Droga wampira
Działające w Polsce, niezależnie od siebie, grupy wampiryczne, których po podziale jest dziś kilka, stworzyły wewnętrzne systemy powiązań na wzór relacji rodzinnych. W sposób szczególny jest to widoczne między osobą inicjującą a inicjowaną oraz w przyjętym wewnętrznym nazewnictwie. Przykładowo w jednej z takich polskich wampirycznych grup organem nadzorczym jest rada, na której czele stoi… Ojciec.
Nie wszystkie jednak grupy mają swą hierarchię i jakieś stałe struktury. Czasem ich członków łączą tylko podobne poglądy na wampiryzm i strona w internecie. Sprawia to, że grupy te nie są trwałe i trudno je zliczyć. Szybko bowiem zanikają, dzieląc się między sobą lub rozpadając, by stworzyć kolejne nowe grupki.
Są też „wampiry” działające indywidualnie, niezwiązane z żadną grupą. Można ich czasem spotkać na festiwalach gotów czy organizowanych przez kluby środowiskowe cyklicznych „mrocznych” imprezach, jak: „Temple Of Goths” w Gdańsku, „Vampiriada” w Warszawie. Imprezy te przyciągają nie tylko zwykłych fanów prezentowanej muzyki (których jest większość), ale też osoby uważające się za gotów, satanistów, okultystów, „wampiry” i inne „mroczne typy”.
Jeden z polskich „wampirów” wyznał w internecie, że wampiryzm jest indywidualną drogą i każdy może nią kroczyć według własnego pomysłu. On zaś wyznaje materialną, ateistyczną formę wampiryzmu, a krew traktuje tylko jako środek pobudzający i stymulujący go do działania. Różnorodność i skryty charakter działających w Polsce grupek wampirycznych pokazuje, że ze zjawiskiem wampiryzmu jest u nas podobnie jak z satanizmem. Gromadzące ich imprezy czy wzajemne internetowe linki zdają się świadczyć o wzajemnym przenikaniu tych mrocznych idei, u podstaw których stoi sam Szatan. I wcale nie jest dla niego ważne, czy ktoś wierzy w jego istnienie, czy nie.
Smak krwi
Wampiryzm nie jest tylko niewinną zabawą dla naiwnych małolatów. Parają się nim również znudzeni monotonnym życiem dziwacy i zwyrodnialcy, pragnący pokosztować smaku krwi. Trudno w to uwierzyć, ale w samej tylko Wielkiej Brytanii oficjalnymi członkami podziemnego wampirzego bractwa jest już około trzy tysiące osób. Zbierają się oni raz w miesiącu wokół rozbitych w plenerze dużych namiotów, by odziani w czarne peleryny wzajemnie pić krew, bezpośrednio ze swoich ciał. W innych krajach Zachodniej Europy może być podobnie. Już kilka lat temu policja niemiecka informowała, że kilka tysięcy (głównie młodych) osób w tym kraju pije sobie nawzajem krew. Nieszkodliwa „zabawa” w wampiry?
Od czasu do czasu media informują nas też o morderstwach, których podłożem był właśnie wampiryzm. Na przykład 28 czerwca 2011 r. niemiecki sąd skazał na dożywocie 26-letniego mężczyznę znanego pod pseudonimem „Wampir”. Zabił on w Austrii dwoje nastolatków, a potem pił ich krew i zjadł wnętrzności. W swoim zeznaniu napisał m.in.: Nie chciałem seksu. Chciałem tylko krwi. Jej smak uzależnia.
Strach przed światłem
W 2002 r. obiegła media szokująca informacja o brutalnym morderstwie, dokonanym przez niemieckie satanistyczno-wampiryczne małżeństwo. „Wampirzyca” o imieniu Manuela miała usunięte dwa zęby, a na ich miejscu wstawiła sobie zwierzęce kły. Jej szyja pokryta była licznymi bliznami po częstej praktyce wzajemnego picia krwi. Wraz z mężem Davidem zamordowała swego 33-letniego przyjaciela, zadając mu 66 ciosów maczetą. Policja ujawniła, że z piersi ich ofiary wystawała tylko rękojeść głęboko wbitego noża, zaś na brzuchu miał wycięty pentagram. Podczas toczącego się w Bochum procesu Manuela miała na oczach czarne okulary. Adwokat twierdził, iż jego klientka nie może znieść widoku światła, dlatego śpi w dzień, a budzi się do życia nocą.