamała się jednak nagle i niespodziewanie w twierdzy w Pampelunie, kiedy to kula francuskiego działa zmiażdżyła mu nogę. W rodzinnym zamku Loyoli pośród osamotnienia i cierpienia, pod wpływem przypadkowej lektury Vita ChristiFlos Sanctorum (na zamku nie było bowiem innych książek) zrodziło się w Ignacym pragnienie nowego życia. Najpierw kojarzył je niemal wyłącznie z zewnętrzną i bardzo surową ascezą i pokutą. Szukał więc takiej formy życia, w której mógłby swobodnie zaspokoić tę nienawiść do samego siebie, którą w sobie odczuwał. (…) Nasuwała mu się myśl, żeby się usunąć do klasztoru kartuzów w Sewilli lub też praktykować pokutę wędrując po świecie (OP, 12). Pogłębienie pierwszego nawrócenia a wraz z nim głębokie uleczenie wewnętrzne przyszło w niedługim czasie. Związane ono było z doświadczeniem w grocie w Manresie.

W życiu wielu świętych ich najważniejsze wydarzenia życiowe przychodziły najczęściej przypadkowo. Przypadkowe były zarówno książki, które Ignacy czytał w czasie rekonwalescencji, jak również przypadkowe było jego zatrzymanie się w małym miasteczku Manresa w drodze do Barcelony. Zamierzał się tam zatrzymać przez kilka dni, chciał bowiem zanotować kilka rzeczy w swej książeczce, której strzegł bardzo troskliwie i nosił ze sobą czerpiąc z niej wielką pociechę (OP, 18). Te kilka dni rozrosły się w przeszło dziesięć miesięcy. Zeszyt zaś zawierający wypiski z Vita Christi i Flos Sanctorum przerodził się w książeczkę Ćwiczeń duchowych, sam zaś Pielgrzym stał się mistykiem, a dawny rycerz — nowym człowiekiem i mężem Kościoła (H. Rahner).

W manreskiej samotni św. Ignacy doznawał najpierw gwałtownych skrupułów i wielkich udręk duchowych z powodu swojego dawnego grzesznego życia. Powtarzane spowiedzi, rady duchowe spowiednika, wielogodzinne modlitwy nie przynosiły mu żadnej ulgi wewnętrznej. Udręczony zaczął (…) głośno wołać do Boga: Pomóż mi, Panie, bo nie znajduję żadnego lekarstwa u ludzi. (…) Ukaż mi Panie, gdzie mógłbym znaleźć lekarstwo! Choćbym miał biegać za szczenięciem, żeby od niego otrzymać pomoc, uczyniłbym to (OP, 23). Mimo tak żarliwej modlitwy często nachodziły go (jednak) gwałtowne pokusy, żeby (…) zabić samego siebie (OP, 24). Modlitwom Ignacego towarzyszyły bardzo surowe umartwienia, którymi chciał zmusić Boga, aby udzielił mu pomocy.

Pewnego dnia spodobało się Panu sprawić, że obudził się jakby ze snu (OP, 25). Przyszedł czas głębokiego pokoju wewnętrznego. W tym okresie Bóg obchodził się z nim podobnie jak nauczyciel w szkole z dzieckiem i pouczał go. Działo się tak z powodu tego, że umysł jego był jeszcze zbyt prosty i niewyrobiony (OP, 27). Czas wielkich mistycznych łask sprawił, iż niewyrobiony umysł, na który skarżył się św. Ignacy, został jakby odrzucony precz, tak że w zdumieniu serca zrodziło się lękliwe pytanie: A cóż to jest za nowy rodzaj życia, jaki teraz rozpoczynamy? (H. Rahner)

W tym czasie Ignacy doświadcza wielu mistycznych łask, które zamyka magna illustratio — wielkie oświecenie nad rzeką Cardoner. Było to dla niego centralne doświadczenie mistyczne. Nie polegało ono, jak sam wyznaje, na jakiejś wizji, ale na tym, iż zrozumiał i poznał wiele rzeczy tak duchowych, jak i odnoszących się do wiary i wiedzy. A stało się to w tak wielkim świetle, że wszystko wydało mu się nowe. Otrzymał wtedy tak wielką jasność dla umysłu i do tego stopnia, że jeśli zbierze razem wszystkie pomoce otrzymane od Boga i wszystko to, czego się nauczył, to i tak nie sądzi, żeby to wszystko dorównywało temu, co wtedy otrzymał w tym jednym przeżyciu (OP, 30). W czasie tej wizji wybiła właściwa godzina narodzin dla Ćwiczeń duchownych. W niej nabierają ładu i gromadzą się w jedną organiczną całość okruchy wszystkich dotychczasowych oświeceń i łask. Tu dopiero zaczynają się naprawdę tworzyć Ćwiczenia duchowne, ich teologia i psychologia (H. Rahner).

3. Ćwiczenia duchowne skarbem Kościoła

Zanim jeszcze Ćwiczenia zostały oficjalnie zatwierdzone przez Papieża Pawła III w 1548 roku i zanim odniosły jakikolwiek zewnętrzny sukces, Ignacy był już pewien niezwykłego skarbu, jaki posiadał. Przy całej swojej pokorze i skromności w liście do jednego z późniejszych swoich współbraci pisał: Ćwiczenia te są najlepszą rzeczą, jaką w tym życiu mogę sobie pomyśleć i w oparciu o doświadczenie zrozumieć, aby człowiek mógł sam osobiście skorzystać i wielu innym przynieść owocną pomoc. Nie były to tanie przechwałki człowieka zachwyconego sobą i swoim dziełem. Od pierwszej oficjalnej aprobaty Stolicy Apostolskiej ponad trzydziestu papieży zabierało głos w sprawie Ćwiczeń. Niewątpliwie najważniejszym dokumentem jest encyklika Piusa XI Mens Nostra. Papież pisał: Dowiedzione jest, że pośród wszystkich metod w odprawianiu ćwiczeń duchownych jedna przed innymi pierwsze zajmowała miejsce. Mówimy o metodzie wprowadzonej przez św. Ignacego Loyolę. Jest to przedziwna książeczka Ćwiczeń, mała objętością, lecz pełna niebieskiej mądrości, odkąd została uroczyście zatwierdzona (…) zajaśniała jako najmądrzejszy i jedynie powszechny kodeks prawd potrzebnych do kierowania duszy na drodze zbawienia. Ignacjańskie Ćwiczenia znalazły uznanie nie tylko oficjalnych czynników Kościoła, ale także teologów oraz pisarzy chrześcijańskich. Oto kilka przykładów. Protestancki historyk H. Böhmer, autor życiorysu św. Ignacego, nie wahał się nazwać Ćwiczeń duchownych: książką, która wpłynęła na losy ludzkości. Włoski pisarz, konwertyta, G. Papini, stwierdził, że pośród dziesięciu czy dwunastu podstawowych dzieł pobożności katolickiej Ćwiczenia duchowne zajmują jedno z pierwszych miejsc. K. Rahner, współczesny teolog, w jednej konferencji na temat Ćwiczeń duchownych powiedział, iż są one podstawowym dokumentem i jedną z przyczyn współtworzących radykalnie nową mentalność nowożytną. Polski historyk kultury chrześcijańskiej, J. Kłoczowski, w swojej książce Od pustelni do wspólnoty pisze o wielkiej oryginalności, swoistości całego dzieła (Ćwiczeń) nie bardzo mającego jakieś analogiczne odpowiedniki w tradycji ascetyki świata.